Michael wrócił z szkoły do domu, chcąc pójść do swojego pokoju minął pokój swojego młodszego brata. Z pomieszczenia usłyszał że z kimś rozmawia, początkowo pomyślał że to Elizabeth, ale później przypomniał sobie że dziewczynka ma zajęcia pozaszkolne. Więc się zdziwił.
Napewno nikogo nie zaprosił...-pomyślał Michael, cofnął się i otworzył drzwi patrząc na siedzącego na podłodze chłopca z pluszakiem w rękach.- mówisz do siebie?-zapytał zdziwiony Michael-oszalałeś do końca?
- n-nie...nie, ja
- pf, nie dziwię się że nie masz przyjaciół-powiedział krótko wychodząc z pokoju i zamykając drzwi-.
Poszedł do swojego pokoju, wszedł tam i rzucił plecak na podłogę zamykając nogą drzwi. Odetchnął z ulgą rzucił się na łóżko, wyciągnął rękę nad swoją głowę i sięgnął po poduszkę kładąc ją pod swoją głowę o przytulając.
W końcu spokój...
Jednak spokój nie trwał długo, gdyż usłyszał pukanie do drzwi.- wejść!-krzyknął-.
Po usłyszeniu pozwolenia na wejście osoba weszła do środka, była to rudowłosa kobieta.
- hej mamo, co tam?-zapytał odwracając się na plecy i patrząc na rodzicielkę-.
- tata chce z tobą rozmawiać-powiedziała kobieta-prosi abyś poszedł do jego pracowni
- za godzinę do niego pójdę, dopiero wróciłem-odpowiedział podnosząc się do siadu-to aż takie ważne że muszę do niego iść?
- powiedział że tak
***
Michael dotarł do pracowni ojca, stanął przed budynkiem z wielkim szyldem "Afton Robotics".
Podszedł do dużych metalowych drzwi i je otworzył, wszedł do środka odrazu, jak za każdym razem, wystraszając się ogromnego niedźwiedziego animatrona stojącego przed drzwiami.
Przewrócił oczami z ciężkim westchnięciem, przechodząc dalej pokazał mu środkowy palec i poszedł następnymi drzwiami, za którymi już usłyszał głos swojego ojca.
Przeszedł do następnego pomieszczenia gdzie zobaczył siedzącego na biurku mężczyznę z ręką animatrona w rękach, przed nim stał drugi mężczyzna, blond włosy w okularach.- jestem, tak jak chciałeś-powiedział Michael podchodząc bliżej obu mężczyzn-.
- hej Mike-przywitał się z uśmiechem blondyn-.
- cześć wujku-odwzajemnił uśmiech-co chciałeś?-zwrócił się do ojca-.
- musimy pogadać-powiedział wskazując robotyczną ręką na syna która automatycznie rozłożyła przed nim dłoń-jednak działasz-powiedział do części przyciągając ją do siebie-.
- a chciałeś już grzebać-powiedział Henry zabierając rękę od przyjaciela-pójdę ją zamontować-powiedział odrazu kierując się w stronę wyjścia z drugiej strony dużego pomieszczenia-.
Gdy drzwi się zamknęły William poważnym wzrokiem wrócił do syna, zszedł z biurka i stanął przed z założonymi rękami na torsie.
- myślę że masz mi coś do powiedzenia-rzekł z śmiertelną powagą William-.
- a dokładnie?-zapytał niepewnie Michael-.
- ostatnio jak byłeś u Nathan'a czy jak mu tam
- Noah-poprawił go Michael-.
- mało ważne, teraz szczerze..co robiliście-powiedział William posyłając chłopakowi przeszywające spojrzenie-.
- m-mówiłem już, gadaliśmy jedliśmy..-powiedział niepewnie-.
- wcześniej mówiłeś że piliście, i to alkohol-odpowiedział William opierając się o mebel za nim-.
- no b-bo...to też!-krzyknął zestresowany-nie patrz tak na mnie!-znów krzyknął odwracając głowę-.
- masz powiedzieć prawdę, widzę po twojej szyji że robiliście coś oprócz picia i gadania-powiedział, wskazując na malinki i ugryzienia na szyji szatyna-masz się przyznać, to kara nie będzie taka duża
- m-mmm...yh, niech ci będzie...tak-powiedział cicho rumieniąc się-.
- powiedz, co robiliście, chce to usłyszeć-rzekł William spuszczając ręce i nadal patrząc poważnym wzrokiem na syna-słucham.
- no...przecież wiesz...
- ale chce usłyszeć to od ciebie, powiedz co robiliście
- n-no "to"
- czyli?
- no ruchaliśmy się no!-krzyknął mocno się rumieniąc i unosząc głowę sfrustrowany do góry-.
William się zaśmiał, podszedł bliżej syna i uderzył go w twarz z otwartej dłoni.
Michael zdezorientowany patrzył na ojca.- to za kłamanie-powiedział William poczym znów uderzył Michael'a w ten sam sposób-a to za ukrywanie-znów go uderzył-a to za uprawianie seksu w tak młodym wieku, jak wrócisz do domu masz zakaz wychodzenia gdzie kolwiek przez miesiąc
- ale za co?!-krzyknął Michael-przecież się przyznałem i dostałem!
- ja w twoim wieku po takim czymś przez rok bym nie mógł nigdzie wychodzić, więc bądź wdzięczny-powiedział William siadając przy biurku-jutro wracam wcześniej do domu, masz mi go przyprowadzić. Mam z nim do pogadania
- ale nie mogę wychodzić z domu-powiedział obrażony Michael-.
- idziesz jutro do szkoły, napewno się zobaczycie. Poza tym, istnieje Einstein'ie telefon
CZYTASZ
Dead Life/Martwe życie-Ennchael/Fnaf
FanfictionAfton, chyba każdy kojarzy to nazwisko jak i ich historię. Michael Afton, syn William'a Afton'a, poznaje na ulicy ciekawą osobę. Zakochuje się w niej przez to że ta osoba była w większej ilości związków niż jest dni w roku, jest po prostu typowym p...