Rozdział 1.

11.6K 322 49
                                    

Mutual benefit

Rozdział 1

Tony

Piątek wydawał się udanym dniem. Wraz z zespołem wygrałem przetarg dla firmy na budowę nowego osiedla w pobliżu Beverly Hills. Skończyłem projekt klubu golfowego w South Montebello i odbyłem udane spotkanie z właścicielem ziemi, na której powstać miała rozbudowa lotniska Santa Monica.

Słowa ojca: – ,,Do końca roku masz się ożenić.", przeszyły ciszę w jego gabinecie, jak pierdolone igły i wbiły się w każdą część mojego ciała, dosłownie je kalecząc. One sprawiły, że już nic nie było takie, jak dotychczas.

Zacznijmy od początku...

We wrześniu nie było już tak upalnie, ale nadal zdarzały się dni, w których można było się roztopić.

Wracałem do rodzinnego domu swoim Rolls-Roycem. Kabriolet Phantom Drophead na upalną pogodę nadawał się idealnie. Spełniał wiele funkcji, które mnie interesowały. Jedną z nich było zainteresowanie płci przeciwnej. Cóż mogłem więcej powiedzieć. Laski oglądały się za mną, marząc o tym, żeby znaleźć się na miejscu pasażera, kiedy przemierzałem ulice Kalifornii.

Przekroczyłem próg willi stojącej w samym środku Bel Air¹, zderzając się z niecodzienną jak dotąd ciszą. Zastanawiałem się ze zmarszczonymi brwiami, czy nie zapomniałem czasem o urodzinach, albo jakiejś innej uroczystości, a za moment wszyscy domownicy będą chcieli mnie zaskoczyć.

Kiedy w salonie nadal na nikogo się nie natknąłem, pomyślałem, że to cisza przed burzą. I wiele się nie pomyliłem. Jednak burza to najłagodniejsze z określeń tego, co miało się wydarzyć. Nadchodził pierdolony kataklizm, przed którym wszyscy się pochowali.

Dźwięk przychodzącego SMS-a wyrwał mnie z poszukiwań domowników.

Od Tata: Gabinet

Zmrużyłem oczy, wpatrując się w ekran telefonu.

Nie podobały mi się jego podchody, ale naturalnie, że z ciekawości poszedłem tam, gdzie prosił.

Chwyciłem klamkę i ucieszyłem się na widok dziadka, który od zawsze był moim autorytetem. Anthony Parker. To po nim nosiłem imię. Dziadek, nie mając jeszcze dwudziestu lat, założył firmę budowlaną, wyuczył się na architekta, a na koniec stworzył potęgę, która dotąd zajmowała najwyższe miejsca w światowych rankingach w dziedzinie architektury.

Dzięki niemu mieliśmy wszystko.

Dzięki niemu mój ojciec był ustawiony i skończył najlepsze szkoły, by odziedziczyć po nim firmę.

Dzięki niemu mogłem pójść w jego ślad, mając już z góry zaplanowaną świetlaną przyszłość.

Dzięki niemu tamtego dnia miałem ochotę trzasnąć drzwiami, wyjść z domu i już nigdy do niego nie wracać, pozostawiając za sobą wszystko, co miałem.

– Cześć – przywitałem się. – Myślałem, że w domu nikogo nie ma.

Rozpiąłem jeszcze jeden guzik w śnieżnobiałej koszuli i usiadłem na dwuosobowej, grafitowej sofie. Ojciec siedział za biurkiem. Dziadek zajmował miejsce tuż przed nim, na wygodnym krześle.

Rozłożyłem szeroko nogi, wiedząc, że mogę sobie na to przy nich pozwolić. Tata i dziadek zerknęli na mnie, jakbym był kimś, kogo mogą się obawiać. Widziałem ich stres, więc sam zaczynałem główkować, co mogą mieć mi do powiedzenia.

– Anthony... – zaczął dziadek. Zmarszczyłem brwi, bo zawsze byłem dla niego Tonym. – Firma potrzebuje pewnej przyszłości.

Nadal nie rozumiałem, o czym mówił. Mieliśmy wiele zleceń. Dlaczego więc rozmowa była o czymś, co zdawało się być pewne...

MUTUAL BENEFIT | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz