27.

50 4 15
                                    

- ty biedne dziecko...-rzekł załamany Henry-przepraszam, ja ci kazałem tam iść...-mówił dalej nadal płacząc-.

- nie obwiniaj się...sam tam polazałem-odpowiedział Michael przeglądając się w lustrze-tylko ciekawi mnie...jakim cudem ja żyję?

- Scooper służył do niszczenia zepsutych lub już zniszczonych animatronów-wytłumaczył wycierając łzy-rówież służył do tego aby dodawać do robotów remnant, chyba możesz się domyślić kogo to pomysł

- zajebiście, jestem kolejną ofiarą wielkiego mordercy William'a Afton'a! Zabił mnie z grobu!-krzyknął poirytowany siadając na blacie kuchennym i zakładając ręce na torsie-...dlaczego zawsze ja...

- cóż...już dobrze wiesz że jedną z jego pierwszych ofiar była Charlie...jeśli każdej zabitej osobie dawał remnant, to bardzo możliwe że Charlie żyje-powiedział z ledwo widoczną nadzieją-.

- to nie jest pewne, nawet nie wiemy gdzie pochował ciała, albo czy wogóle pochował

- co sugerujesz? Że je zjadł?-zapytał zmieszany blondyn-.

- na przykład, on jest nieprzewidywalny. A teraz zajmijmy się innym problemem...-zatrzymał wypowiedź i spojrzał na mężczyznę-...jestem bez narządów, ta pierdolona mieszanka wszystkiego uciekła i zaczynam gnić...co teraz robimy?

Henry nic nie odpowiedział, patrzył na szatyna poczym odwrócił wzrok.

- logicznie myśląc...jeśli jesteś "martwy" to jesteś nieśmiertelny, prawda?-rzekł podchodząc na blatu-.

- niby tak, ale co to ma do-nie dokończył gdy Henry z zamachem wbił w jego klatkę piersiową nóż-AŁ! EY!

- co czujesz?-zapytał zostawiając nóż w torsie chłopaka-.

- ból?!-krzyknął niepewnie chwytając za nóż i go wyciągając-mh...chyba jestem nieśmiertelny...ale nadal boli..

- przepraszam, zobaczymy jak szybko ci się zagoi-rzekł wychodząc z kuchni-.

***
Parę lat później
(Po pożarze w Fnaf 6)
***

Po najcięższej nocy w swoim życiu Michael wrócił do domu, za sobą ciągnął resztki robota którego szukał tyle lat.
W dużej części spalone ciało animatrona rzucił na środek salonu, zdyszany usiadł na fotelu i odchylił głowę do tyłu.

Ten robot waży kilkadziesiąt jak nie kilkaset kilo, taszczenie go kilka kilometrów w deszczu to nie najlepszy sposób na trening, ale cóż teraz jest mu potrzebny.
Mimo że Henry pomógł mu wstawić wewnątrz siebie endoszkielet, nadal potrzebuje pomocy Ennard'a.

Po paru minutach Michael wstał i podszedł do leżącego na dywanie animatrona, uklękł przy nim i mu się zaczął przyglądać.
Był bardzo uszkodzony j przypalony, to mogło poważnie wpłynąć na jego działanie.
A to nie znaczyło nic dobrego.

Po paru chwilach oczy animatrona zaświeciły się Michael zaskoczony wstał i się cofnął, robot jednak wydał z siebie kilka dziwnych dźwięków i się wyłączył.

- jednak działa-pomyślał poczym rozejrzał się dookoła-może lepiej było cię wynieść do piwnicy...-powiedział sam do siebie poczym wrócił wzrokiem na animatrona-a jebać cię, zajmę się tobą jutro-mruknął poczym się odwrócił i poszedł do swojej sypialni.

Wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi, westchnął idąc w stronę łóżka na którym usiadł. Był zmęczony dzisiejszym dniem i nocą, najpierw znalazł roboty których szukał od lat a później one spłonęły, jedyne o czym teraz marzył to przebrać się w wygodne ubrania i położyć się spać.

Zaczął się rozbierać gdy usłyszał głośny hałas z dołu, szybko przebrał się dokońca i zszedł na dół aby się dowiedzieć skąd dobiegał ten hałas.
Poszedł odrazu do salonu gdzie znalazł nic, robot zniknął, Michael trochę się przeraził przeniósł wzrok trochę wyżej widząc...dziurę w suficie.
Cofnął się i chwycił pierwszą rzecz którą złapał na szafce, którą była latarka.
Odwrócił się i przed sobą odrazu ujrzał zwisającego z sufitu robota, patrzył się chwilę na niego i robot na stróża poczym Michael cofnął się o parę kroków. Nie wiedział co to coś będzie chciało zrobić.
Animatron zszedł na podłogę i zbliżył się do szatyna, Michael wystraszony zamachnął się latarką i nią rzucił w robota i uciekł.

Nie dokońca wiedział co robi, był pod wpływem paniki i strachu.
Pobiegł do góry i zamknął się w swoim pokoju, odrazu zaczął szukać czegoś czym unieszkodliwi animatrona, nie znalazł nic konkretnego, oprócz stosu talerzy na biurku, dłużej się nie zastanawiając chwycił je i wyszedł pocichu z pokoju. Szedł korytarzem rozglądając się dookoła siebie, podszedł do schodów i spojrzał w dół. Robota nigdzie nie widział, przez co zaczął się bać coraz bardziej, powoli zszedł na dół nadal się rozglądając.
Chłopak poszedł w stronę salonu gdzie on był wcześniej, już go tam nie było.

Poczuł ulgę pomieszaną z paniką, nie wiedział dlaczego mu ulżyło gdy go nie było w salonie, powinien zacząć się bardziej bać że nieprzewidywalny robot zniknął z jego pola widzenia i nie wie gdzie on się znajduje. Michael odłożył talerze na bok i podniósł z podłogi jeszcze w jednym kawałku latarkę, odwrócił się aby zobaczyć świecące się żółte oko.
Odrazu zaczął się cofać.

- czego odemnie chcesz?!-krzyknął powstrzymując płacz-chce tylko cię złożyć! Daj mi spokój..!-krzyknął zaczynając już płakać-.

Zamknął oczy i odwrócił głowę przytulając do siebie latarkę.

- daj mi spokój...-powiedział trzęsącym się głosem-.

Robot podszedł do niego i wpatrywał się w szatyna.
Gdy Michael niepewnie otworzył oczy robot stał przed nim w zupełnie inaczej wyglądając, zamiast Molten Freddie'go zobaczył starego Ennard'a, nie wiedział co ma zrobić, zaczęły trzęść mu się ręce przez co mocniej zdusił latarkę.

- #0g@#@jm¥  $!€-usłyszał Michael wcale nie rozumiejąc co usłyszał-.

- ...ni chuja cię nie rozumiem...-powiedział nadal się bojąc robota-.

- π0...€h...

(⁠ ͡⁠°⁠ ͜⁠ʖ⁠ ͡⁠°⁠)
Zaczyna się dziać uwu

Dead Life/Martwe życie-Ennchael/FnafOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz