28

102 16 1
                                    


— Tak nie wygląda szczęśliwa kobieta — staram się zachować spokój na tą zaczepkę ze strony mojego ojca. Odkąd tylko Anna poszła do naszej sypialni to raz po raz mi dogryza.

— Właśnie wróciła ze szpitala, nie oczekuj, że będzie się co chwilę uśmiechać — tłumaczę i mam nadzieję, że zaraz zakończy tą swoją niezapowiedzianą wizytę. Cholernie mnie już irytuje. Na każdym kroku stara mi się udowodnić, że popełniłem błąd nalegając na ten ślub. Osobiście jednak niczego nie żałuję.

— Myśl co chcesz. Jest prześliczna, więc nawet ci się nie dziwię, ale jeśli nie zaczniesz się o nią starać to nic z tego nie będzie.

— Ona jest już moją żoną — przypominam, bo widocznie skleroza już zaczyna atakować ojca. Oby szybko nie postępowała.

— I co myślisz, że jakiś papierek sprawi, że ona nagle będzie ci całkowicie oddana. Najmocniejsze rany zadają najbliższe nam osoby. Jeśli będziesz ją przytłaczał to prędzej czy później wbije ci nóż w plecy — prycham na słowa taty. Owszem Anna zabiła, ale to było w obronie własnej. Działa wtedy pod wpływem ogromnych emocji. Nie sądzę żeby to się powtórzyło.

— Moja żona to rozpieszczona bogata dziewczyna. Przy mnie ma dobre i wygodne życie, z którego na pewno nie zechce zrezygnować.

Oczywiście, że wolałbym by była ze mną z miłości. Chciałbym żeby czuła do mnie to co ja do niej, lecz teraz gdy mogę ją pieprzyć kiedy tylko najdzie mnie ochota to też dobrze. Nie będę się nad sobą użalać.

— Jesteś dobrym strategiem synu, ale nie masz pojęcia o relacjach międzyludzkich. Mam nadzieję, że to cię nie zgubi.

Nic mu nie odpowiadam, bo wiem, że mam rację. Ze strony Anny nic mi nie grozi, ona jest już moja.

Pov Anna.

— Czemu nie poszedłeś na naradę rodzinną? — pytam Oscara zajadając sałatkę makaronową. Kucharka na szybko zrobiła mi coś lekkiego na kolację. Nie wydaje się on być mocno związany ze swoimi bliskimi.

Najpierw przyniósł mi jedzenie, a teraz jeszcze dotrzymuje mi towarzystwa zamiast iść pogadać ze swoim dziadkiem.

— Jak będą coś ode mnie chcieli to zawołają — odpowiada siedząc na sofie i zajadając orzeszki.

Dziwne, że nie włączają go do swoich planów. Jest mężczyzną, takim w życiu jest dużo prościej, oni nie muszą się zbytnio starać, a i tak dostają wszystko na tacy.

— Powinieneś się wyspać, bo jutro z samego rana chce jechać do brata — kiwa głową na tak. Podoba mi się to, że on nie szuka ciągle wymówek. Pomaga mi w tym na czym mi zależy.

— Gadałem z twoim bratem, wydaje się być fajny — nazwanie tak Davida to lekka przesada. On jest co najwyżej znośny. I to w swoich najlepszych momentach, ale biorąc pod uwagę z jakimi ludźmi on obcuje to nie wykluczone, że taki mój brat jest dla mnie okej.

— Wolę Thomasa — odpowiadam zgodnie z prawdą.

— Co ja bym dał za chociaż jednego brata — zaciekawiona odstawiam sałatkę na stolik.

— Jesteś jedynakiem? — pytam, a on kiwa głową. Szczerze to nie raz zastanawiałam się jak to jest być jedynym dzieckiem swoich rodziców. — Musiałeś mieć fajnie. Nikt cię nie zaczepiał, nie zabierał twoich rzeczy bez pytania. Chociaż pewnie nie miałeś się z kim bawić.

Moi bracia bywają irytujący, ale w razie potrzeby to przynajmniej wiem, że mam na kogo liczyć. Jestem pewna, że jeśli poprosiłabym któregoś o pomoc to na pewno by mi nie odmówił.

— No. Dlatego żałuję, że nie ma brata ani siostry. Nigdy też nie potrafiłem zgromadzić wokół się zbyt wielu kolegów — w jego tonie wyczuwam smutek. To co mówi jest dziwne, bo to naprawdę przystojny mężczyzna.

— Mnie też mało kto lubił. Większość bała się samego nazwiska. Najlepszy kontakt miałam z Aurorą, ale obecnie on się odrobinę zerwał.

Szczerze to zaczynam już za nią tęsknić. W obecnej sytuacji tym bardziej potrzebuję kogoś komu będę mogła się wygadać.

— Z tego co zauważyłem to ona jest trochę sztywna — parskam śmiechem na jego słowa.

— Ona tylko sprawia takie wrażenie. Jest perfekcjonistką i za wszelką cenę chce na każdym zrobić dobre wrażenie.

Lubię Ro, ale za nic w świecie nie chciałabym się stać taka jak ona. Przeraża mnie możliwość, że mogłabym zacząć działać tak by wypaść jak najlepiej w oczach innych ludzi. Nie chce żyć dla innych.

— Wolę ciebie.

Nagle drzwi się otwierają, a my oboje się spinamy.

— Co ty tu robisz? — Harry kieruje to pytanie do Oscara. Ten od razu wstaje z sofy.

— Przyniosłem Annie sałatkę — informuje stając na baczność. Ja dalej siedzę na swoim miejscu, bo jeszcze tego by brakowało bym działa pod jego dyktando.

— Dobrze, ale po cholerę tu zostałeś? Nie jesteś tu do niczego potrzebny.

Chłopak spuszcza wzrok na podłogę, a mi robi się go ogromnie żal. Nie mogę pozwolić go tak traktować.

— Dotrzymał mi towarzystwa, bo go o to poprosiłam.

Harry spogląda do mnie, lecz każe też Oscar'owi opuścić pomieszczenie. Chłopak w pośpiechu wychodzi.

— Wolałbym byś to mi takie rzeczy mówiła, Dlatego też ja jutro z tobą pojadę do szpitala.

To jest dokładnie to czego usłyszeć nie chciałam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZakładniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz