❄️10❄️

606 21 12
                                    

~ 11 lutego, rano

- Robimy wyścig, kto najszybciej zjedzie na sam dół? - zaproponował wszystkim Świeży, który dołączył do nas na szczyt po swoim kolejnym zjeździe. Nikt nie był za bardzo chętny, jednak ja razem z Fausti spojrzeliśmy na starszego, a potem na siebie porozumiewawczo.

- O 50 zł od każdego - rzuciłem z uśmiechem.

- Dobra, niech będzie

Zanim się zorientowaliśmy, Faustynka już wystartowała.

- Nara frajerzy! - krzyknęła, na co ja przewróciłem oczami rozbawiony i ruszyłem zaraz za nią. Nie minęła chwila, kiedy jechałem tuż obok dziewczyny, a Świeży nas gonił.

- I kto tu jest frajerem? - zapytałem.

- Zobaczymy na dole - uśmiechnęła się, po czym mnie wyprzedziła próbując robić po drodze jakieś sztuczki.

Skubana, jest lepsza ode mnie, a jeździ na desce dopiero od wczoraj.

Przez resztę wyścigu nikogo nie widziałem, dopóki nie dotarłem na sam dół stoku. Razem ze Świeżym zatrzymaliśmy się w podobnym czasie, a Faustynka czekała na nas przy płocie.

- Wyskakiwać z pieniędzy - oznajmiła zadowolona.

- Jak długo ty tu czekasz? - zapytał zszokowany Bartek podczas, gdy ja nie mogłem wydusić z siebie słowa.

- Niedawno, co tu się zatrzymałam, a teraz nie marudzić, tylko dawać mi moją zasłużoną stówę.

Nie powiem, że było mi trochę głupio, że moja "uczennica" zdołała ze mną wygrać w wyścigu na snowboardach, natomiast Świeżemu było w niesmak z przegraną. Jednak dostała od nas nagrodę, którą ustaliliśmy przed konkurencją i wróciliśmy tą przeklętą kolejką do pozostałych.

----

Rozłożyłem się na kanapie w recepcji, gdzie czekałem, aż wszyscy oddadzą swoje sprzęty. Dochodziła godzina obiadu, więc każdy był na tyle zmęczony, że wszystkie porcje znikną w moment.

- Jezuuu, głodny jestem - zacząłem marudzić Julitki, która usiadła obok mnie.

- Wrócimy do hotelu, to zjesz tyle ile będziesz chciał - odparła nie odrywając wzroku od telefonu. - I twoja rutynowa kawa pewnie będzie

- Oo to obowiązek - przytaknąłem. - Ty, a tutaj jest jakiś automat?

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, a starsza nie mogła ze śmiechu.

To już nie rutyna, tylko uzależnienie od kofeiny.

Po chwili wyczaiłem automat z napojami, w którym sobie kupiłem wcześniej wspomnianą kawę. Wróciłem do dziewczyny po udanej operacji.

- Słyszałem, że dosyć długo wczoraj siedzieliście przy tym ognisku - odparłem wracając na kanapę. Ja zwinąłem się koło 12:00 ze względu na Fausti, którą musiałem zanieść do pokoju.

- To prawda, skończyliśmy przed 4:00 - spojrzała na mnie z uśmiechem. - A podobno było jakieś tam całowanko na waszej huśtawce-

Omal się nie zakrztusiłem kawą.

- Kto ci to powiedział? - zapytałem zaskoczony robiąc w jej stronę wielkie oczy. - Nic takiego nie miało miejsca!

Nie no, miało, ale Fausti jest tego nieświadoma i troszkę było to pod innym kątem.

- Spokojnie, tak tylko słyszałam - zaśmiała się.

- Kochani, widzieliście gdzieś mój telefon? - podeszła do nas wcześniej wspomniana przeze mnie w myślach Faustyna. - Totalnie nie mam pojęcia, gdzie go zostawiłam.

❄️ℍ𝕚𝕡𝕠𝕥𝕖𝕣𝕞𝕚𝕒 [Fartek]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz