❄️26❄️

587 33 14
                                    

~ 22 lutego, popołudnie

- Jezu, Bartuś, nie musiałeś!

Fausti zaśmiała się na mój widok przerywając pakowanie swoich rzeczy  podczas, gdy ja przyszedłem do niej z bukietem goździków. Niby nic takiego, a zawsze poprawiają jej humor od kiedy tylko pamiętam.

- Nie musiałem, ale zrobiłem to z własnej woli - poprawiłem ją i wyciągnąłem do dziewczyny ręce, w których trzymałem kwiatki. - To dla ciebie

Starsza przyjęła bukiet wtykając w niego nos z zachwytem. Uwielbiałem oglądać ten moment. Głównie wtedy, kiedy moja przyjaciółka miała gorszy dzień.

No właśnie.

Czy my nadal jesteśmy przyjaciółmi?

- Dziękuję - odparła nieśmiało, na co ja z lekkim uśmiechem na twarzy roztrzepałem jej włosy. Pomimo tego, to pytanie nie dawało mi spokoju. Nawet jeśli relacja mogła ulec nieco pogorszeniu (chociaż ja tej różnicy nie widzę) to bałem się, że stracimy całkowicie kontakt. A tym bardziej, kiedy postanowię wyznać, co naprawdę do niej czuję - Wszystko w porządku?

Spojrzałem na Faustynkę, która wyrwała moją głowę z myśli .

- Tak tak, tylko się zamyśliłem w jednej rzeczy - powiedziałem zanim dostrzegłem coś, co mnie trochę rozbawiło.

- Coś mam na twarzy, że się śmiejesz? - zapytała unosząc brew.

- Tak właściwie to tak - odparłem, po czym wytarłem dziewczynie nos z pyłku od kwiatów. Ta odwróciła wzrok z zawstydzeniem, jednak złapałem ją za podbródek kierując jej oczy na mnie.

W kółko ta sama historia - za każdym razem, kiedy Fausti dostaje ode mnie kwiaty, zawsze wtyka w nie nos, dlatego wiecznie go brudzi w pyłkach. Ten ruch traktuje bardziej jako tradycję, a ja tak naprawdę się temu potem dostosowałem. Zwykle przy znajomych tak nie robi, a jak już się zdarzy, to to oboje podkręcamy dla żartu.

Jednak teraz, mimo że byliśmy sami, nie podkręcałem niczego. To przyszło z mojej strony naturalnie.

Przez kolejne dwie minuty patrzyliśmy sobie w oczy i miałem wrażenie, jakbym przyglądał się wnętrzu duszy jakiejś bogini.

W sumie, jakby na to nie patrzeć - Faustynka to jest taka bogini.

- Dobra, muszę dokończyć pakowanie - rzuciła nagle dziewczyna przykładając wskazujący palec do mojego czoła i odsuwając mnie najdalej, jak tylko się dało. Kiedy to ona miała ubaw z sytuacji, ja jedynie przewróciłem oczami.

- Weź, a było tak fajnie - zrobiłem swoje słodkie oczka.

- Tym razem się nie nabiorę na tą sztuczkę - zaśmiała się, po czym kontynuowała swoją poprzednią czynność.

Kurde, moja broń chyba oficjalnie się wyczerpała.

----

Wyszliśmy na korytarz kierując się w stronę recepcji. Miała tam czekać na nas lekarz, która w głównej mierze przejęła opiekę nad Faustynką przez te niecałe trzy dni. Byłem jej niesamowicie wdzięczny, że była tak zaangażowana, by tylko przywrócić ją do świata żywych.

- Ktoś z tobą przyjechał, czy sam jesteś? - zapytała mnie po chwili blondynka.

- Na rowerze przyjechałem - palnąłem bez namysłu. Popatrzyłem na dziewczynę w momencie, kiedy ją zatkało.

- W takim zimnie? Człowieku, temperatura na minusie, a jeszcze mnie musisz do hotelu jakoś zabrać!

Parsknąłem śmiechem.

❄️ℍ𝕚𝕡𝕠𝕥𝕖𝕣𝕞𝕚𝕒 [Fartek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz