9

239 31 5
                                    

Budzę się zmęczona. Otwieram oczy, ale i tak mam ochotę znowu pójść spać. Przypominam sobie jednak, że dziś wybieram się na spotkanie z tatą od razu zmuszam się do podniesienia głowy. Zauważam, że Harry śpi na siedząco. I nagle przypominam sobie co się wczoraj stało.

Przez przypadek zjadłam pietruszkę dodaną do jedzenia i przez to prawie umarłam. Cholera, powinnam poinformować o mojej alergii, ale nie miałam do tego głowy.

Pewnie Harry będzie na mnie wściekły, że zepsułam naszą kolację, ale przecież nad wszystkim nie da się zapanować.

Powoli podnoszę się do siadu, bo chce pójść do łazienki. Szatyn jednak otwiera oczy w tym samym momencie, w którym zamierzam wstać z łóżka. To się nazywa czujny sen.

- Wszystko w porządku? - pyta miłym głosem, a można by go nawet nazwać czułym. Chociaż może tylko mi się wydaje.

- Tak - odpowiadam lekko zachrypniętym głosem. - Powoli zacznę się szykować, bo niedługo będziemy wychodzić.

- Odwołałem to spotkanie - nieruchomieje na te słowa. Nie, nie to nie może być prawda.

Odwracam się w jego stronę, z całych sił staram się nie rozpłakać, bo naprawdę tego zaczyna się robić zbyt wiele.

- Przysięgam, że umyślnie nie ukryłam przed tobą tej alergii. Nie każ mnie za to co się stało - mój głos zaczyna już drżeć. Jestem dziś wyjątkowo rozchwiana emocjonalnie.

- Anno - zaczyna i wyciąga dłoń w moją stronę. Ja jednak ją odrzucam i na dodatek wstaje i robię kilka kroków do tyłu. - Nie byłem pewien w jakim się obudzisz stanie, więc kazałem przekazać twojemu ojcu, że dziś się nie zobaczymy.

Jestem pewna, że tata teraz umiera z niepokoju o mnie. Do głowy mu przychodzą dziwne myśli, może nawet wyobraził sobie, że Harry mnie skrzywdził.

- Proszę żebyś zadzwonił i powiedział, że jednak dziś się pojawimy.

- Nie - dalej się upiera przy swoim. - Potrzebujesz teraz odpoczynku i żadne emocjonalne spotkanie nie jest dla ciebie wskazane.

- Daj spokój. Nic takiego się nie stało, nie było trzeba mnie zawozić do szpitala.

Głośno wzdycha.

- Tak, bo ja skończyłem studia medyczne i potrafiłem ci dobrze podać adrenalinę - chyba pierwszy raz słyszę o gangsterze, który równocześnie jest lekarzem. Świat jednak nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. - Teraz jednak zalecam ci spokój i odpoczynek.

Wstaje i bardzo powoli się do mnie zbliża. Tym razem się nie cofam.

- Przepraszam cię za to co wczoraj miało miejsce - znów wyciąga w moją stronę dłoń. Dodatkowo intensywnie na mnie spogląda. Wyciąga do niego swoją rękę, a on łączy nasze palce. - Chciałem się z tobą lepiej zapoznać. To naprawdę miał być miły wieczór.

Nie mam pojęcia co mu odpowiedzieć, to jak się we mnie wpatruje wcale nie ułatwia sprawy. Czuję się przez niego osaczona i najchętniej uciekłabym teraz stąd. Lecz to by było zwykłe tchórzostwo, a ja jestem Falcone. A my nie jesteśmy tchórzami.

- W tym co się stało nie było twojej winy - mówię zgodnie z prawdą. Można by nawet stwierdzić, że to ja zawiniłam. O takich sprawach jak alergie pokarmowe powinno się wcześniej informować. A mi to wypadło z głowy.

- Mam nadzieję, że powtórzymy tę kolację. Oczywiście tym razem menu będzie uzgodnione z tobą.

- Najpierw wolałabym się spotkać się z tatą - robi taką minę, że od razu wiem, że nie ma co się spodziewać pozytywnej dla mnie odpowiedzi.

I w tym momencie coś we mnie pęka. Te emocje już tak długo się we mnie nawarstwiają, że w moich oczach pojawiają się łzy, których nie mogę powstrzymać. A tak naprawdę to już nie chce tego w sobie dusić.

Zabieram od niego rękę i odchodzę na bok odwracając się do niego plecami. Cichy szloch jednak wyrywa się z moich ust.

- Anno - słyszę jego delikatny głos i czuję jak kładzie dłoń na moim ramieniu. Automatycznie się wzdrygam. - Nie płacz proszę.

- Dlatego musisz mnie tak traktować? - pytam z pretensją i się do niego odwracam. - Nie możesz odesłać mnie wreszcie do domu? Nie chce mi się wierzyć, że mój ojciec nie chce ci zapłacić. A tak w ogóle to ja mam pieniądze, dołożę do tego co oferuje ojciec i chyba ci wystarczy. Nie jestem dużo warta!

W ciszy wysłuchuje ten mój wykład. Nie krzyczy, że mam się zamknąć co na serio by do niego pasowało.

- To jest naprawdę skomplikowana sprawa. Musisz się jednak pogodzić z tym, że jeszcze tu zostaniesz - do moich oczu znowu napływają łzy, a twarz wykrzywia się. Mam już dość bycia silną.

To nic mi nie daje.

- Mogę ci jednak obiecać, że zrobię wszystko byś lepiej się tu czuła. Nie będziesz już zamknięta w tym pokoju.

- Ale wolna też nie będę - oznajmiam i maszeruję do łazienki. Przynajmniej w tym pomieszczeniu mam chwilę spokoju.

Pov Harry

Nie powiedziałem Annie całkowitej prawdy. Wcale nie odwołałem spotkania z jej ojcem. Po prostu postanowiłem pojechać bez niej co akurat niezbyt się podoba jej ojcu. Humory Jamesa jednak w ogóle mnie nie interesują.

- Jak długo jeszcze zamierzasz przetrzymywać moją córkę. Ja nawet nie wiem czy moja Anna jeszcze żyję! - podnosi na mnie głos. Powinien być trochę ostrożniejszy, na jego szczęście mam słabość do Anny.

- Żyje, i z tego co widzę to my się nie dogadamy.

- Bo ciągle podwyższasz swoje żądania. Powiedź wreszcie czego chcesz za moje dziecko i skończmy to wreszcie - widać, że doprowadziłem go na skraj wytrzymałości. I właśnie o to mi chodziło. W takim stanie dużo szybciej przystanie nie moje warunki.

- Chce poślubić Annę.

Na jego twarzy pojawia się zdziwienie.

- Nie - szybko odmawia czego się spodziewałem.

Jestem od niej sporo starszy i dlatego uznałem, że muszę się za to wziąć w inny sposób.

- No to i tak ją sobie zatrzymam, ale nie będzie miała tak dobrego traktowania. Dalej pozostanie tylko moim więźniem. Naprawdę chcesz dla niej takiego losu?

Liczę na waszą opinię.


ZakładniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz