8.

60 3 6
                                    

Po kilku dniach Mike znów spotkał się z Noah, blondyn wydawał się naprawdę idealny.
Poszedł z nim na jedzenie za które zapłacił, dużo go komplementował, opowiadał o sobie i uważnie słuchał tego co mówił Michael.
Po prostu idealny.
Michael wszedł do mieszkania Noah, blondyn wszedł za nim i zamknął drzwi zakluczając je.
Szatyn wszedł do salonu połączonego z kuchnią i się rozejrzał, w trakcie czego od tyłu przylgnął Noah.
Michael zaskoczony nagłym przytuleniem zarumienił się i odwrócił głowę patrząc na uśmiechniętego chłopaka.

- chciałbym aby dzisiejszy dzień był wyjątkowy..~-zaczął Noah schodząc rękami w dół tułowia niższego szatyna-.

- w-w sensie?..-niepewnie zapytał, poczym poczuł na swojej szyji ciepły język przez który przeszły go dreszcze-.

Michael przełknął ślinę zamykając oczy, starał się uspokoić ciągle przyspieszający oddech.
Noah obrócił swojego partnera przysuwając swoją twarz bliżej do jego, na odległość mniej niż centymetra.

- już rozumiesz~?-zapytał z dwuznacznym uśmiechem-.

- j-ja nie wiem, czy to-przerwał spoglądając w dół, oczy otworzył szerzej widząc rosnące napalenie Noah-.

- chyba mnie już tak nie zostawisz, hm~?-zapytał posyłając mu smutne spojrzenie-to twoja wina, weź za to odpowiedzialność..-powiedział z aktorskim smutkiem-.

Michael zrezygnowany odetchnął, zamknął drgające powieki łącząc ich usta.
Noah zadowolony oddał to.
Już po kolejnych kilku pocałunkach wylądowali na kanapie, Noah w wolnym (dla siebie) tempie rozbierał Michael'a.
Michael cicho pomrukiwał czując...strach, i nie wielką przyjemność.

***

Michael..czuł się źle. Podczas jego pobytu u, już chyba, swojego chłopaka słyszał co najmniej 10 razy jak ktoś próbował się do niego dodzwonić. Prawdopodobnie ojciec.
Siedział teraz otulony kocem na kanapie, zbierając odwagę aby oddzwonić.
Na swoim ciele miał wiele śladów po ciekawym spędzeniu czasu z blondynem, Michael czuł się z tym źle. Wiedział że już nigdy nie spojrzy na siebie, ani na niego, tak samo.
Podczas jego walki z myślami dosiadł się obok niego Noah, blondyn zaciekawiony myślami szatyna ściągnął z jego głowy koc.

- coś się stało?-zapytał patrząc na młodego Afton'a-coś cię boli?

- nie...myślę tylko...-odpowiedział zaciskając ręce na kocu-.

- nad czym?-zadał kolejne pytanie patrząc na chłopaka-.

- tata dzwonił...myślę czy oddzwonić...-odpowiedział patrząc nadal przed siebie-.

- mhm..chcesz coś zjeść? Mama ostatnio mi przyniosła zajebiste ciasto-powiedział Noah wstając z kanapy i idąc do kuchni-.

Michael przełknął ślinę i wziął do ręki telefon, siedział chwilę z nim w trzęsących się rękach. Szatyn przygryzł dolną wargę wybierając numer do ojca. Już po dwóch sygnałach mógł usłyszeć jego głos.

- gdzie ty do cholery jasnej jesteś?!-usłyszał krzyk ojca przez co naszły mu do oczu łzy-.

- u znajomego, zasiedziałem się...zaraz będę wracać..-powiedział starając się ukryć chęć płakania-.

- coś jest nie tak, słyszę po tobie. Gdzie naprawdę jesteś?-zapytał już łagodniej swoje dziecko-przyjadę po ciebie

- nie trzeba, przejdę się-odpowiedział patrząc na siadającego obok niego blondyna z talerzem ciastek-za chwilę będę się zbierać, za godzinę będę

- Michael, słyszę kiedy kłamiesz. Gdzie naprawdę jesteś, mów prawdę-ponowił pytanie wzburzony William-.

- u znajomego, przysięgam-odpowiedział Michael-.

- daj mi go-nagle powiedział William-.

- co?-zapytał zdezorientowany Michael znów patrząc na Noah-.

- daj mi tego znajomego do telefonu, chce z nim pogadać-wytłumaczył William. Po jego słowach nastała cisza, Michael nie wiedział co mu odpowiedzieć, ani czy wogóle coś mówić-no dalej, albo powiedz gdzie jesteś

- ehm...jestem u Noah, przyjedź...-nie wytrzymał już Michael-.

Noah patrzył na chłopaka zdziwiony, czemu się bał to powiedzieć? Nie musiał odrazu powiedzieć że się z nim przespał.
Noah przysunął się bliżej chłopaka obejmując go ręką i przytulając do siebie.

- zadzwoń jak będziesz-zakończył połączenie szatyn odkładając telefon na stolik-.

- widzę że coś jest ewidentnie nie tak, co się stało?-zapytał zmartwiony blondyn-.

- po prostu...nie ważne, głupi powód...-odpowiedział opierając głowę o ramię blondyna-.

- powiedz, żaden powód nie jest głupi-powiedział przytulając chłopaka-.

- ja...mh, nie do końca...nie chciałem...-wymruczał zamyślony-nigdy tego nie robiłem, a ty wyszedłeś z tym tak nagle...

- mogłeś powiedzieć że nie chcesz, nie obraziłbym się-odpowiedział Noah z lekkim uśmiechem-.

Wpis od autorki: Noah jest manipulatorem, więcej chyba nie trzeba mówić.

Zmieniam poraz kolejny zdanie, rozdziały w każdy poniedziałek ,środę, piątek i niedzielę. To będzie trwało 10 lat xd

Dead Life/Martwe życie-Ennchael/FnafOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz