Epilog

4.4K 416 178
                                    

Epilog 

Tony 

Trzy lata później

Popatrzyłem nerwowo na matkę. Widziała moje przejęcie. Zdawała sobie sprawę, że jeśli minie kolejna minuta, sam po nią pójdę i przyprowadzę do ołtarza. 

– Uspokój się, Anthony. – Usłyszałem za sobą słowa Harrego. 

Ustawione w rzędach krzesła były zajęte tylko przez najbliższą rodzinę. Dziadek trzymał na kolanach, trzyletnią już Isabell. Sky była w drugiej ciąży. Sunny nadal była sama. Rich i Cat, dwa tygodnie wcześniej odnowili przysięgę małżeńską. Obchodzili już dwudziestą piątą rocznicę ślubu. Tamtego dnia siedzieli obok siebie i trzymali się czule za ręce. Mia zaprosiła na wesele kolegę z klasy. Kilka razy posłałem gówniarzowi zimne spojrzenie. Miałem nadzieję, że będzie trzymał z daleka ręce, od mojej małej siostrzyczki. Wtedy też zdałem sobie sprawę, że Mia nie ma już dziesięciu lat, a prawie piętnaście… 

– Gdzie ona jest?! – warknąłem. 

– Może coś z sukienką, albo zachciało jej się sikać… – wymieniał Harry. – Nie rób głupot, bo obiecuję, że się zwolnię. 

Mama głośniej odchrząknęła, widząc moje zdenerwowanie. Siedziała z tatą w pierwszym rzędzie. Obok niej było jedno puste miejsce, które oddzielało ją do Moore. Ayse tak wspierała Chrisa w walce z uzależnieniem, że zaczęli się spotykać, kiedy wyszedł z ośrodka odwykowego.

– Nie możesz się zwolnić. 

– A to dlaczego? – fuknął.

– Bo Daisy cię kocha, Harry. A ja… – westchnąłem. – Będę ci do końca życia wdzięczny, że wtedy zamówiłeś od niej bukiet stokrotek.

– Boże… – Harry zaczął wachlować się ręką. – Nie wierzę, że to powiedziałeś, Anthony. 

– Poza tym… – prychnąłem. – Zgodziłeś się zostać świadkiem. To poważna sprawa. 

Zacząłem patrzeć na zegarek ciągiem. Już nie miałem siły podnosić ręki ani odrywać od niego wzroku. Harry na szczęście czuwał, nad wszystkim. 

– Zaczyna się – powiedział z ekscytacją w głosie. 

Stanąłem już bardziej wyluzowany. Poprawiłem marynarkę i dostrzegłem Graysona, który właśnie ustawił się tuż za miejscem, gdzie miała stanąć moja przyszła żona. Spotkałem się z nim wzrokiem. Posłał mi uśmiech, a zaraz po tym zagryzł mocno zęby. Wzruszył się. 

Szybko odwróciłem od niego wzrok. Nie chciałem się nakręcać na zapas. A wtedy… usłyszałem pierwsze nuty piosenki. Drzwi zostały otworzone i zobaczyłem Daisy. Wyszła z białego domku, trzymając się pod rękę Chrisa. 

Biała suknia ciągnęła się za nią, kiedy stawiali kroki w przód. Ojciec dumnie prowadził córkę do ołtarza. Sam poczułem, jakbym osiągnął w życiu już wszystko. 

– Ja pierdole. – Wciągnąłem w siebie powietrze. 

Jeszcze chwila, jeszcze moment… 

– Chryste… Jak anioł – powiedział zaraz po mnie Harry. 

Chris pierwszy wyciągnął do mnie rękę, kiedy stanął wraz z Daisy już na małym ołtarzu, usytuowanym na końcu, idealnie zielonej działki. 

Chwyciłem dłoń Daisy, pocałowałem jej wierzch i popatrzyłem na nią z czułością. 

Jej oczy się śmiały. 

MUTUAL BENEFIT | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz