1

446 35 2
                                    


Upijam kolejny łyk dobrego francuskiego szampana. Jakoś muszę sobie zrekompensować tą długą podróż autem, która jeszcze mnie czeka. Aurora za to wydaje się być zrelaksowana. Dla niej stagnacja nie jest tak nieznośna jak dla mnie.

— Nie rozumiem czemu nie mogłam sama poprowadzić — narzekam biorąc kolejnego łyka. Dziewczyna przewraca oczami na moje słowa. Ona nawet nie posiada prawa jazdy. Nie musi się zajmować takimi sprawami, bo w wieku dziewiętnastu lat poślubiła mojego ojca. Od tej pory jej życie stało się lżejsze od snu.

— Wtedy mogłabyś pić wodę, ewentualnie kawę.

Posyła mi uśmiech, który od razu odwzajemniam. Dzieli nas zaledwie pięć lat co sprawia, że szybko znalazłyśmy wspólny język. Pomimo wcześniejszych trudności, bo trudno mi było się pogodzić z faktem posiadania macochy zaledwie dziesięć miesięcy po śmierci mamy.

— Jestem ciekawa co takiego się stało, że ojciec nas tak nagle ściąga do Doncaster — opieram głowę o szybę.

Powrót do tego domu nie jest mi na rękę. Miałam nadzieję, że pobędę jeszcze z miesiąc w Toskanii i sobie poużywam. A zdążyłam odbyć tylko jedną imprezę. Nie mogę powiedzieć, że nie udaną, ale nie wybawiłam się tyle ile chciałam.

— Może się za nami stęsknił — posyłam jej znaczące spojrzenie na co ona robi naburmuszoną minę.

Od dziewięciu lat jest żoną mojego ojca i nadal się łudzi, że on zacznie okazywać romantyczne skłonności. Aurora to niepoprawna romantyczka, która nadal uważa, że życie to bajka lub tanie romansidło. W naszym prawdziwym świecie bezwzględni gangsterzy nie zamieniają się w słodkich misiów.

Nagle jednak czuję, że auto znacznie przyśpieszyło. Nie mam nic przeciwko szybkiej jeździe, ale podejrzewam, że mamy już na liczniku przynajmniej sto osiemdziesiąt. Odsuwam dzwiękoszczelną szybę, która oddziela nas od kierowcy. Została zamontowana dla zachowania większej prywatności.

— Co się dzieje Luciano? — dopytuje nachylając się w jego stronę. Zauważam, że pobladł.

— Mamy małe problemy, ale wszystko jest pod kontrolą. Nie muszą się panie niczym martwić — oznajmia przerażonym tonem. Znam go odkąd tylko pamiętam, więc nie dam się nabrać na te puste słowa.

Obecnie nie mogę mu w żaden sposób pomoc. Zamykam, więc szybę i opadam na swoje miejsce. Ja w odróżnieniu od Luciano potrafię zachować zimną twarz, dlatego wydaje mi się, że Aurora nie czuje zagrożenia, które zaczyna mnie martwić.

Nasz spokój nie trwa jednak długo, bo ktoś uderza w bok auta. Z ust siedzącej obok mnie blondynki wydobywa się głośny krzyk. Także się boję, ale reaguje zaciśnęciem pięści. Na dźwięk wystrzału broni przymykam oczy.

Auto jest pancerna, ale sam fakt, że ktoś odpalił przeciwko nam ogień jest przerażający.

Aurora mocno mnie przytula i czuję jak jej ciało się trzęsie ze strachu. Jestem w podobny stanie co ona, lecz lepiej panuję nad swoimi emocjami. Moje opanowanie szlag jednak trafia, bo czuję, że wypadliśmy właśnie z drogi. Nie mogę obserwować co się dzieje, bo szyby są przyciemniane i mało co widać.

Zresztą nie wiem czy chciałabym na to patrzeć.

Nagle wszystko się zatrzymuje. Nie mamy jednak chwili na oddech, bo drzwi zostają otwarte. Przez załzawione oczy widzę jakiegoś napakowanego faceta w kominiarce.

— Chodź tu — woła gruby męski głos.

Dalej tkwię w uścisku Aurory, ale wolną ręką dyskretnie otwieram swoją beżową chanelkę. Mam w niej ukryty mały pistolet, który pomimo swoich niewielkich gabarytów robi swoje.

— Mamy farta, bo zamiast jednej są dwie — na chwilę odwraca głowę co jest jego błędem. Automatycznie wyciągam broń i strzelam w okolicę jego serca. Facet upada, a wiem, że to jeszcze nie koniec. Jest jeszcze przynajmniej jeden napastnik.

— Po co to zrobiłaś? Oni teraz nas zabiją? — panikuje blondynka, ale ja wiem, że muszę działać. Im wróg ma większe straty tym my mamy większe szanse na przeżycie.

Odklejam się od swojej macochy i wychylam się na zewnątrz. Nikogo poza trupem nie widzę co jest dla mnie bardzo dziwne. Robię dwa krok do przodu i nagle czuję mocne uderzenie w głowę, które pozbawia mnie przytomności.

Ból rozsadza moją głowę. Pragnę zapaść w jeszcze głębszy sen by nic nie czuć. Mózg jednak rozkazuje mi uchylić swoje powieki co niechętnie robię. Mrugam kilka razy mając przed oczami biały sufit.

Unoszę swoją dłoń by dotknąć miejsca, które dokucza mi najbardziej. Czuję wilgoć na swoich placach, zabieram stamtąd rękę by zobaczyć krew. Nie jest jej jakoś dużo, ale samo to, że mam otwartą ranę mnie martwi.

— Anno — przymykam oczy na piskliwy głos Aurory. Zawsze był irytujący, ale teraz już staje się nie do zniesienia.

Kobieta się nade mną nachyla i głaszcze mnie po policzku. Ma czerwone i spuchnięte oczy od płaczu.

— Tak bardzo się bałam, że cię zabili. Błagałam by wezwać do ciebie lekarza, ale nikt mnie nie słuchał.

Szybko dociera do mnie, że zostałyśmy uprowadzone.

Unoszę głowę i rozglądam się po pomieszczeniu.

To zwyczajny pokój pomalowany na szary kolor, w którym można jedynie siedzieć i opierać się o ścianę.

— A Luciano? — podejrzewam co się z nim stało, ale pragnę się łudzić, że on nadal żyję. Dla mnie to nie był jedynie kierowca, a przyjaciel, na którego zawsze mogłam liczyć.

— Przykro mi — moja twarz się wykrzywia i nie potrafię powstrzymać szlochu.

Właśnie zostałam porwana, a na dodatek właśnie straciłam bliską mi osobę. Dwa olbrzymie ciosy w jednej chwili.

— Nie płacz, James na pewno lada chwila nas uwolni i oni zapłacą za to co zrobili — nic nie odpowiadam tylko pozwalam żeby mnie przytuliła.

Nie jestem tak obeznana w świecie mafijnym jak ojciec i moi bracia, ale też mam na ten temat większe pojęcie niż Aurora. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie wcale tak łatwo nas uwolnić.

Przymykam oczy by znów zapaść w sen, ale bystrzeje słysząc, że ktoś nadchodzi.

Liczę na waszą opinię. I dalej to samo pytanie kogo chcecie na głównego bohatera, Harry'ego, Louisa czy Nialla? 

ZakładniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz