20

183 24 0
                                    


Stoję wpatrując się w widok za oknem. Nie sądziłam, że można aż tak zatęsknić za swoim rodzinnym domem. Wcześniej niechętnie tu wracałam i szukałam byle powodu by tylko się stąd wyrwać.

– Zawsze może dostać zawału, nie jest już młody – oznajmia Thomas wylegując się na moim łóżku. Z nudów co chwile podrzuca niewielką bordową poduszkę.

– Ale nie na tyle stary żeby to się wydarzyło – odwracam się i opieram tyłem o parapet.

Gdybym miała spać w tym łóżku to za nic w świecie bym się nie zgodziła by on się tak na nim rozwalał. Teraz jednak nie przywiązuje do tego aż tak wielkiej wagi.

– U młodszych od niego występuje nagłe zatrzymanie krążenia – mówi to w taki sposób, że od razu wiem o co mu chodzi. Kłamstwem by było stwierdzenie, że nie rozważałam żeby coś mu dosypać lub wstrzyknąć. Boję się jednak konsekwencji. Przy ewentualnej sekcji zwłok łatwo by się dało wykryć co było przyczyną zgonu.

A ja stałabym się pierwszą podejrzaną. Jego rodzina domagałabym się szeroko rozumianej sprawiedliwości i tak skończyłabym z kulką w głowie. Odzyskałabym wolność, ale za cenę życia.

– Wolałabym żeby przydarzył mu się wypadek.

– Sądzę, że kolejny w krótkim czasie może być bardzo podejrzany — kolejna głupia wymówka. Ani razu Harry mi nie zasugerował, że podejrzewa kogoś z mojej rodziny o ten zamach. Zresztą osoba posiadająca tylu wrogów mu się liczyć z tym, że jest pod ciągłym ostrzałem.

— Wykręcasz się — komentuje.

— Ty nie dostałaś aż takiej reprymendy od ojca jak ja. Uprzedził mnie co mi zrobi jak dalej będę szkodził interesom rodziny.

Czyli tatuś też nie pomaga mi na tyle na ile obiecywał. Na pewno to zapamiętam i w odpowiednim czasie odpłacę tym samym.

— Jak ci tam jest? — nagle zmienia temat. Przyjechałam ponad godzinę temu, a on dopiero po raz pierwszy zadał to pytanie.

Możliwe, że gdybym odrobinę ubarwiła historię to sprawiłoby, że on szybciej i skuteczniej by zaczął działać. Lecz istnieje też możliwość, że wyszłoby to szybko na jaw i moja sytuacja by się pogorszyła. A krzywda mi się nie dzieje.

— Nie jest źle. Spodziewałam się, że będzie gorzej.

Drzwi się otwierają, a przez nie wchodzi uśmiechnięta Aurora. Wcześniej do mnie pisała i dzwoniła, ale ja skąpo odpowiadałam. Nie ważne jednak ile będę udawać, że jestem na nią zła to nie zmieni to faktu, że za nią tęsknię.

Nic nie zastąpi możliwości zwierzenia się przyjaciółce.

— Idź sobie już — rozkazuje spoglądając na Thomasa. Ten niechętnie podnosi się z mojego łóżka i z grymasem na twarzy wychodzi. Wydaje mi się, że szepcze sobie coś tam pod nosem, ale nie zwracam na to większej uwagi.

Wreszcie zostajemy same. Przez chwilę trwa między nami cisza, ale ona ją przerywa.

— Mam nadzieję, że on cię dobrze traktuje. Początki przeważnie są ciężkie, ale później wszystko się ułoży. Zobaczysz — zapewnia mnie. To co ona mówi jest przykre. Nalega mnie bym po prostu pogodziła się z losem.

To właśnie pokazuje jak różne mamy natury.

— Nie mam zbyt wiele powodów do narzekania — przez to jaka ona jest nie mogę z nią porozmawiać swobodnie.

Siadam na bordowej sofie, a Aurora szybko do mnie dołącza.

— Wolałabym jednak by spędzał ze mną mniej czasu — na jej twarzy pojawia się zdziwienie.

— To, że chce być przy tobie bardzo dobrze rokuje. Szybciej się do niego przyzwyczaisz i zaakceptujesz zaistniałą sytuację — jej słowa są cholernie przykre, a najgorsze jest to, że ona mówi całkiem serio. Dla niej nie ma innej opcji niż pogodzenie się z tym co przygotował los.

Nie ma dla niej nawet odrobiny woli walki. Co jest wręcz przygnębiający.

— Nie sądzę żebym coś do niego poczuła, więc wolałabym spędzać z nim niezbyt wiele czasu — kładzie dłoń na moim kolanie. Wiem, że stara mi się dodać otuchy. — Wiem, że mój nowy wzbudza w tobie same negatywne wspomnienia, ale będę zadowolona jak co jakiś czas będziesz mnie odwiedzała.

— Oczywiście, że będę przyjeżdżała. Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie zamierzam z ciebie rezygnować — uśmiecham się na jej słowa. Ona doskonale wie jak poprawić mi humor. Szkoda, że nie mogę jej zabrać ze sobą.

***

Piję latte w salonie, a Oscar siedzi obok mnie i gra na załączonej do telewizora konsoli. Na początku sądziłam, że Harry przesadza mówiąc, że jego siostra pozbyła się problemu, ale teraz widzę, że on nie nadaje się do tego świata.

Chociaż to wcale nie jest wada. Nie krzywdzi ludzi, i cieszy się z małych rzeczy takich jak gra.

— Jeśli chcesz to mam drugiego pada — proponuje, bo najwyraźniej pomyślał, że się nudzę. Skorzystałabym, ale nigdy nie przejawiałam zainteresowania wszelkiego rodzaju grami. Wolałabym sobie włączyć jakiś film, ale nie mam serca mu przerywać.

Mój mąż ciągle mu prawi kazania.

— Wolę popatrzeć.

— Wiem, że czujesz się tu uwięziona, ale w domu też są się dobrze spędzać czas — po moich ostatnich długich zakupach Harry odprawił mojego ochroniarza i przydzielił mi takiego, który może gdzieś ze mną jechać na zaledwie dwie godziny.

Oczywiście starałam się z nim dogadać, ale to jakiś cholerny służbista nie chciał nawet podjąć ze mną rozmowy.

— Traktuje mnie jak jakieś dziecko.

— Bo mu na tobie zależy. Tylko nie myśl, że go bronię, wiem w jaki sposób doszło do waszego małżeństwa i choćby z tego powodu powinien bardziej o ciebie dbać.

— Najwidoczniej uważa, że może mnie zamknąć w domu. Zachowuje się zupełnie tak jakby wyjście na zakupy i posiedzenie w kawiarni było zbrodnią.

Posyła mi słodki uśmiech.

— Nie masz pojęcia jak bardzo chętnie bym ci potowarzyszył w tej kawiarni. Mogę nawet taszczyć zakupy byleby tylko nie musieć męczyć się z tymi narkotykami. Wujek jednak wprost mi powiedział, że na ochroniarza się nie nadaje, bo nawet strzelać nie umie.

— Ale ja umiem. I to bardzo trafnie — dodaje odwracając głowę w jego stronę. — Dlatego powiem dziś Harry'emu, że to ty będziesz moim ochroniarzem. I nie będę chciała słyszeć nawet jednego słowa sprzeciwu.

Liczę na waszą opinię.

ZakładniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz