Szybkie info: zmiana tytułu z „Córki Dryad" na „Złota Elita”
Nie chciałam stać tam sama jak jakiś głąb, ale też nie było mi na rękę by iść do pokoju. Nie chciałam w ogóle wchodzić do Dryad. Kogo ja oszukuje nie jestem i nie będę już tam mile widziana. Oready to najprawdopodobniej pobiłby mnie jak bym tylko się im pokazała. Weszłam po trzeszczących schodach na moje piętro. Czując w ciele coś czego nie czułam nigdy, porażkę. W domu, w którym wszystko ci się udaje lub nie masz prawa przegrać nie czujesz takich rzeczy mimo że są normalne. Normalne dla normalnych. Eleonora Harrington zapewne stanęłaby tu teraz i mówiła mi nad uchem jak się zawiodła. Nie tak miała wyglądać jej pierworodna córka, początkowa dumą ich rodziny. Nie byłam idealna chyba pod żadnym względem. Jedyne co udało mi się w życiu to przetrwać do tego momentu. Szarpnęłam za klamkę rzucając klucze na komodę. Wiedziałam dzięki temu, że Esmee wyszła na zajęcia więc nie musiałam patrzeć w jej stronę kiedy by mieszała mnie z błotem. Potrzebuje przerwy, odpuścić sobie na jeden dzień. Może i będę miała problemy przez opuszczanie lekcji, ale i tak w moim przypadku dużo mi nie zostało. Padłam na łóżko jak szmaciana lalka by potem zarzucić na siebie miękki różowy koc i zawinąć się w kokon jak poczwarka. Nie patrzyłam już nawet na to, że parę minut temu mogłam nawet zginąć. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że to już kolejna sytuacja w tej szkole odnośnie morderstwa. Mogłam być kolejna. Zawinęłam się mocniej w koc chowająca do środka głowę. Było by prościej jakby mnie dogoniła, może skończyłoby się na mnie i nikt więcej by nie ucierpiał. Ja bym w końcu się skończyła, a świat nie musiał już na mnie patrzeć. Nie chciałam być ciągle podtrzymywana przy rozsądku ani silę. Chciałam odpuścić i poddać się jak zwyczajna nastoletnia dziewczyna, którą byłam. Jestem nikim w miejscu gdzie miałam pokazać, że jestem kimś kogo stać na każdą zmianę otoczenia. Dante gdyby mnie teraz słyszał prawił by morały jak to miał rację i jego podejrzenia okazały się trafne. Nie chciał żebym jechała bo wiedział dobrze, że sobie nie poradzę.
Sen zamknął mnie w swoich sidłach. Nie mam już siły na płacz i rozmyślanie. Chcę żeby moje myśli uciekły z dala od rzeczywistości i odpoczęły choć na moment. Nie trwał on jednak długo jak sobie to wymarzyłam. Powoli z błogiego stanu wyrwał mnie szept stający się cichymi rozmowami. Nie odwróciłam się wciąż w ich stronę. Nie była to sama Esmee, ale przez niewyspanie nie mogłam wyczytać kto jeszcze. Udawałam, że śpię bo nie miałam siły na ingerencję i rozmowy. Samoistnie westchnęłam starając się spać dalej i wraz z wydechem czyjąś dłoń dotknęła moich pleców.
– Zaraz dostaniesz jakiejś schizy.– usłyszałam głos Chrisa.– Daj jej odetchnąć.
– Zejdź ze mnie człowieku.– powiedział przebijający się do moich uszu głos Cartera.– Nie wiadomo co robiła do tej pory. Może Meliad dał jej jakiegoś gówna i będzie to jej ostatni wdech?
– Śpi. Nie musisz się tak przejmować.– tym razem głos zabrała Esmee. Chodziła po pokoju, a dzięki temu, że miałyśmy wykładzinę nie było słuchać tak trzeszczenia podłogi.
Sodoma naprawdę się mną przejmował? Rozumiem wszystkie aspekty, że jest w samorządzie, pupilek nauczycieli i prawa ręka trenera. Mimo to i tak martwił się o mnie. Nie mogę być też obojętna ma to co stało się po trupie nad jeziorem, ale myślałam bardziej o tym pod pryzmatem jednorazowej sytuacji. Zdjął delikatnie jak na jego siłę dłoń zarzucając na mnie dokładniej koc. Na ten gest otworzyłam oczy w zdziwieniu i dobrze, że siedział na podłodze przy moim łóżku, a ja byłam odwrócona twarzą do ściany bo moja twarz wymalowana czerwienią świeciłaby jak światła drogowa.
I Luke dołączył do tego zgromadzenia wraz z dźwiękiem otwieranych drzwi. Nie wchodził głębiej w pokój tylko stanął niedaleko wejścia i oparł się bokiem o ścianę.
CZYTASZ
Złota Elita || Dziedzictwo
FantasiHesperia zaczyna nauczanie w prywatnej akademii na odludziu Alaski. Zaraz po tym, jak w jej własnym domu każdy postanowił być przeciwko niej, a tajemnice i intrygi zaczęły wychodzić na światło dzienne. Rok szkolny zaczął się dla niej burzliwie, nowe...