17.

43 3 4
                                    

Po spędzonym miłym wieczorze, oboje leżeli na łóżku. Noah mocno obejmował chłopaka leżąc głową na jego klatce piersiowej wsłuchując się w bicie jego serca.
Michael miał rękę na jego głowie głaszcząc go po niej bawiąc się również jego włosami.

- zabrałeś mnie do siebie tylko po to..?-po długiej chwili ciszy Michael zadał pytanie, Noah niezadowolony mruknął-.

- chciałem zrobić coś żebyś o tym nie myślał, nie zadziałało?-zapytał nie zmieniając swojej pozycji ani o centymetr-.

- zadziałało, na chwilę...chciałeś mi pomóc, czy wykorzystać okazję że nie miałem siły się sprzeciwić?-zapytał podnosząc się trochę wyżej, ten ruch spowodował że z jego ust wydobył się cichy jęk z bólu-.

Noah podniósł się do siadu i smutnym wzrokiem patrzył na szatyna.

- naprawdę osądzasz mnie o takie rzeczy...?-powiedział cicho patrząc w oczy chłopaka-.

- nie, n-nie...tylko...nie ważne, przepraszam...-rzekł niepewnie, przytulając się do partnera-.

Noah oparł głowę o ramię chłopaka, uśmiechnął się sam do siebie.
Był dumny że potrafi tak dobrze manipulować młodszym chłopakiem. Jednak czuł się źle, że to robił. Coś zaczyna go do niego ciągnąć, to zaczynało wymykać mu się spod kontroli.

***

Noah wrócił z Michael'em do jego domu.
Michael w ciszy wszedł do środka patrząc w podłogę, Noah pewnym krokiem wszedł za nim.
Nie długo potym gdy drzwi się zamknęły napotkali przy wejściu matkę szatyna, miała podkrążone i przekrwione oczy. Wygląda na to że płakała całą noc.
Rudowłosa podeszła do syna i go czule objęła, czego chłopak nie odwzajemnił tylko oparł głowę o ramię matki.

- martwiłam się..-powiedziała cicho, mocniej zaciskając ręce na ciele syna-myślałam że ciebie też stracę...-powiedziała drżącym głosem zaciskając oczy z których zaczęły wypływać łzy-.

Michael nic nie odpowiedział.
Kobieta go puściła i położyła trzęsące się dłonie na twarzy syna.

- tata jest w salonie, lepiej go omijaj-rzekła Clara z smutnym wyrazem twarzy-.

- jest na mnie zły...tak?-zapytał patrząc na matkę która zabrała od twarzy chłopaka swoje ręce-.

- można tak powiedzieć...po prostu go omijaj jak będziesz mógł, proszę-powiedziała kobieta lekko się uśmiechając. Po chwili przesunęła delikatnym ruchem ręki syna i spojrzała z lekkim uśmiechem na blondyna za nim-Noah, nawet nie wiesz jak się cieszę że cię widzę

- ja również-odparł również z uśmiechem-.

- tobie również radzę omijać William'a, najlepiej jakbyś zabrał gdzieś Michael'a. Jakaś randka, albo gdzieś wyjedziecie na kilka dni, ważne żebyście byli daleko od-przerwał jej krzyk dochodzący z salonu, obejrzała się szukając wzrokiem syna którego za nią nie było-.

Noah wyminął kobietę i pobiegł do salonu, stanął w progu i zobaczył swojego chłopaka siedzącego na podłodze trzymającego się za głowę, spod jego dłoni wypływała krew która spływała na jego czoło. Z oczu chłopaka wypływały łzy, które swobodnie spływały po jego twarzy na której był neutralny wyraz.
Przed nim stał William trzymając w ręce rozbitą butelkę z również spływającą po niej krwią, na twarzy mężczyzny była również neutralna mina.
William wpatrywał się w syna.
Noah podszedł do chłopaka siedzącego na podłodze i objął go patrząc na mężczyznę który patrzył na niego niewyraźnym spojrzeniem.

- jak możesz tak traktować swoje dziecko?!-krzyknął wstając z podłogi i podchodząc zdenerwowany do szatyna-co on ci zrobił?!

- zabił moje dziecko-odparł spokojnie patrząc w oczy chłopaka-.

- a ty mogłeś zabić GO! Jesteś okropnym ojcem, tragedia po prostu-rzekł podchodząc spowrotem do młodszego chłopaka i go podnosząc podkładając rękę pod jego nogi i za plecy-.

Noah wyszedł z salonu niosąc ukochanego, odrazu pokierował się do wyjścia.
Michael był przytomny lecz wydawał się odpływać gdzieś myślami, co chwilę patrzył na Noah później spuszczał wzrok lub go gdzie przekierowywał.

Dead Life/Martwe życie-Ennchael/FnafOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz