18

195 25 0
                                    


Współżycie z Harrym nie okazało się aż takie tragiczne jak się tego spodziewałam. Na samym początku zadbał o moje potrzeby co było dla mnie nie małym zaskoczeniem. Wylizał mnie i upewnił się, że to mi jest dobrze.

I teraz siedzimy przy śniadaniu, a on co chwilę stara mi się przypodobać. Jakbym przyglądała się temu z daleka to jeszcze bym pomyślała, że coś do mnie czuję. Lecz ja znam okrutną prawdę i nie dam się łatwo zwieść.

— Mam nadzieję, że ten dom przypadł ci do gustu. Jeśli cokolwiek ci przeszkadza to wystarczy jedno słowo — nic mu nie odpowiadam tylko upijam łyka kawy. Nie chce się z nim od razu kłócić, ale nie zamierzam też udawać przykładnego małżeństwa.

— Cześć wujku — nagle dociera do mnie męski głos. Odwracam głowę i widzę chłopaka. Wydaje się być w moim wieku. Wysoki szatyn o szczupłej budowie ciała.

Spoglądam na Harry'ego i poznaje, że nie jest on zadowolony z odwiedzin członka swojej rodziny.

Młody mężczyzna nic sobie jednak nie robi z poirytowanej miny Stylesa tylko przysiada się do stołu. I tak się składa, że zajmuje miejsce naprzeciwko mojego.

— My się chyba jeszcze nie znamy — mówi. — Jestem Oscar — jego głos jest miły. Sprawia wrażenie przyjemnego człowieka. W ogóle nie przypomina Harry'ego.

— Syn mojej siostry — dopowiada Harry.

Na naszym weselu było sporo osób większość pierwszy raz na oczy widziałam i szczerze to nawet nie zawracałam sobie głowy by ich poznać. Nie pytałam też Harry'ego o członków jego rodziny. Nie wiedziałam też, że ma jakiekolwiek rodzeństwo.

— Miło cię poznać — nie należę do osób, które dyskryminują kogokolwiek ze względu na krewnych, więc nie zamierzam być dla niego nie przyjemna.

— Wiem, że obiecałem twojej matce, że znajdę ci jakieś zajęcie, ale jak pewnie wiesz teraz nie mam do tego głowy. Planuje zabrać gdzieś Annę — na te słowa odwracam głowę w jego stronę. Planuje podróż poślubną. Szkoda jednak, że nie zapytał mnie nawet gdzie chciałabym jechać.

Owszem widać, że się stara, ale z marnym skutkiem. Podejmując za mnie decyzję na pewno u mnie nie zaplusuje.

— A gdzie jedziemy? — dopytuje.

Obaj na mnie spoglądają. Nie przeszkadza mi to, nie raz byłam w centrum uwagi.

— Dziś to omówimy skarbie — odpowiada mi z lekkim uśmiechem.

Nie rozumiem tego zachowania. Jeszcze gdyby z nami siedziała jakaś obca osoba, a on udaje przed własną rodziną. To jest dla mnie nie zrozumiałe. Skoro mu jednak zależy to możemy dalej ciągnąć ten spektakl.

— Możesz więc wracać do domu — mówi do chłopaka, a ja w locie wychwytuje, że wymyślił cały ten wyjazd tylko po to by się go pozbyć z własnego domu. — Nie będzie mnie przez jakiś czas.

Niezbyt to miłe.

— To zaczekam — odpowiada niestrudzony na co mam ochotę parsknąć śmiechem. — W ogóle nie musicie się śpieszyć.

— Prędko też nigdzie nie pojedziemy. Nic jeszcze nie jest ustalone, a ja nie wybiorę się na niezaplanowaną podróż.

Z ogromną przyjemnością wkopuje mojego niechcianego męża. Niech się męczy ze swoim siostrzeńcem.

— O to super — mówi Oscar robiąc sobie kanapkę. — W tym czasie mogę zostać ochroniarzem Anny.

Harry wyraźnie już zirytowany wznosi oczy ku górze.

— Moja żona potrzebuje prawdziwego ochroniarza. Nie będę ryzykował jej bezpieczeństwem, bo ty sobie tak chcesz. Jak tak bardzo chcesz się czymś zająć to moi ludzie ci coś znajdą

Ten drugi już otwiera usta żeby coś powiedzieć, a ja wykorzystuje to zamieszanie i wychodzę rzucając szybko, że muszę gdzieś zadzwonić. Nie mam jednak zamiaru tego robić gdyż nadal jestem obrażona na swoją rodzinę.

***
Byłam już wcześniej w tym domu i miałam możliwość zwiedzania go, lecz wtedy będąc przekonaną, że już nigdy tu nie wstąpię. Los jednak chciał inaczej dlatego dziś chodzę po tym miejscu i patrzę na nie w kryterium domu.

Owszem moi bracia zapewniali, że długo tu nie spędzę, ale obiecywali też, że do tego ślubu nie dojdzie, więc nie wiem jak serio brać ich słowa.

Wchodząc do kuchni od razu natrafiam na tą dziewczynę, która ostatnio przeze mnie oberwała. Ona zapewne też nie pałała szczęściem na wieść o tym ślubie.

— Hej — odzywam się do niej. Nie zauważyła, że wchodzę, bo była odwrócona do drzwi plecami, więc na dźwięk mojego głosu prawie wpada na szafki.

— Przepraszam, nie zauważyłam pani — mówi Angela drżącym głosem.

— Nie szkodzi.

Powoli się do niej zbliżam żeby jeszcze bardziej jej nie wystraszyć. Ta biedna dziewczyna i tak się nacierpiała.

— Nie wiem na ile uznasz za wiarygodne moje słowa, ale obiecuję, że nie pozwolę by teraz ktoś cię tu krzywdził. Harry nie miał prawa cię bić za to, że nie widziałaś o mojej alergii. On sam nie miał o niej pojęcia.

— Powinnam była się zapytać zanim wydałam jedzenie — a ta dalej się obwinia. Harry musi być strasznym pracodawcą skoro ta dziewczyna w ten sposób reaguje.

Ja z kolei jestem przekonania, że z ludźmi trzeba współpracować. Szanować ich. A oni później nam za to odpłacą. A im więcej ma się osób po swojej stronie tym łatwiej.

— Bzdura.

Posyłam jej delikatny uśmiech, a ona wreszcie go odwzajemnia.

— Mój mąż — te dwa słowa ciężko przechodzą mi przez usta. Dalej nie mogę uwierzyć w to co się wczoraj stało. — Powiedział, że to ja mam podejmować wszelkie decyzję w tym domu. A ja właśnie chce dać ci podwyżkę za niedogodności, które ostatnio cię spotkały.

Wydaje się być zaskoczona moimi słowami.

Wyglądam aż na taką podłą? Oby nie.

— Nie musi pani — łapie ją za dłonie i znów się do niej uśmiecham.

— Ale chcę.

W jej oczach coś się zmienia. Jest mi wdzięczna. A to oznacza, że jak ją o coś poproszę to mi nie odmówi. Co z całą pewnością mi się przyda. 

Liczę na waszą opinię.


ZakładniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz