~°41°~

39 4 0
                                    

– Czy my na pewno nie chcemy iść wspierać naszych przyjaciół, którzy teraz zapewne dają zajebisty koncert na scenie.– zaproponował Saint kiedy razem z Lukiem podeszliśmy do niego i Nity.

Siedzieli na jednej ławce na placu głównym, który wydawał się zupełnie opuszczony przez to, że nie było tu prawie nikogo oprócz nas. Spojrzeliśmy się po sobie wymieniając znaczącymi spojrzeniami. Gdzie tylko trzy z nich zgodziły się na ten pomysł.

– Ja zostaję.– powiadomiła. Przysiadłam się obok niej obejmując rękoma w uścisku.

– Napewno? Będzie fajnie.

– Nie mój klimat.– spojrzała na mnie ciemnymi oczami.– Następnym razem wyjdziemy do miasta.

– Tylko trzeba załatwić trzy zwolnienia.– wtrącił Luke.– Mnie nie znoszą, Saint już dawno ma na pieńku z dyrekcją. Zostajesz ty landryna.

– A mnie Trey i Yakins wspólnie nienawidzą.

– Wystarczy jak pójdziesz do dyrektorki. Najlepiej od razu to zdążymy stara.– popędzał mnie.

Wstałam na równe nogi i od razu wedle wskazówki popędziłam do szkoły. Jak na dyrektorkę przystało siedzi w swoim gabinecie 24/7. Pewnie bawi się ze swoją dziwną rośliną albo pije piątą filiżankę kawy. Stanęłam naprzeciw drzwi do jej gabinetu unosząc do góry dłoń ścisnąć ją w pięść i zapukać parę razy. Po chwili czasu usłyszałam pozwolenie na wejście i szarpnęłam za klamkę wchodząc do środka. Siedziała za biurkiem tak jak podejrzewałam z filiżanką u boku i przerośniętą muchołówką, która wciąż przyprawiała mnie o ciarki. Wskazała na krzesło przed sobą, które zajęłam kładąc dłonie na kolanach.

– Dobry wieczór pani dyrektor. Hunter widzę, że rośnie w siłę.– zagadałam przyjaźnie.

– Zdrowy chłopak. – odparła i z talerzyka obok filiżanki podniosła kostkę cukru rzucając ją za siebie. W momencie roślina pochwyciła ją i zjadła. Miałam wrażenie, że on żyje własnym życiem takim ludzkim, a nie roślinnym. – Co cię sprowadza?

– A taka mała prośba.– machnęłam ręką.– Potrzebuje trzech zwolnień by móc iść na koncert.

– Składanie próśb już dawno się skończyło.– nie odrywała wzroku od stosu papierów i notatnika przed sobą.

– Oh naprawdę?– grałam głupią by jakokoelk ją przekonać.– Spałam do tej pory i myślałam, że można zgłosić się o każdej porze. Robię to pierwszy raz.

– Cała wasza trójka spała?– uniosła spojrzenie znad dziennika.

– Nie, ale to tchórze. Wysłali mnie bo sami się boją.

– Ah czyli to tak.– przesunęła papiery na bok.– Kto zamierza wyjść?

– Ja, Luke McKenzie i Saint yy..

– Saint Faith.– poprawiała moją niewiedzę w nazwisku.– Hesperio, następnym razem powinniście prosić o to wcześniej.

– Teraz już wiem, proszę wybaczyć.

– Nie mam innego wyjścia.– posłała ciepły uśmiech zapisując nazwiska i imiona na kartce.

Wstałam z krzesła kierując się do wyjścia zanim jednak zdążyłam złapać za klamkę zatrzymała mnie.

– Chciałam tobie przekazać jedną rzecz więc dobrze, że przyszłaś.– podniosła spojrzenie skupiając je na mnie. Odwróciłam się do niej  całym ciałem.– Ciało Thomasa zostało dzisiaj rano odebrane przez rodziców. Pogrzeb odbędzie się we wtorek. Jednak nie chcą żeby ktokolwiek ze szkoły się zjawił. Chciałam tylko żebyś wiedziała bo wiem ile znaczy dla ciebie ta sprawa.

Złota Elita || DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz