– Jak długo zamierzasz tu jeszcze zostać? – pyta ojciec Thomasa podczas kolacji. Minęły już cztery dni odkąd obiecał mi, że uwolnię się od Harry'ego. Może i jestem zbyt niecierpliwa, ale chciałabym żeby to już nastąpiło.
– Myślę, że zaczekam do ślubu Anny. W końcu to ma się odbyć tak szybko – na samą myśl o tym wydarzeniu robi mi się niedobrze.
– Doskonały pomysł – komentuje Aurora na co mój brat posyła jej pełne politowania spojrzenie. Nie jest żadną tajemnicą, że on za nią nie przepada. Często okazuje to zbyt ostentacyjnie.
Nagle telefon taty zaczyna dzwonić. Spogląda na wyświetlacz i od razu odbiera połączenie. To musi być ktoś ważny.
Prowadzi szybką i dość małostkową rozmowę. Wnioskuje z niej jednak, że ktoś został ranny. Oby to Harry, a nie żaden z moich braci.
Całkowicie się jednak uspokajam widząc uśmiech posłany mi przez mojego brata. To informacja o śmierci Harry'ego.
Staram się nie okazywać żadnych emocji tylko czekam razem z resztą na to co usłyszę od ojca. Oby to były dobre wieści.
– Harry Styles został postrzelony, jego stan jest poważny – i to jest to czego nie chciałam słyszeć. On do cholery miał być martwy!
– Ale jak to? – dopytuje Aurora, ale ojciec już jej nie odpowiada tylko wychodzi wołając ze sobą Thomasa. Kurwa czemu wszystko w moim życiu musi się pierdolić! Co za pech!
Nie dziwię się, że ojciec skojarzył fakty, każdy głupi by się domyślił, że ja lub Thomas mamy z tym coś wspólnego. Oczywiście poza Aurorą, ale ona się nie liczy. Jej od realnienie co chwila się ujawnia.
– Ciekawe kto to mógł zrobić – mówi jak już zostajemy same. Ktoś z boku mógłby pomyśleć, że to ironia. Ja jednak znam ją już tak długo, że wiem iż ona nie domyśliła się prawdy.
Świadomość, że cały plan poszedł na nic sprawia, że całkowicie tracę apetyt. Wstaję i maszeruje do swojego pokoju.
Jest w stanie ciężkim, więc nie można wykluczyć, że jednak umrze i będę miała go z głowy.
***
Zamiast do siebie pomaszerowałam do pokoju mojego brata i z niecierpliwością czekam aż się zjawi. Wiem, że ojciec nic mu nie zrobi. Gorzej jednak jak Harry się domyśli kto zorganizował na niego atak. Z drugiej jednak strony to czemu miałby się domyśleć. On pewnie ma całą masę wrogów i nie jeden czeka tylko na jego śmierć. Nie będzie problemu żeby znaleźć kozła ofiarnego.
Jak tylko Thomas wkracza do pomieszczenia to od razu wstaje na baczność. Widać po nim, że jest mocno wkurzony.
– Zapierdole tego kretyna – mówi wściekle. – Zapewniał mnie, że on nigdy nie chybia.
Czyli chodzi o snajpera. To chyba trzeba mieć mojego pech żeby trafić na snajpera, który nie potrafi zabić swojej ofiary.
– Specjalnie kazałem mu trafić w serce i głowę. Chciałem mieć pewność, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. A nie to, że on tylko raz go trafił to jeszcze kula minęła serce o kilka cali.
Nawet nie wiem co mu teraz odpowiedzieć. Wiem, że się bardzo starał, ale mimo wszystko nie załatwił sprawy. A ja jestem strasznie zawiedziona i zła na swój los.
– To jeszcze nie koniec złych wieść. On chce byś go odwiedziła – rozszerzam oczy na te słowa.
– Podejrzewa mnie o to?
Przecież jak on będzie miał chociaż cień podejrzeń, że mam coś wspólnego z tym atakiem to na pewno już mnie nie puści do domu. Co ja gadam on mnie za to od razu zabije!
– Na pewno mnie – oznajmia spokojnym tonem Thomas. Uważnie mu się przyglądam by sprawdzić czy mnie nie okłamuje. Wydaje mi się jednak, że jest szczery. – W takim wypadku rozmawiałby z ojcem w zupełnie inny sposób.
Chociaż to.
– Myślisz, że uda mi się w jakiś sposób od tego wykręcić.
– Nie sądzę – robię zirytowaną minę, ale cóż. Życie to nie tylko przyjemności, więc muszę tam iść.
Po tym jak zostałam uprowadzona nie wolno mi samej opuszczać domu. Podobno ze względów bezpieczeństwa, ale ja i tak sądzę, że to było polecenie mojego niechcianego narzeczonego. Nie sprzeciwiam się temu. Mam nadzieję jak najszybciej odbyć te spotkanie.
Spróbuję też namówić go by przesunąć ten ślub. Nie chce by on odbył się już za miesiąc co usłyszałam wczoraj. Byłam jednak pewna, że on tego nie dożyje, więc nie brałam tych słów aż tak bardzo do siebie.
Kierowca zawozi mnie do szpitala. Leniwie opuszczam auto i ruszam w stronę budynku. Za mną podąża jeden z ochroniarzy. Szybko dowiaduję się gdzie leży Styles i do niego idę. Niestety pracownik nie wchodzi ze mną do środka.
Podejrzewałam, że Harry będzie wyglądał dużo gorzej. On jednak wcale nie przypomina człowieka nad grobem. Stwierdzenie, że jest w stanie ciężkim jest mocno przesadzone.
– Anna – mówi na mój widok. Po głosie słychać, że jest wyraźnie wymęczony. – Podejdź do mnie.
Niepewnym krokiem się do niego zbliżam.
– Jeśli jesteś zmęczony to mogę sobie pójść. Jutro przyjdę.
– Nie – szybko zaprzecza.
Chwytam stojące obok krzesło i ustawiam je obok jego łóżka. Zajmuje miejsce obok niego, bo tak naprawdę to nie mam innego wyjścia.
– Pewnie nie masz ochoty tu ze mną siedzieć – kiwam nieznacznie głową, bo nie ma sensu go w tej kwestii okłamywać. Niech nie robi sobie zbędnych złudzeń. – Rozumiem, nie poznaliśmy się dobrze, a ja chce byśmy wzięli ślub. To musi być dla ciebie trudne.
Cholera, nie sądziłam, że to możliwe, ale ta kulka sprawiła, że choć odrobinę zaczął logicznie myśleć. Może jednak uda mi się na tym zamachu coś zyskać.
– To może przełożymy ten ślub, potrzebuję przynajmniej pół roku żeby wszystko dobrze przygotować.
– Nie ma mowy – od razu niweczy wszystkie moje plany. – Aż tak naćpany lekami przeciwbólowymi nie jestem. Wszędzie powołuj się na moje nazwisko i wszelkie sprawy szybko się rozwiążą.
Wyciąga dłoń w moją stronę. Jestem tak zła, że nie podejmuję żadnej interakcji.
– Przyzwyczaisz się do mnie. Teraz jesteś wściekła, ale za jakiś czas uznasz, że to wcale nie takie złe.
W to nigdy nie uwierzę.
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to dostaniecie dziś jeszcze jeden.
CZYTASZ
Zakładniczka
FanfictionRzadko kiedy sprawy toczą się takim torem jaki to zaplanowaliśmy. Tym razem jednak wszystko wymknęło się spod kontroli.