Droga do domu nie mija mi w aż tak luźniej atmosferze jak się tego na początku spodziewałam. Z tyłu głowy nadal mam myśli, że zostałam ze wszystkim sama, stworzenie planu i wykonanie go pozostaje jedynie w moich rękach. To mnie trochę przeraża, bo nie mam możliwości popełnienia błędu. Wszystko musi być dopracowane w stu procentach.
Wchodzę do swojego pokoju i dopiero teraz czuję pewnego rodzaju ulgę. Znajome miejsce ma na mnie pozytywny wpływ. Ściany pokryte są moim ulubionym fioletem. Moje wielkie łóżko zaścielone jest bordową pościelą.
Pomieszczenie jest bardziej ogarnięte niż je zostawiłam. Ten wyjazd nie był planowany, więc zajęłam się pakowaniem, a nie pilnowaniem bym zostawić po sobie względny porządek. Lecz z tego co widzę to Ally to ogarnęła.
Usadawiam się na łóżku, w którym spędziłam mnóstwo przyjemnych chwil. Może to sprawi, że dostanę większego natchnienia.
Nagle drzwi do mojego pokoju zostają gwałtowanie otwarte, a przez nie wpada Aurora. A to oznacza, że to już koniec mojej ciszy i spokoju.
Nie mam możliwości nawet wstać, bo ona podbiega do mnie i przytula. Przez chwilę nic nie robię, ale nie chcąc jej sprawić przykrości także ją obejmuje
- Nie masz pojęcia jak się o ciebie zamartwiałam. On przez tak długi czas nie dawał żadnych informacji - pierdolony chuj brał wszystkich na przeczekanie. Nie potrafię się pozbyć myśli, że to wszystko od samego początku było przez niego ukartowane.
Tylko nie potrafię zrozumieć po co. Nie należy on już do najmłodszych, ale nie sądzę, żeby miał jakikolwiek problem ze znalezieniem chętnej kandydatki na żonę.
Osuwa się ode mnie i spogląda mi w oczy. Ja nie umiem udawać radości, że wróciłam.
- Wiesz jakie konsekwencje będą tego wszystkiego? - milczy, ale sama jej mina już wszystko mówi. Aurora nigdy nie potrafiła ukrywać swoich prawdziwych emocji. Zawsze można było z niej czytać jak z otwartej księgi.
- Małżeństwo ze starszym od siebie mężczyzną to wcale nie jest koniec świata - tłumaczy po chwili. Dla niej to jest normalne, bo różnica wieku między nią, a moim ojcem jest jeszcze większa. Ona może i zgodziła się na taki los, ale ja nie zamierzam.
- Tu nie chodzi tylko o jego wiek. Nie zamierzam być z facetem, który traktuję mnie jak rzecz. On sobie ubzdurał w głowie, że może mnie kupić. Tak jednak nie jest.
Odsuwam się od niej i podchodzę do bordowego welurowego fotela. Siadam w nim by nie zajęła miejsca obok mnie. Jak jestem zła to wolę żeby nikt nie naruszał mojej przestrzeni osobistej.
- Wiem, że to dla ciebie trudne, ale z czasem się do tego przyzwyczaisz - posyłam jej zdziwione spojrzenie. Jak mam się do czegoś takiego przyzwyczaić? To jest godzenie w moją wolność osobistą!
Blondynka milknie widząc, że nie przekona mnie już swoimi argumentami.
- To może zmieńmy temat - proponuje dla rozluźnienia atmosfery. Nie wiem czy nie jest już na to zbyt późno, bo straciłam ochotę już na jakiekolwiek dyskusje.
Nie wypowiadam, więc ani słowa więcej, bo liczę na to, że zrozumie co się dzieje i sobie pójdzie. Aurora jednak nie podejmuje aluzji lub jej w ogóle nie rozumie. Szczerze to obstawiam to drugie.
- Pewnie potrzebujesz się zrelaksować po tych przeżyciach - kręcę przecząco głową. Owszem uwielbiam zakupy, ale dziś nie mam na nie ochoty.
I chyba właśnie teraz dociera do niej, że nie mam ochoty na jej towarzystwo.
- To odpocznij - mówi i wychodzi.
Może i nie potraktowałam jej w porządku, ale mam teraz dużo większe zmartwienia na głowie i ona powinna to zrozumieć.
***
Opuszczam łazienkę mając na sobie jedynie błękitny szlafrok i turban tego samego koloru na głowie. Potrzebowałam odświeżenia, to że zostałam zmuszona do dzielenia łazienki z Harrym jest dla mnie uwłaczające.
Nagle zauważam siedzącego w fotelu mojego starszego brata Thomasa.
- Tęskniłaś za mną? - pyta z uśmiechem na ustach.
- To się okaże - robi zdziwioną minę. - Powiedź mi najpierw co sądzisz o pomyśle tego małżeństwa.
Już po samym spojrzeniu wiem, że na tym członku rodziny się nie zawiodę. Przynajmniej jeden po mojej stronie.
- Nie możemy pozwolić na takie upokorzenie. On ma zapłacić za to co zrobił, a nie jeszcze dostać nagrodę.
- Nie nazywaj mnie nagrodą! - warczę w jego stronę, a on szepcze ciche przepraszam.
- Bądź co bądź trzeba znaleźć jakieś logiczne rozwiązanie tego problemu. A najlepsze będzie śmierć - od razu domyślam się o kogo chodzi i nie mam w sobie ani grama litości dla niego. Postanowił zrujnować moje życie to niech teraz straci swoje.
- Myślę, że to będzie idealne rozwiązanie. Postaraj się jednak działać szybko, bo chce by to wszystko było już dla mnie tylko przykrym wspomnieniem - wchodzę do garderoby, a tam wybieram sobie ubranie. Jest ciepło, więc krótkie szorty i bluzka na ramiączka zdecydowanie wystarczą.
Wracam, a Thomas dalej zajmuje to samo miejsce. Wolałabym by od razu wziął się do roboty.
- Znasz może jakieś hasła do jego systemu ochronnego? - kręcę przecząco głową. Może i miałam możliwość je poznać, ale nawet przez myśl mi nie przeszło, że będę musiała tam wrócić.
W tamtym momencie nie zależało mi nawet na zemście. Jedyne czego pragnęłam to powrót do domu.
- Kojarzysz jakieś zachowania, które choć odrobinę by nam ułatwiły sprawę - myślami jeszcze raz przelatuje przez ten okres. I nic, żadnego przydatnego wspomnienia.
Teraz jak się nad tym tak zastanawiam to widzę jak lekkomyślnie postępowałam. Podstawową rzeczą jest obserwacja swojego wroga. Ja to zaniedbałam. Skupiłam się tylko na tym by jak najszybciej uwolnić się z tego piekła.
- Niestety.
- To będzie odrobinę trudniej - wstaje i leniwym krokiem się do mnie zbliża. Łapie moją twarz w swoje dłonie i składa pocałunek na moim czole. - Bądź jednak pewna, że zrobię wszystko co tylko będzie w mojej mocy by jak najszybciej się tylko da Harry Styles zniknął z tego świata.
Z niecierpliwością czekam na tę informację
Liczę na waszą opinię.
CZYTASZ
Zakładniczka
FanfictionRzadko kiedy sprawy toczą się takim torem jaki to zaplanowaliśmy. Tym razem jednak wszystko wymknęło się spod kontroli.