27

101 20 0
                                    


— Zanim on nie wszedł do naszej rodziny to nic takiego się nie działo — oznajmia mi tata. Siedzi na sofie, a ja stoję oparta tyłem o parapet z kubkiem kawy w dłoni. Może mówić swobodnie, bo znajdujemy się w prywatnej sali Thomasa. Na całe szczęście Oscar miał na tyle taktu by się tu nie pchać.

Mój biedny brat nadal śpi. Cały czas jest pogrążony we śnie spowodowanym przez leki przeciwbólowe. Jego blada twarz i prawie białe wargi wskazują na to jak słaby jest.

— Akurat nie sądzę żeby on miał z tym cokolwiek wspólnego, ale skoro chcesz rozwiązać moje małżeństwo to nie będę w żaden sposób protestować. Lecz moim zdaniem powinieneś działać bardziej zachowawczo — upijam łyka kawa, która jest już zimna. — Jeśli popełnimy jakiś błąd to ja za niego zapłacę.

Tata posyła mi zaszokowane spojrzenie. Wiem, że moje słowa są trudne do przetrawienia, ale nie ma co owijać w bawełnę.

— Nie mów, że cię biję — przewracam oczami na te słowa. Niektórzy sądzą, że jedynie przemoc fizyczna sprawia ból. Harry doskonale wie jak się nade mną znęcać psychicznie. Pozbawienie wolności najbardziej wpływa na człowieka.

— Jedynie ogranicza moją swobodę — dodaje szybko, bo widzę, że tata jeszcze bardziej pobladł. I tak wydaje mi się, że przez te niecałe dwa dni postarzał się z dziesięć lat. A kocham go i chce by jeszcze trochę pociągnął. — Już nie mogę sama opuszczać jego domu.

Tata głośno wzdycha i opuszcza wzrok na podłogę.

— Wiem, że cię zawiodłem kochanie. Powinienem był być bardziej stanowczy, bez zająknięcia oddałem cię facetowi, który na dobrą sprawę mógłby być twoim ojcem.

— Fakt.

Kątem oka dostrzegam, że Thomas porusza swoją dłonią. Ruszam w jego kierunku, bo jestem pewna, że będzie zdezorientowany po tak długim śnie. I nie pomyliłam się, bo od razu rzuca mi się jego zagubiony wzrok.

— Wszystko mnie boli, co się stało? — pyta mnie zachrypniętym głosem.

— Już nie pamiętasz jak ruszyłeś na wariata z nożem. Ty masz więcej szczęścia niż rozumu — odwracam się i posyłam ojcu znaczące spojrzenie. Jeszcze znajdzie się czas prawienie mu kazań.

— Zapomniałeś tatusiu, że nie kopie się umierającego — uśmiecham się, bo skoro ma siłę na żarty to znaczy, że wcale nie jest z nim źle.

— To ciebie nie dotyczy, bo nie umierasz — tata podchodzi do nas z zupełnie innym wyrazem twarzy. Wiem, że zachowuje się w ten sposób by nie zmartwić Thomasa. — A resztę wykładu dostaniesz jak wrócisz do domu.

— Jesteśmy tu sami? — pyta, bo leży na płasko. Nie ma widoku na całe pomieszczenie.

— Tak.

— To dobrze, myślałem, że on przylazł tu za tobą.

— To nie czas żeby zawracać sobie nim głowę — odpowiada mu tata. — Zresztą niedługo rozwiążemy ten problem.

***

— Wujek mnie zabije — marudzi Oscar jak wracamy do domu, jest już po dziesiątej wieczorem, a my oboje mamy wyłączone telefony żeby się do nas nie dobijał.

— W razie czego powiemy, że zabrałam ci komórkę i dla pewności zamknęłam w izolatce — parska śmiechem na moje słowa. Uważam to za małe zwycięstwo, bo dopiero co miał grobowy nastrój.

— Uzna mnie za niedorajdę — gryzę się w język by nie powiedzieć mu, że Harry już o nim tak myśli.

— Ja tam gdzieś co on myśli — dojeżdżamy na miejsce i na podjeździe zauważam ciemnego suwa. Harry ma sporo samochodów, ale tego akurat nie kojarzę.

— O kurwa — na to słowo wypowiedziane przez Oscara już wiem, że ktoś znany mu nas odwiedził. — Wydaje mi się, że zaraz będziesz miała przyjemność bliżej poznać się z moim dziadkiem.

Walę głową w zagłówek i głośno wzdycham.

Na ślubie widziałam rodzinę Harry'ego, ale to wszystko działo się tak szybko, że w ogóle ich nie pamiętam. I tak szczerze to wcale nie mam ochoty się z nimi poznawać.

— Myślisz, że wymówka w postaci migreny przejdzie?

— Nie — odpowiada szybko. Wiem, że ma rację i niestety jeśli nie chce ponieść konsekwencji to muszę zachować się tak jak trzeba. Czyli wejść do salonu i udawać zakochaną w Harrym kobietę.

— No to trzymaj za mnie kciuki — oznajmiam i opuszczam auto. Leniwym krokiem maszeruję do domu. Słyszę rozmowę dwóch osób, a jak wchodzę do salonu to widzę, że oprócz mojego męża jest z nim tylko starszy siwowłosy mężczyzna.

— Anno — Harry obwieszcza moje przybycie i z uśmiechem do mnie podchodzi. Obdarowuje mnie krótkim pocałunkiem w usta. Uważnie mu się przyglądam i mam wrażenie, że nie jest na mnie zły. Przynajmniej taki plus wizyty teścia.

Mój mąż prowadzi mnie w głąb pomieszczenia i siadamy na kanapie. Harry od razu szczelnie owija mnie swoim ramieniem.

— Mam nadzieję, że wreszcie uda mi się bliżej cię poznać — mówi starszy mężczyzna, który zajmuje miejsce naprzeciwko nas. Sprawia wrażenie miłego co jest dziwne. Harry przecież musiał po kimś odziedziczyć swój podły charakter.

— Ja też, ale obecnie mam ciężki okres życiowy — tłumaczę.

— Słyszałem co się obecnie dzieje w twojej rodzinie. Współczuję i wierzę, że Harry pomoże odnaleźć i ukarać winnych ataku na członka twojej rodziny.

Czyli nie ma pojęcia co na ten temat sądzi jego syn. Mam w sobie jednak na tyle taktu, że nie wspomnę o tym.

Subtelnie przyglądam się ojcu Harry'ego i mimo iż podejrzewam, że jest po grubo po sześćdziesiątce to naprawdę dobrze się trzyma. Jego włosy prawie w stu procentach pokrywa siwizna, ale dodaje mu ona pewnego rodzaju uroku.

— Nie musisz jej tak trzymać, nie wygląda jakby miała ci zaraz uciec — mówi do Harry'ego, a mi dyskretnie puszcza oko.

Nie wydaje się być zły.

Liczę na waszą opinię.

ZakładniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz