~ 11 lutego, rano
- Robimy wyścig, kto najszybciej zjedzie na sam dół? - zaproponował wszystkim Świeży, który dołączył do nas na szczyt po swoim kolejnym zjeździe. Nikt nie był za bardzo chętny, jednak ja razem z Fausti spojrzeliśmy na starszego, a potem na siebie porozumiewawczo.
- O 50 zł od każdego - rzuciłem z uśmiechem.
- Dobra, niech będzie
Zanim się zorientowaliśmy, Faustynka już wystartowała.
- Nara frajerzy! - krzyknęła, na co ja przewróciłem oczami rozbawiony i ruszyłem zaraz za nią. Nie minęła chwila, kiedy jechałem tuż obok dziewczyny, a Świeży nas gonił.
- I kto tu jest frajerem? - zapytałem.
- Zobaczymy na dole - uśmiechnęła się, po czym mnie wyprzedziła próbując robić po drodze jakieś sztuczki.
Skubana, jest lepsza ode mnie, a jeździ na desce dopiero od wczoraj.
Przez resztę wyścigu nikogo nie widziałem, dopóki nie dotarłem na sam dół stoku. Razem ze Świeżym zatrzymaliśmy się w podobnym czasie, a Faustynka czekała na nas przy płocie.
- Wyskakiwać z pieniędzy - oznajmiła zadowolona.
- Jak długo ty tu czekasz? - zapytał zszokowany Bartek podczas, gdy ja nie mogłem wydusić z siebie słowa.
- Niedawno, co tu się zatrzymałam, a teraz nie marudzić, tylko dawać mi moją zasłużoną stówę.
Nie powiem, że było mi trochę głupio, że moja "uczennica" zdołała ze mną wygrać w wyścigu na snowboardach, natomiast Świeżemu było w niesmak z przegraną. Jednak dostała od nas nagrodę, którą ustaliliśmy przed konkurencją i wróciliśmy tą przeklętą kolejką do pozostałych.
----
Rozłożyłem się na kanapie w recepcji, gdzie czekałem, aż wszyscy oddadzą swoje sprzęty. Dochodziła godzina obiadu, więc każdy był na tyle zmęczony, że wszystkie porcje znikną w moment.
- Jezuuu, głodny jestem - zacząłem marudzić Julitki, która usiadła obok mnie.
- Wrócimy do hotelu, to zjesz tyle ile będziesz chciał - odparła nie odrywając wzroku od telefonu. - I twoja rutynowa kawa pewnie będzie
- Oo to obowiązek - przytaknąłem. - Ty, a tutaj jest jakiś automat?
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a starsza nie mogła ze śmiechu.
To już nie rutyna, tylko uzależnienie od kofeiny.
Po chwili wyczaiłem automat z napojami, w którym sobie kupiłem wcześniej wspomnianą kawę. Wróciłem do dziewczyny po udanej operacji.
- Słyszałem, że dosyć długo wczoraj siedzieliście przy tym ognisku - odparłem wracając na kanapę. Ja zwinąłem się koło 12:00 ze względu na Fausti, którą musiałem zanieść do pokoju.
- To prawda, skończyliśmy przed 4:00 - spojrzała na mnie z uśmiechem. - A podobno było jakieś tam całowanko na waszej huśtawce-
Omal się nie zakrztusiłem kawą.
- Kto ci to powiedział? - zapytałem zaskoczony robiąc w jej stronę wielkie oczy. - Nic takiego nie miało miejsca!
Nie no, miało, ale Fausti jest tego nieświadoma i troszkę było to pod innym kątem.
- Spokojnie, tak tylko słyszałam - zaśmiała się.
- Kochani, widzieliście gdzieś mój telefon? - podeszła do nas wcześniej wspomniana przeze mnie w myślach Faustyna. - Totalnie nie mam pojęcia, gdzie go zostawiłam.
CZYTASZ
❄️ℍ𝕚𝕡𝕠𝕥𝕖𝕣𝕞𝕚𝕒 [Fartek]
FanfikceMiał to być tylko urodzinowy wyjazd - niespodzianka na tydzień, a pobyt wydłuża się 3-krotnie ze względu na powikłania podczas jednego z wypadów na stok narciarski. Czy ratownicy zdołają odnaleźć poszukiwaną Faustynę Fugińską pod wielkimi zaspami śn...