Rozdział 3.

5.4K 299 30
                                    


Tony

W poniedziałek o jedenastej,  do mojego gabinetu wpadł Harry. Nie widziałem go od rana. Zawsze czekał już na mnie w biurze z tym swoim tabletem i rozpisanym dokładnie planem dnia.  Jego nieobecność była spowodowana zadaniem, jakie ode mnie dostał.

– Mów, Harry.

– Znalazłem – powiedział.

Kiwnąłem głową i uniosłem jeden kącik ust w górę.

–  Na co czekasz? – Odsunąłem dokumenty na bok.

Mężczyzna podszedł do biurka i powiedział:

– Znalazłem kilka kobiet, które mieszkają w Bel Air bądź są związane z dzielnicą.

– Pokaż je – rzuciłem z zadowoleniem i potarłem dłonie.

Wstałem, żeby dobrze się przyjrzeć. Cieszyłem się, że będę mieć wybór.

– Daisy Anderson – przedstawił pierwszą z nich i podsunął mi tablet przed nos.

Z wrażenia usiadłem na swoim fotelu. Robił sobie ze mnie, kurwa, jaja?!

– Przecież ona ma jakieś sto lat! – wrzasnąłem.

Zacisnął usta w cienką linię. Co on sobie w ogóle myślał. Miał mi znaleźć dziewczynę, a nie organizować wycieczki do domu spokojnej starości, do cholery.

– Dalej, Harry. Pokaż następną…

Przesunął po tablecie kilka razy i opuścił wzrok na podłogę. Z ciekawości popatrzyłem na ekran.

– Daisy…

– Zamknij się! – zacisnąłem szczękę. – Przecież to dziecko, Harry! Miałeś znaleźć mi dziewczynę!

Przymknąłem oczy, kiedy na tablecie pojawiła się dziewczynka, na oko w wieku mojej siostry…

– Rozumiem pańskie rozdrażnienie. Niestety poszukiwania były utrudnione, zważywszy na niepopularne imię. – Podniosłem na niego ostry wzrok. – Została ostatnia – szepnął.

Wiedziałem, że nie był niczemu winien. Sam wpierdoliłem się w tą pułapkę…

– Daisy Mitchell – zaczął. – Nie mieszka w Bel Air.

– To na chuj mi ją pokazujesz?! – Przeczesałem dłonią włosy.

To był mój koniec…

– Nie mieszka, panie Parker, ale…

– Ale?

– Razem z ojcem ma kwiaciarnię, która znajduje się w Bel Air.

Zmrużyłem oczy, kiedy się jej przyglądałem. To mogłoby się udać. W restauracji poinformowałem rodzinę, że Daisy mieszka w Bel Air, ale przecież mogłem być zdenerwowany i powiedzieć głupotę.

Mogłem też wspomnieć, że pierwszy raz zobaczyłem ją w kwiaciarni. Przecież to brzmiało jak tandetna historia miłości od pierwszego wejrzenia.

Naprawdę mogłaby mnie oczarować przy pierwszym spotkaniu. Miała długie blond włosy i zniewalający uśmiech i oczy… Wydawały się smutne, ale czy to jest w ogóle ważne?

– Ile ma lat? – zapytałem asystenta.

– Dziewiętnaście.

– Gówniara – odparłem z westchnieniem.

– Przykro mi, panie Parker. Nie ma nikogo innego…

– Potrzebuję na nią coś, co może ją pogrążyć.

MUTUAL BENEFIT | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz