Daisy
Nie mogłam się doczekać spotkania z Tonym, ale nie spodziewałam się, że jeszcze szybciej, niż się u niego pojawiłam, wybiegnę z firmy. Na szczęście przed pracownią Parkerów stała taksówka. Kazałam kierowcy natychmiast odjechać spod budynku. Zmieniłam z powrotem buty i postanowiłam iść na cmentarz, by wyżalić się mamie.
Dlaczego oni byli bez ubrań? Jak Parker mógł dopuścić do tego, żeby Ellie stała przed nim tylko w samym staniku? Po co on ściągnął swoją koszulę?! Co robili, do cholery, zanim przyszłam? Przeszkodziłam im? Byli już po zbliżeniu?
Denerwowałam się sama na siebie, że pozwoliłam sobie myśleć, iż Tony mógłby mnie zdradzić.
Mógłby to zrobić?
Może widok, który pojawił się przed moimi oczami, tuż po otwarciu drzwi gabinetu Tonyego, nie był prawdziwy? Może to wszystko dało się wyjaśnić? Sytuacja ze zdjęciami była podobna. Być może zrobiłam błąd, że nie pozwoliłam wytłumaczyć się mężczyźnie?
Rzuciłam torebkę i reklamówkę z butami na trawę obok grobu mamy. Nawet nie chciało mi się płakać kolejny raz. A może nie mogłam już więcej płakać? Chyba wiedziałam podświadomie, że jeśli to zrobię i pozwolę sobie na słabość, ciężko będzie mi się otrząsnąć. Byłam wściekła na cały świat.
– Widzisz, mamo? Jak tylko zaczyna się nam układać, wszystko się psuje… – Usiadłam przy pomniku. – Przecież był tutaj i mówił ci, że mnie kocha, a teraz… Och, Boże, to co się stało, nawet nie może przejść przez moje usta. – Zakryłam twarz dłońmi. – Posiedzę sobie tutaj z tobą. Ja chyba już zawsze będę sama. Może to dobrze? Może tak właśnie miało być?
– Dzień dobry, Daisy. – Słysząc niski głos, zerwałam się na równe nogi. – Nie chciałem cię przestraszyć.
– Pan… Parker. – Popatrzyłam w dół, bo poczułam się zawstydzona.
Dziadek Tonyego stał tuż za mną. Jego idealnie skrojony garnitur, jak zawsze robił wrażenie.
Zastanawiałam się, czy słyszał, co mówiłam.
– Kocha cię – powiedział bardzo pewnie, a ja nadal nie popatrzyłam mężczyźnie w oczy. Wiedziałam już przynajmniej, że doskonale słyszał co mówiłam mamie. – Żyję na tym świecie już kupę lat, Daisy Mitchell, ale nigdy nie byłem świadkiem tak wielkiej miłości, która ma tylu przeciwników.
Niepewnie uniosłam wzrok.
– Pan też jest przeciwnikiem – odparłam cicho.
– Nie jestem. – Pokręcił głową. – Byłem. Na krótki moment i z tego powodu, chciałem cię przeprosić.
– To już chyba nie ma znaczenia…
Nagle zerwał się silny wiatr. Kolejny raz miałam wrażenie, jakby mama dawała mi znaki…
– Oczywiście, że ma – przerwał mi. – Przepraszam Daisy, że sprawiłem ci przykrość. Przepraszam, że nastawiłem Tonyego przeciwko tobie. To ja zasugerowałem Anthonemu, że ukradłaś projekt. To przeze mnie nie podszedł do sprawy ze spokojem. Ja go podburzyłem i przeze mnie nie pozwolił ci się wytłumaczyć. Bardzo żałuję.
– Nastawił pan Tonyego przeciwko mnie?
Słońce całkowicie zaszło. Poczułam chłód i coraz mocniejszy wiatr.
– Podrzuciłem mu argumenty, które zasiały ogromną złość w jego głowie. Kiedy zobaczył zdjęcia, wcale nie był przekonany, że go zdradziłaś. To wszystko moja wina. Namieszałem najbardziej, ze wszystkich. Chciałbym wam pomóc, dlatego tutaj jestem.
CZYTASZ
MUTUAL BENEFIT | zakończone
RomanceŻycie nie oszczędza Daisy Mitchell. Strata matki, alkoholizm ojca i trudności w prowadzeniu kwiaciarni, która jest pamiątką po mamie, sprawiają, że dziewczyna czuje się samotna. Mimo problemów, które ją przytłaczają, dziewczynie udaje się połączyć s...