- ty biedne dziecko...-rzekł załamany Henry-przepraszam, ja ci kazałem tam iść...-mówił dalej nadal płacząc-.
- nie obwiniaj się...sam tam polazałem-odpowiedział Michael przeglądając się w lustrze-tylko ciekawi mnie...jakim cudem ja żyję?
- Scooper służył do niszczenia zepsutych lub już zniszczonych animatronów-wytłumaczył wycierając łzy-rówież służył do tego aby dodawać do robotów remnant, chyba możesz się domyślić kogo to pomysł
- zajebiście, jestem kolejną ofiarą wielkiego mordercy William'a Afton'a! Zabił mnie z grobu!-krzyknął poirytowany siadając na blacie kuchennym i zakładając ręce na torsie-...dlaczego zawsze ja...
- cóż...już dobrze wiesz że jedną z jego pierwszych ofiar była Charlie...jeśli każdej zabitej osobie dawał remnant, to bardzo możliwe że Charlie żyje-powiedział z ledwo widoczną nadzieją-.
- to nie jest pewne, nawet nie wiemy gdzie pochował ciała, albo czy wogóle pochował
- co sugerujesz? Że je zjadł?-zapytał zmieszany blondyn-.
- na przykład, on jest nieprzewidywalny. A teraz zajmijmy się innym problemem...-zatrzymał wypowiedź i spojrzał na mężczyznę-...jestem bez narządów, ta pierdolona mieszanka wszystkiego uciekła i zaczynam gnić...co teraz robimy?
Henry nic nie odpowiedział, patrzył na szatyna poczym odwrócił wzrok.
- logicznie myśląc...jeśli jesteś "martwy" to jesteś nieśmiertelny, prawda?-rzekł podchodząc na blatu-.
- niby tak, ale co to ma do-nie dokończył gdy Henry z zamachem wbił w jego klatkę piersiową nóż-AŁ! EY!
- co czujesz?-zapytał zostawiając nóż w torsie chłopaka-.
- ból?!-krzyknął niepewnie chwytając za nóż i go wyciągając-mh...chyba jestem nieśmiertelny...ale nadal boli..
- przepraszam, zobaczymy jak szybko ci się zagoi-rzekł wychodząc z kuchni-.
***
Parę lat później
(Po pożarze w Fnaf 6)
***Po najcięższej nocy w swoim życiu Michael wrócił do domu, za sobą ciągnął resztki robota którego szukał tyle lat.
W dużej części spalone ciało animatrona rzucił na środek salonu, zdyszany usiadł na fotelu i odchylił głowę do tyłu.Ten robot waży kilkadziesiąt jak nie kilkaset kilo, taszczenie go kilka kilometrów w deszczu to nie najlepszy sposób na trening, ale cóż teraz jest mu potrzebny.
Mimo że Henry pomógł mu wstawić wewnątrz siebie endoszkielet, nadal potrzebuje pomocy Ennard'a.Po paru minutach Michael wstał i podszedł do leżącego na dywanie animatrona, uklękł przy nim i mu się zaczął przyglądać.
Był bardzo uszkodzony j przypalony, to mogło poważnie wpłynąć na jego działanie.
A to nie znaczyło nic dobrego.Po paru chwilach oczy animatrona zaświeciły się Michael zaskoczony wstał i się cofnął, robot jednak wydał z siebie kilka dziwnych dźwięków i się wyłączył.
- jednak działa-pomyślał poczym rozejrzał się dookoła-może lepiej było cię wynieść do piwnicy...-powiedział sam do siebie poczym wrócił wzrokiem na animatrona-a jebać cię, zajmę się tobą jutro-mruknął poczym się odwrócił i poszedł do swojej sypialni.
Wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi, westchnął idąc w stronę łóżka na którym usiadł. Był zmęczony dzisiejszym dniem i nocą, najpierw znalazł roboty których szukał od lat a później one spłonęły, jedyne o czym teraz marzył to przebrać się w wygodne ubrania i położyć się spać.
Zaczął się rozbierać gdy usłyszał głośny hałas z dołu, szybko przebrał się dokońca i zszedł na dół aby się dowiedzieć skąd dobiegał ten hałas.
Poszedł odrazu do salonu gdzie znalazł nic, robot zniknął, Michael trochę się przeraził przeniósł wzrok trochę wyżej widząc...dziurę w suficie.
Cofnął się i chwycił pierwszą rzecz którą złapał na szafce, którą była latarka.
Odwrócił się i przed sobą odrazu ujrzał zwisającego z sufitu robota, patrzył się chwilę na niego i robot na stróża poczym Michael cofnął się o parę kroków. Nie wiedział co to coś będzie chciało zrobić.
Animatron zszedł na podłogę i zbliżył się do szatyna, Michael wystraszony zamachnął się latarką i nią rzucił w robota i uciekł.Nie dokońca wiedział co robi, był pod wpływem paniki i strachu.
Pobiegł do góry i zamknął się w swoim pokoju, odrazu zaczął szukać czegoś czym unieszkodliwi animatrona, nie znalazł nic konkretnego, oprócz stosu talerzy na biurku, dłużej się nie zastanawiając chwycił je i wyszedł pocichu z pokoju. Szedł korytarzem rozglądając się dookoła siebie, podszedł do schodów i spojrzał w dół. Robota nigdzie nie widział, przez co zaczął się bać coraz bardziej, powoli zszedł na dół nadal się rozglądając.
Chłopak poszedł w stronę salonu gdzie on był wcześniej, już go tam nie było.Poczuł ulgę pomieszaną z paniką, nie wiedział dlaczego mu ulżyło gdy go nie było w salonie, powinien zacząć się bardziej bać że nieprzewidywalny robot zniknął z jego pola widzenia i nie wie gdzie on się znajduje. Michael odłożył talerze na bok i podniósł z podłogi jeszcze w jednym kawałku latarkę, odwrócił się aby zobaczyć świecące się żółte oko.
Odrazu zaczął się cofać.- czego odemnie chcesz?!-krzyknął powstrzymując płacz-chce tylko cię złożyć! Daj mi spokój..!-krzyknął zaczynając już płakać-.
Zamknął oczy i odwrócił głowę przytulając do siebie latarkę.
- daj mi spokój...-powiedział trzęsącym się głosem-.
Robot podszedł do niego i wpatrywał się w szatyna.
Gdy Michael niepewnie otworzył oczy robot stał przed nim w zupełnie inaczej wyglądając, zamiast Molten Freddie'go zobaczył starego Ennard'a, nie wiedział co ma zrobić, zaczęły trzęść mu się ręce przez co mocniej zdusił latarkę.- #0g@#@jm¥ $!€-usłyszał Michael wcale nie rozumiejąc co usłyszał-.
- ...ni chuja cię nie rozumiem...-powiedział nadal się bojąc robota-.
- π0...€h...
( ͡° ͜ʖ ͡°)
Zaczyna się dziać uwu
CZYTASZ
Dead Life/Martwe życie-Ennchael/Fnaf
FanfictionAfton, chyba każdy kojarzy to nazwisko jak i ich historię. Michael Afton, syn William'a Afton'a, poznaje na ulicy ciekawą osobę. Zakochuje się w niej przez to że ta osoba była w większej ilości związków niż jest dni w roku, jest po prostu typowym p...