Mijała doba, kiedy nieustannie czuwałem przy łóżku Faustynki. Gdyby nie ta miła pani doktor, to by mnie inni lekarze dawno stąd wyprosili, ale załatwiła mi pozwolenie i mogłem nawet tu spać.
Nadchodziła godzina 13:00, kiedy zadzwonił mi telefon. Bez chwili namysłu odebrałem połączenie.
- No cześć, nie odzywałeś się od powrotu Ekipy do Krakowa, więc postanowiłam zadzwonić - poznałem po głosie Maję. Uśmiechnąłem się lekko.
- Wiesz, dużo się działo - wstałem i wyszedłem chwilę na korytarz. - Nie wiem, czy już zostaliście poinformowani, ale Fausti się już znalazła
W słuchawce rozległ się pisk szczęścia. Słyszałem tam nie tylko ją, ale również Olka.
- I jak z nią? - zapytał. Westchnąłem. Opowiedziałem tej dwójce po krótce co i jak. Troszkę mi to zajęło, ale trzeba było wyodrębnić wszystkie szczegóły.
- O matko...
- Noo, teraz jestem w szpitalu i przy niej siedzę godzinami...
- Jak słodko - zawołał Michał, który najwidoczniej właśnie dołączył do rozmowy.
Gadaliśmy ze sobą tak jeszcze z 15 minut, zanim młodsza i pozostali musieli już iść na nagrywki. Miło ze strony Mai, że się interesuje całą sytuacją.
Przynajmniej dotrzymała obietnicy i zadzwoniła.
Po zakończeniu rozmowy postanowiłem jeszcze iść do toalety. A że była po drugiej stronie oddziału, to szedłem tam chyba wieczność.
----
Miałem właśnie wracać na salę, kiedy niespodziewanie obok mnie pojawił się Oliwier.
- Skąd ty się tu wziąłeś? - zapytałem z zaskoczeniem.
- Karolowi jesteś potrzebny i mnie przysłano, bym po ciebie wrócił.
- A-ale Fausti...
Spojrzałem wgłąb korytarza, na końcu którego były znane mi szklane drzwi.
- Lekarzą mają na nią oko, nie przejmuj się tak - odparł wkońcu młodszy kładąc rękę na moim ramieniu. - Z resztą świeże powietrze też ci dobrze zrobi
Chłopak ma rację. Powinienem się chociaż chwilę przewietrzyć.
- Dobra, ale daj mi ostatni raz tam wejść - oznajmiłem. Kostek raczej nie chciał dać mi za wygraną, ale wykorzystałem swoją tajną broń - słodkie oczka. Lepszego efektu też dały moje prawdziwe emocje, które się we mnie kłębiły.
- To idź, za 10 widzimy cię na parkingu
Ruszyłem szybkim krokiem na salę pożegnać się z Faustynką. Nie mam pojęcia na jak długo mnie stąd chcą zabrać. Ale wiedziałem na pewno, że tu jeszcze wrócę.
Wszedłem do pomieszczenia i zatrzymałem się przy łóżku. Patrząc na dziewczynę miałem wrażenie, jakby spała. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na to, jak uroczo wygląda podczas snu. Uśmiechnąłem się.
- Muszę niestety wyjść ze szpitala na jakiś czas - powiedziałem cicho. - Obiecuje, że wrócę.
Przeczesałem ręką włosy starszej. Były one tak mięciutkie, że aż szkoda zabierać od nich dłoń. Po chwili odważyłem się również na złożenie krótkiego pocałunku na czole dziewczyny.
- Do później, kochana
Skierowałem się w stronę wyjścia, jednak w drzwiach ostatni raz spojrzałem na "śpiącą" Fausti.
Chciałbym, żeby jak najszybciej się wybudziła z tej śpiączki.
Chcę ją w końcu przytulić.
CZYTASZ
❄️ℍ𝕚𝕡𝕠𝕥𝕖𝕣𝕞𝕚𝕒 [Fartek]
FanfictionMiał to być tylko urodzinowy wyjazd - niespodzianka na tydzień, a pobyt wydłuża się 3-krotnie ze względu na powikłania podczas jednego z wypadów na stok narciarski. Czy ratownicy zdołają odnaleźć poszukiwaną Faustynę Fugińską pod wielkimi zaspami śn...