15.

44 3 20
                                    

Do domu Michael'a przyszedł Mark, siedział na podłodze przed łóżkiem patrząc na dwóch przyjaciół którzy mieli miejsce na meblu.
Temat rozmowy cały czas się zmieniał, aż w końcu dotarli do rozmowy o Noah.

- spałeś u niego?-zapytał brunet patrząc na niego zdziwiony-nie masz przypadkiem przez niego kary?

- no mam, ale mama się zgodziła. Tata myśli że poszedłem do niego dzisiaj i wróciłem, mama mu nie powiedziała-odpowiedział trzymając w rękach maskę lisiego robota-.

- kiedy twój ojciec robi otwarcie drugiej restauracji?-zapytał latynos patrząc na szatyna-.

- sam niedokońca wiem, zmienia ciągle zdanie, Henry chce jak najszybciej-powiedział odkładając maskę na bok-ale ile z tego wyjdzie?

Rozmowę przerwały otwierające się drzwi, w których progu stanęła mała rudowłosa dziewczyna trzymającą talerz z babeczkami w rękach.
Podeszła do starszego brata i podała mu talerz z sztucznym aktorskim uśmiechem.

- mama kazał przynieść, i powiedziała że możecie później zejść po picie-powiedziała z szerokim uśmiechem chowając ręce za plecami-.

- dzięki-powiedział Michael biorąc talerz od siostry i kładąc go na kolana siedzącego obok przyjaciela-coś jeszcze?

- to wszystko-odpowiedziała odwracając się i wychodząc zamykając za sobą drzwi-.

- jest słodka-powiedział Mark sięgając po babeczkę-.

- nie daj się uwieść tej słodyczy, to istny demon-powiedział również biorąc wypiek-.

- nie możliwe, wygląda na typową 8-letnią dziewczynkę-powiedział Simon-.

- wyolbrzymiasz, nie może być aż taka zła-powiedział Mark wgryzając się w babeczkę-.

- powiedziała że jak się nią nie będę bawić to powie ojcu że umawiam się z Noah, za nim się o tym dowiedział-powiedział poirytowany Michael-jeśli chodziłoby o zrobienie czegoś żeby mnie uwalić nagrała by jak się z nim rucham żeby pokazać ojcu

- na to jest paragraf, nie jeden-powiedział zamyślony Simon-miała by jeszcze traumę

- ona jest taką traumą, boję się wychodzić z pokoju, ona widzi i słyszy wszystko-powiedział Michael dojadając resztę babeczki-dla niej nic nie jest traumą

- to zrób coś, żeby ją miała. Niech ten mały konfident się nauczy-powiedział Mark wzruszając ramionami-.

- to nie głupie, ale nagada ojcu-powiedział cicho, zakładając ręce na torsie-a jak przyprowadzę Noah tutaj, to ojciec będzie miał do mnie problem że "mam mu nie ufać"-pokazał cudzysłów w powietrzu naśladując nieudolnie starszego mężczyznę-mam go czasami dość

***

Nadeszła sobota, dzień urodzin najmłodszego z rodziny Afton'ów.
Chłopiec niepewnie stał przed sceną, patrzył na każdy ruch animatrona którego pluszaka trzymał w rękach mocno przytulając.
Przez ostatnie dwie noce koszmary były jeszcze straszniejsze, pojawił się również jeden przypominający Fredbear'a, tylko bardziej przerażający.
Po kilkuinutach stania podeszła do niego rudowłosa dziewczynka, Elizabeth. Z uśmiechem chwyciła go za ramiona i przytuliła.

- wszystkiego najlepszego braciszku!-krzyknęła mocno ściskając ciało brata-.

- dziękuję-powiedział opierając głowę o ramię siostry-gdzie Michael..?-zapytał niepewnie wypowiadając imię-.

- nie wiem, ale nie przejmuj się nim-powiedziała spokojnie rudowłosa puszczając szatyna-dzisiaj jest twój dzień, nie będzie cię straszyć

Po słowach Elizabeth przed twarzą młodszego chłopaka pojawiła się czerwona maska. Christopher cofnął się o krok patrząc na brązowe oczy schowane za maską, chłopiec przełknął ślinę nadal patrząc na dobrze mu znaną twarz.

- Michael to nie jest już śmieszne!-krzyknęła rozdrażniona rudowłosa zakładając ręce na biodra-idź stąd bo powiem tacie!

- a mów co chcesz, chce porozmawiać z bratem. Zabronisz mi?-zapytał podnosząc maskę zostawiając ją na wysokości swojego czoła patrząc spokojnym wzrokiem na dziewczynkę-.

- odpuść, chociaż dzisiaj!-znów krzyknęła odpychając młodszego brata do tyłu i stając między swoimi braćmi-.

- mam dla niego prezent~ chcesz zobaczyć co takiego?-zapytał prostując się i posyłając chłopakowi szeroki uśmiech-.

Michael podszedł do niego mocno chwycił za ramię podnosząc go, Elizabeth zaczęła krzyczeć i szarpać starszego brata, ciągnąc go aby go puścił. Michael tylko ją odepchnął i wszedł na scenę stając przed animatronem, zaraz obok niego pojawił się chłopak z niebieską maską który również chwycił chłopca.

- Michael! Nie, proszę!-krzyczał rozpłakany chłopiec szarpiąc się i próbując zejść na dół-puść mnie! Ja nie chcę!

- oooh~ no weź! Daj Fredbear'owi buziaka! Haha!-zaśmiał się, poczym spojrzał na przyjaciela który również się śmiał-na trzy! Raz!

- Michael!-dalej krzyczała Elizabeth przez co wszyscy którzy byli w restauracji przyszli przed scenę patrząc co się dzieje-.

- Dwa, Trzy!-gdy szatyn skończył odliczać wraz z Mark'iem podniósł chłopca wyżej i wsadzili jego głowę do paszczy animatrona. Oboje się śmiali patrząc i słuchając krzyku i płaczu dziecka-.

Gdy chcieli go wyjmować usłyszeli dźwięk przegryzania czegoś twardego, a na sobie poczuli wielką fale krwi.
Michael z strachem patrzył na zwisające ciało brata, nie mogąc się ruszyć. Do sceny dobiegł William krzycząc na najstarsze dziecko, i wyciągając zmasakrowaną głowę z paszczy Fredbear'a.
Po chwili ciało chłopca spadło na podłogę rozlewając jeszcze więcej krwi, która spływała z paszczy animatrona.
Szatyn cały czas się wpatrywał w leżące ciało na podłodze tuż przed nim, uklękł przy ciele i wyciągnął rękę w stronę głowy chłopca, jednak gdy chciał ją dotknąć zemdlał spadając ze sceny.

:0

Dead Life/Martwe życie-Ennchael/FnafOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz