Prolog

367 22 39
                                    


-Synu!- mały Barty usłyszał zza ściany, a po chwili do jego pokoju wszedł jego ojciec.

-Tak ojcze?- zapytał młody chłopak od razu prosto siadając na łóżku i wygładzając pomięte ubranie.

-Ubierz ciuchy, które Mróżka ci już naszykowała. Lada moment mają pojawić się tutaj państwo Rosier. Chyba chcesz wypaść dobrze przed moimi znajomymi, prawda?

-Tak ojcze- odparł niczym mały robot chłopiec.

-Świetnie. Dobrze by też było żebyś złapał dobry kontakt z synem państwa Rosier oraz ich córką. Niepokoi mnie, że nie chcesz się bawić z dziećmi koleżanek twojej mamy. Musisz synu wiedzieć, że w życiu liczą sie sojusze. Im więcej ich w życiu osiągniesz tym dla ciebie lepiej. Nie chodzi o to byś wszystkim ufał, ale wiedział, że są osoby, z którymi od czasu do czasu możesz porozmawiać na jakieś ważne tematy lub spędzić miło czas. Oczywiście z umiarem. Nie można się w końcu rozleniwić. A teraz przebieraj się i schodź na dół raz dwa- mężczyzna już miał wyjść z pokoju syna, ale chłopak go zatrzymał.

-Ojcze, ja nie dam rady. Źle się czuję...

-Bartemiuszu, ja się ciebie nie pytam czy chcesz czy nie. Masz zejść na dół za pięć minut- zarządził Barty Senior, ale jego mała kopia jakby na potwierdzenie własnych słów obficie zwymiotowała na podłogę. -Mróżka!- krzyknął mężczyzna.

-Tak sir? Wołał pan?

-Sprzątnij to. Dobrze synu, chyba rzeczywiście będzie lepiej jeśli tym razem zostaniesz w łóżku. Jak poczujesz się lepiej to zejdź do nas.

Barty Junior przez chwilę wpatrywał się bezcelowo w miejsce, gdzie przed kilkoma minutami zniknął jego ojciec, ale po chwili zasnął zmęczony rzeczywistym złym samopoczuciem.

To nie tak, że on nie chciał iść na tą kolację. On po prostu nie lubi ludzi. Woli własne zacisze, gdzie moze bezproblemowo skupić się na książkach i nauce. Nie potrzeba mu do tego żadnych kolegów. W końcu jego ojciec oczekuje od niego samych najlepszych stopni, gdy pójdzie do Hogwartu. Musi więc już się przygotowywać.

Chłopca obudziło szturchanie w ramię. Najpierw myślał, że to skrzat domowy, który należy do jego rodziny, ale Mróżka nie odważyłaby się dotknąć go bez jego własnej zgody. Lekko zaniepokojony Barty uchylił, więc jedno oko, a następnie drugie...

Aż podskoczył z lekkiego... zaskoczenia? Na boku jego łóżka siedział chłopiec mniej więcej w jego wieku. Chłopiec miał ładne ciemnobrązowe oczy, brązowe, lekko kręcone włosy oraz lekko ciemniejszą, jakby opaloną karnację.

-Hej! Twoja mama powiedziała mi, że mogę tutaj siedzieć. Fajnie prawda? Tak w ogóle to Evan jestem, a ty Barty, prawda?

-Tak...- odparł cicho chłopak bo lekko wystraszył go jednak widok obcego chłopaka w jego własnym pokoju, ale skoro jego mama go tutaj wpuściła to nie ma czym się martwić.

-Co powiedziałeś? Przepraszam, ale musisz mówić odrobinę głośniej- poprosił go blondynek, a Barty powtórzył już głośniej:

-Tak, mam na imię Barty. Miło mi cię poznać.

-Mnie ciebie też. Ponoć źle się poczułeś, więc do nas nie zszedłeś. Nie mam ci tego za złe. Też próbowałem udawać chorego przed wizytą, ale mi nie wyszło jak zawsze. Nie rozumiem jak rodzice zawsze wiedzą kiedy kłamię? Przecież nawet dorysowałem sobie sztuczne kropki na ciele by uwiarygodnić moją chorobę.

-Ja nie udaje- oburzył się Barty. -Naprawdę źle się czułem. Nawet wymiotowałem. Jak nie wierzysz to spytaj Mróżkę.

-Okej, wierzę ci. Tak w ogóle to lepiej się już czujesz? Masz siłę porobić coś we dwóch?

Paper rose |Rosekiller|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz