Rozdział 9.

5.5K 327 33
                                    

Tony

Kiedy wyszedłem z domu Daisy, czułem, że źle postąpiłem, zostawiając ją samą z pijanym ojcem. Jego stan mało mnie obchodził. Nie mogłem się przejmować przecież obcym człowiekiem. Zależało mi tylko na tym, żeby trafił na odwyk, a Daisy odegrała rolę, tak jak ustaliliśmy na początku.

Była młoda i niewinna. Wyglądała uroczo i pięknie, ale miała w swoim zachowaniu zmysłowy pazur, który pozostawiał w moim ciele pewien niezapomniany dreszcz.

Czego byłem bardziej niż pewien? Tego, że Daisy Mitchell nie raz zawróciła mężczyznom w głowie. Nie była świadoma tego, jak wygląda. Nie zdawała sobie sprawy, ile kontroli może mieć, przez swój wygląd. Nawet ja, będąc opanowanym i wydawało mi się odpornym na jakiekolwiek sztuczki kobiet, zawiesiłem się nie raz, będąc pod czarem swojej udawanej dziewczyny.

Nie powinienem był o niej myśleć. Nie w sposób, jaki myślałem. Była gówniarą, ale tylko na dokumencie. Tak naprawdę zadziwiała mnie swoją siłą i tym, jak radzi sobie w życiu, które jej nie oszczędzało. Jedno było pewne i nie mogło się zmienić. Musiałem trzymać ją od siebie z daleka. Nie lubiła mnie i tak pozostać musiało.

Krążyłem po mieście przez dłuższy czas. W pewnym momencie gwałtownie wcisnąłem pedał hamulca, prawie powodując wypadek. Dobrze, że kierowca za mną jechał w bezpiecznej odległości i zdążył zahamować.

Koleś wymachiwał rękami, ale nie miałem czasu zwracać na niego uwagi. Uchyliłem szybę i wyciągnąłem rękę, w geście przeproszenia. To był mój błąd. Zapatrzyłem się.

Zobaczyłem ją na ułamek sekundy. Nieznajoma mignęła mi przed oczami, kiedy wchodziła na cmentarz. Długie, blond włosy schowały się za cmentarnym murem. Włączyłem się na nowo do ruchu, ale tylko po to, aby zaparkować na pobliskim parkingu.

Zabrałem ze sobą telefon i poszedłem w kierunku grobu babci. Jeśli to była dziewczyna, którą widziałem ostatnio, miałem nadzieję zobaczyć ją znowu.

Zbliżając się do grobu Isabell Parker, dojrzałem za jedną z marmurowych płyt szary kaptur. Byłem pewny, że to ona. Kolejny raz przyłapałem ją na popijaniu kawy. Kilka blond kosmyków poruszało się bezwiednie na wietrze.

Miałem ochotę podejść, ale nie chciałem przeszkadzać. Zamiast porozmawiać w myślach z babcią, uciekałem wzrokiem do nieznajomej. Przy grobie kolejny raz dostrzegłem świeże kwiaty. Ciekawiło mnie, czy ona sama robi te bukiety, czy kupuje je, na przykład w kwiaciarni… Może nawet u Daisy? Czekałem, bardzo długi czas, z nadzieją, że w końcu stamtąd odejdzie. Pragnąłem się przyjrzeć jej twarzy. Fascynowała mnie, kiedy nawet nie wiedziałem, jak wygląda.

Co jakiś czas kobieta odchylała głowę w tył. Musiała patrzeć w niebo. Tak bardzo chciałem zobaczyć, jaki ma kolor oczu, że wzdychałem co chwilę, czekając, aż skończy odwiedziny.

Mimo soboty dostałem wiadomość od Harryego.

Od Harry: Otrzymaliśmy odmowę na budowę klubu golfowego w South Montebello. Ustaliłem, że do urzędu wpłynęła anonimowa skarga. Ponoć projekt budynku, który został przez Pana oddany, nie ma zachowanej odpowiedniej odległości od granicy działki.

Byłem przekonany, że odległości się zgadzały. Sprawdzałem to dziesiątki razy. Nigdy nie popełniałem błędu w tej kwestii.

Do Harry: Wszystko się zgadza. Nie ma żadnego błędu. Złóż odwołanie i dowiedz się, kim jest anonimowa osoba. Może coś znajdziesz.

Od Harry: Oczywiście, panie Parker.

Do Harry: Umów spotkanie z prezesem klubu. Muszę wyjaśnić z nim pomyłkę, osobiście.

MUTUAL BENEFIT | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz