21

164 21 0
                                    


Zaplatam swoje czarne włosy w dobierane warkocze. Skończyłam już prawą stronę głowy, a teraz męczę się z lewą. Jest to ciężkie zadanie, ale jutrzejszy efekt falowanych włosów mi jutro to wynagrodzi.

— Nie podoba mi się ten pomysł — mówi Harry. Oczywiście, że zmiana ochroniarza na bardziej myślącego, którego dodatkowo nie będzie mu łatwo zastraszyć. Oscar to także nie jest szczyt moich marzeń, bo jego nie da się przekupić.

Przynajmniej mogę liczyć na to, że da się z nim normalnie porozmawiać. Nie będę mówić do siebie.

— Decyzja już została podjęta — oznajmiam pewnym głosem.

— Będzie cię jutro bolała głowa — informuje i do mnie podchodzi. Kładzie się na swoim brzegu łóżka. — Oscar nie da rady ci zapewnić bezpieczeństwa. Nie zamierzam ciągle się zamartwiać, czy ktoś cię nie zaatakował.

— Popadasz w paranoję — wreszcie kończę i drugiego warkocza. Ręce mnie już zabolały. — Do tej pory tylko ty wpadłeś na chory pomysł by mnie porwać. Nikomu innemu nie jestem do niczego potrzebna.

— Jesteś o wiele bardziej cenna niż ci się wydaje — słodko się śmieje. Nie sądzę, że tak myśli, to jest zwykły zabieg by mnie zmiękczyć i bym z większą radością mu się oddała. Nie działa to na mnie, ale udaje, że tak jest, bo i tak nie mam innego wyboru niż seks z nim.

— Jesteś miły, ale musisz wiedzieć, że zdania swojego nie zmienię.

Kładzie dłoń na moim nagim udzie i delikatnie je ściska.

— Będę się bał.

— Potrafię o siebie zadbać.

— Przede mną nie potrafiłaś — czuję, że mnie prowokuje. Chce bym go zapewniła, że od razu coś do niego poczułam. Nie doczekanie jego. Te słowa zostawię na jakieś specjalne okazje. Bez powodu mu tego nie powiem.

— Jeśli dalej nie przestaniesz mnie denerwować to zachowawczo wbiję ci nóż w wątrobę.

Widzę po jego spojrzeniu, że mi nie wierzy. Komuś z zewnątrz mogłoby się to wydać dziwne, ale ja się cieszę, że mnie nie docenia. Będzie mi o wiele łatwiej załatwić pewne sprawy.

— Skoro tak to nie będę się już kłócić — mówi z uśmiechem na ustach i cmoka moje usta. — Ale jeden jego błąd i wracamy do moich zasad. Nie będę narażał mojej ukochanej żony.

Jego dłoń dalej błądzi po moim udzie. Zaczyna sunąć wyżej aż na przeszkodzie stają moje spodenki do spania. Harry jednak szybko się ich pozbywa i jego dłoń zaczyna drażnić moją cipkę. Mój mąż nie lubi tracić czasu i od razu przechodzi do stymulacji łechtaczki.

— Uwielbiam cię Anno — szepcze i przechodzi do muskania mojej szyi. Ja jestem wyjątkowo oszczędna w pieszczotach, ale ani razu mi tego nie wypomniał. Zadawala się z tego co otrzymuje. — Już się nie mogę doczekać kiedy obdarzysz mnie dzieckiem.

Czuję jak cała krew odpływa mi z twarzy. Dziecko? Spodziewałam się, że za jakiś czas wysunie takie żądania, ale już. Od naszego ślubu nie minął nawet miesiąc. Na całe szczęście we mnie jest spirala, o której on nie ma pojęcia. I właśnie zdecydowałam, że prędko to się tego nie dowie.

Nie komentuje jego fanaberii tylko pozwalam mu się dalej dotykać.

Niech sobie myśli, że mu uległam. Ja jednak zrobię to co chce.

***

Cieszę się, że urodziłam się kobietą, ale nie raz zazdrościłam braciom tej swobody. Mężczyźni mają łatwiej. Nie słyszałam by jakiegoś chłopaka ktoś zmusił do ślubu albo przydzielił mu ochroniarza by ten podążał za nim krok w krok. Dlatego też ciężko mi zrozumieć Oscara. Ma swobodę, może robić wszystko co tylko przyjdzie mu do głowy, a i tak wybiera zniewolenie.

Woli ze mną siedzieć niż pracować na swoją pozycję.

Nie twierdzę jednak, że robi źle. Ma prawo postępować w ten sposób. To czego najbardziej mu zazdroszczę to właśnie możliwość dokonania wyboru. Mi ciągle jest coś narzucane.

— Wiesz coś na temat tego czym dokładnie zajmuje się Harry? — powinnam na samym początku spytać ojca w jakiej dziedzinie specjalizuje się mój mąż. Mam nadzieję, że to handel narkotykami lub bronią. Wolałabym żeby nie parał się handlem ludźmi.

Zabrzmi to pewnie szyderczo, ale brzydzi mnie ta forma nielegalnego biznesu. Na moim przykładzie widać, że nawet źli ludzie mają jakąś moralność.

— Widziałem pistolety, ale nie jesteś zbytnio wtajemniczony.

— A gdzie ma magazyn na towar?

— Całkiem niedaleko stąd — po wypowiedzeniu tych słów Oscar uświadamia sobie o co mi chodzi i stopuje grę. Odkłada pada i spogląda na mnie z nietęgą miną. — Nie mam pojęcia po co ci ta informacja, ale chce wierzyć, że nie wpadłaś na jakiś głupi pomysł. Od tych spraw to najlepiej trzymać się z daleka.

Głośno wzdycham. Nie rozumiem czemu Harry aż tak się sprzeciwiał by został on moich ochroniarzem. Nie widziałam jeszcze tak ostrożnego człowieka.

— Harry nie raz mi powtarzał, że to co jego teraz jest i moje. Logiczne więc, że chce zobaczyć mój magazyn.

— Nie — odpowiada i znów uruchamia grę.

A to już jest bezczelność.

— Z tego co pamiętam to ty masz słuchać mnie. Dlatego zaraz wyłączysz tę grę i mnie tam zawieziesz — wznosi oczu ku górze.

Jeśli takie życzenia sprawiają, że ma dość to nie wróże mu długiej współpracy ze mną. Jeśli będzie sprawiał kłopoty to szybko się go pozbędę.

— Wujek urwie mi głowę jak się dowie gdzie cię zabrałem.

— A czy on musi wszystko wiedzieć? A poza tym to nie zakazywał mi odwiedzenia naszych posiadłości — specjalnie tak dobieram słowa żeby go przekonać. Po jego minie jednak widzę, że nadal nie jest pozytywnie nastawiony względem mojego pomysłu.

— Już to widzę — szepcze pod nosem.

— Nawet jeśli mu się to nie spodoba to trochę pomarudzi i przestanie. A jeśli podniesie na mnie głos to się na niego śmiertelnie obrażę — prycha, ale widzę, że się łamie. Jeszcze chwila i mi ulegnie.

— Nie chce nawet myśleć jak będą wyglądały konsekwencje. Obyś naprawdę mnie broniła, bo boję się, że mogę tego nie przeżyć — zrezygnowany wstaje.

Wreszcie czeka mnie jakiś ciekawy wyjazd.

Liczę na waszą opinię.

ZakładniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz