TonyW poniedziałek o jedenastej, do mojego gabinetu wpadł Harry. Nie widziałem go od rana. Zawsze czekał już na mnie w biurze z tym swoim tabletem i rozpisanym dokładnie planem dnia. Jego nieobecność była spowodowana zadaniem, jakie ode mnie dostał.
– Mów, Harry.
– Znalazłem – powiedział.
Kiwnąłem głową i uniosłem jeden kącik ust w górę.
– Na co czekasz? – Odsunąłem dokumenty na bok.
Mężczyzna podszedł do biurka i powiedział:
– Znalazłem kilka kobiet, które mieszkają w Bel Air bądź są związane z dzielnicą.
– Pokaż je – rzuciłem z zadowoleniem i potarłem dłonie.
Wstałem, żeby dobrze się przyjrzeć. Cieszyłem się, że będę mieć wybór.
– Daisy Anderson – przedstawił pierwszą z nich i podsunął mi tablet przed nos.
Z wrażenia usiadłem na swoim fotelu. Robił sobie ze mnie, kurwa, jaja?!
– Przecież ona ma jakieś sto lat! – wrzasnąłem.
Zacisnął usta w cienką linię. Co on sobie w ogóle myślał. Miał mi znaleźć dziewczynę, a nie organizować wycieczki do domu spokojnej starości, do cholery.
– Dalej, Harry. Pokaż następną…
Przesunął po tablecie kilka razy i opuścił wzrok na podłogę. Z ciekawości popatrzyłem na ekran.
– Daisy…
– Zamknij się! – zacisnąłem szczękę. – Przecież to dziecko, Harry! Miałeś znaleźć mi dziewczynę!
Przymknąłem oczy, kiedy na tablecie pojawiła się dziewczynka, na oko w wieku mojej siostry…
– Rozumiem pańskie rozdrażnienie. Niestety poszukiwania były utrudnione, zważywszy na niepopularne imię. – Podniosłem na niego ostry wzrok. – Została ostatnia – szepnął.
Wiedziałem, że nie był niczemu winien. Sam wpierdoliłem się w tą pułapkę…
– Daisy Mitchell – zaczął. – Nie mieszka w Bel Air.
– To na chuj mi ją pokazujesz?! – Przeczesałem dłonią włosy.
To był mój koniec…
– Nie mieszka, panie Parker, ale…
– Ale?
– Razem z ojcem ma kwiaciarnię, która znajduje się w Bel Air.
Zmrużyłem oczy, kiedy się jej przyglądałem. To mogłoby się udać. W restauracji poinformowałem rodzinę, że Daisy mieszka w Bel Air, ale przecież mogłem być zdenerwowany i powiedzieć głupotę.
Mogłem też wspomnieć, że pierwszy raz zobaczyłem ją w kwiaciarni. Przecież to brzmiało jak tandetna historia miłości od pierwszego wejrzenia.
Naprawdę mogłaby mnie oczarować przy pierwszym spotkaniu. Miała długie blond włosy i zniewalający uśmiech i oczy… Wydawały się smutne, ale czy to jest w ogóle ważne?
– Ile ma lat? – zapytałem asystenta.
– Dziewiętnaście.
– Gówniara – odparłem z westchnieniem.
– Przykro mi, panie Parker. Nie ma nikogo innego…
– Potrzebuję na nią coś, co może ją pogrążyć.
CZYTASZ
MUTUAL BENEFIT | zakończone
RomantizmŻycie nie oszczędza Daisy Mitchell. Strata matki, alkoholizm ojca i trudności w prowadzeniu kwiaciarni, która jest pamiątką po mamie, sprawiają, że dziewczyna czuje się samotna. Mimo problemów, które ją przytłaczają, dziewczynie udaje się połączyć s...