11

251 30 8
                                    


Jestem dorosłym facetem, który przejmuje się humorami młodej dziewczyny. Nie powinienem pozwolić Annie się tak zachowywać. Jeśli teraz się nauczy takiego zachowanie to później może być tylko gorzej. Lecz jak tylko myślę sobie, że miałbym teraz ją ukarać to wszystko się we mnie buntuje. Zadurzyłem się w niej o wiele bardziej niż na samym początku się tego spodziewałem.

Swoją złość postanawiam więc wyładować na tej kretynce, która ma zbyt długi język. Zapomniałem jej dosadnie wytłumaczyć, że ma siedzieć cicho, ale nie pomyślałem też, że od razu zacznie skarżyć się Annie.

Wchodzę do kuchni i tam właśnie znajduje się Angela.

— Pracujesz tu już jakiś czas i nadal nie wiesz jak masz się zachowywać — zaczynam zimnym tonem. Wystraszona się do mnie odwraca. Dobrze, teraz jest właśnie czas na strach. — Nie masz prawa się na mnie skarżyć.

— Ale ja... — wchodzę jej w słowa, bo nie interesuje mnie to co ma mi do powiedzenia. Liczy się to, że mnie zawiodła.

— Zrozum wreszcie, że mogę cię nawet zabić i nikt nawet się tym nie zainteresuje.

— Pani Anna sama się domyśliła — szybko wtrąca.

To nawet logiczne, bo Anna nie jest głupią idiotką. Cieszy mnie to, ale niestety czasem to będzie mocno utrudniało sprawę.

— To powinnaś zaprzeczać. Anna ma lepsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się służbą. I na pewno długo by nie drążyła tematu.

Dziewczyna spuszcza wzrok na podłogę. Powinna oberwać za swoją niesubordynację, ale nie chce by Anna znowu uznała mnie za potwora. Teraz muszę zrobić wszystko by przekonać ją do siebie, a nie sprawić, że nie będzie mogła na mnie patrzeć.

— Nie mów o tym głośno, ale Anna zostanie moją żoną Masz jej słuchać, ale nie zapominaj, że to ja mam ostatnie słowo! To dla mnie pracujesz!

— Rozumiem — odpowiada drżącym głosem.

— Przez kilka dni nie pokazuj jej się na oczy, niech Elle przejmie twoje obowiązki — oznajmiam i opuszczam kuchnię. To uwłaczające, że muszę się przejmować takimi błahostkami, mam o wiele ważniejsze sprawy na głowie.

Teraz muszę zrobić wszystko co w mojej mocy by Anna jutro w miarę spokojnie przyjęła wiadomość o naszym małżeństwie. A nie będzie to proste.

***

Kiedyś słyszałem takie stwierdzenie, że nieszczęścia chodzą parami. I tak jest właśnie w przypadku. Mam tyle spraw na głowie i właśnie dziś postanowiła przyjechać moja siostra. Nie mam złych relacji z Julią, ale przeważnie bywa ona męcząca i nie umiem się pozbyć wrażenia, że jej wizyta jest powiązana z tym, że ojciec nalega bym zwrócił Annie wolność.

— Nie przeszkadza ci, że zamieniłeś swój dom w twierdzę? — pyta od razu po wejściu do mojego gabinetu. Wolę nie prowadzić z nią rozmów w salonie, bo nie chce by Anna cokolwiek usłyszała.

Chce żeby o ślubie dowiedziała się od swojego ojca. Wtedy potraktuje to jak ostateczność, zrozumie, że nie ma odwrotu.

— Nie.

Zajmuje krzesło naprzeciwko mnie. Julia jest pięć lat ode mnie starsza i dalej uważa, że ma na mnie jakikolwiek wpływ. Liczę się z jej zdaniem, ale z całą pewnością nie zrezygnuje z Anny. Po tym wszystkim co zrobiłem żeby ją mieć więc teraz nie zrezygnuje.

— Wiesz, że znałam jej matkę? — no i znów przechodzimy do tematu Anny. W naszym świecie handluje się kobietami, a ja przecież chce tylko ją poślubić. Nie zamierzam jej źle traktować. — Ją też widziałam, ostatni raz jak miała siedem lat. To była taka mała słodka dziewczynka.

— Od tej chwili minęło już sporo czasu, a ona nie jest dzieckiem tylko kobietą — przypominam siedzącej naprzeciwko mnie szatynce.

— Ale nadal jest dla ciebie zbyt młoda. Jakbyś się postarał to mógłbyś być jej ojcem.

— Jednak nim nie jestem — nie dam się wziąć na takie głupie gadanie. — A ja się nie wtrącałem jak ty sobie znalazłaś kandydata na męża.

Julia swoim wyborem nieźle napsuła krwi naszym rodzicom. Wybrała sobie jakiegoś kelnera i uparła się na ślub z nim. I tak to właśnie od osiemnastu lat utrzymuje tego swojego ukochanego. A tak naprawdę to nasza rodzina ich oboje utrzymuje.

— Ja wyszłam za mąż z miłości. I chciałabym żeby każda kobieta miała taką możliwość, a ty chcesz zrujnować życie młodej dziewczynie.

Przewracam oczami na jej słowa.

— Chyba zapominasz w jakich realiach my żyjemy. Jej ojciec wziął sobie za drugą żonę młodą dziewczynę, więc nie miej złudzeń, że pozwoliłby jej zawrzeć związek małżeński z miłości. Oddałaby ją dla własnych korzyści, a ja przynajmniej jej nie skrzywdzę.

— Co do tego to nie mam pewności — mówi pod nosem, ale na tyle głośno żebym to usłyszał.

— Wystarczy, że ja ją mam.

Robi zirytowaną minę, ale ja mam gdzieś te jej humory. Szkoda tylko, że ostatnio wszyscy w jednakowym czasie trują mi dupę.

— Chce z nią porozmawiać — nagle wpada na jeszcze głupszy pomysł.

— Nie.

— Ale czemu? — ona nie byłaby sobą jakby nie zaczęła się ze mną kłócić. W tym przypadku jednak jej nie ulegnę.

— Anna jeszcze nie wie o tym co ma się stać. A znam cię dobrze i wiem, że od razu się jej wygadasz.

Julia głośno wzdycha i posyła mi znaczące spojrzenie.

— Traktujesz tą dziewczynę jak zabawkę. Chcesz ją sobie kupić, pobawić się, ale co będzie później? To jednak człowiek, ona ma takie same uczucia jak ty.

Doskonale o tym wiem i mam małą nadzieję, że za jakiś czas obdarzy mnie chociaż maleńkim uczuciem, że nie będę tylko tym złem koniecznym.

— Jak pewnie już wiesz takie gadanie na mnie nie działa, więc odpuść już sobie — udaje, że jej słowa w ogóle mnie nie ruszają.

Julia wstaje i po prostu sobie wychodzi. Od razu pisze do ochroniarza wiadomość by dopilnował żeby moja siostra nie miała możliwości spotkania z Anną. Ona na pewno swoim gadaniem jeszcze bardziej zniechęciła do mnie brunetkę.

Liczę na waszą opinię.

ZakładniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz