Rozdział 12.

5.6K 337 53
                                    

Daisy 

– Co robisz jutro o… – zaczął Tony i zerknął znacząco na Harrego. 

Harry spoważniał, jeśli to w ogóle było możliwe, bo zawsze był niemożliwe spięty. Swoim zachowaniem przypominał zestresowanego robota. Tablet w rękach był niczym jego znak rozpoznawczy. 

– O piętnastej trzydzieści – powiedział asystent, kiedy popatrzył na ekran urządzenia. 

– Cokolwiek planujecie, jestem zajęta – prychnęłam. 

Widziałam po ich minach, że nie są zadowoleni, ale właśnie chyba takiej reakcji się po mnie spodziewali. 

– Nawet nie wiesz, o co chodzi – mruknął Tony. 

– Ma związek z tobą, jak rozumiem, więc moja odpowiedź to: jestem zajęta. Mam przeliterować? 

Anthony planował coś powiedzieć, ale zrezygnował, kiedy do pomieszczenia weszli jego dziadek i tata. 

– Trzeba się skontaktować z prawnikiem. Nie dostali pozwolenia na zdjęcia, a tym bardziej na upublicznienie ich w sieci – powiedział ojciec Parkera, a w głosie było słychać pewność. – Nigdy na to nie pozwoliliśmy, więc tym razem też tak musi być. Nie jesteśmy jakimiś, pieprzonymi, celebrytami. Nasza rodzina jest szanowana w świecie architektury. Nie możemy dać się zbłaźnić.  

– Masz rację, synu – odparł dziadek. – Ewidentnie ktoś próbuje zniszczyć jego wizerunek. 

Zaczęłam się wycofywać. Odchodziłam wolno od kanapy, za którą miałam schowaną połowę ciała. Planowałam dołączyć do reszty rodziny Parkera, która nadal spędzała czas w ogrodzie. 

Pociągnęłam dużą koszulkę Tonyego w dół. Sięgała mi do połowy uda, więc zrezygnowałam z ubrania jego spodenek. Liczyłam na to, że moje ubrania szybko wyschną, abym mogła w nie znowu wskoczyć. Chodzenie bez bielizny było dla mnie trochę niekomfortowe, ale musiałam zagryźć zęby. 

Uśmiechnęłam się do mężczyzn, bo kiedy zaczęłam stawiać kroki w stronę wyjścia ich spojrzenia na mnie padły. 

– Pójdę na zewnątrz. – Poczułam potrzebę wytłumaczenia się. 

Ostatni raz zerknęłam na Tonyego. Bardzo dziwnie się zachowywał. Patrzył na moje nogi, na biodra zakryte T-shirtem, który mi pożyczył, a na koniec posłał mi spojrzenie, które wydawało się być zmęczone, zagniewane i zamglone. Tak jakby miał za chwilę wybuchnąć albo na mnie nakrzyczeć.

Musiałam go widocznie zirytować natychmiastową odmową. Zamrugał kilka razy, przetarł twarz dłońmi i odwrócił wzrok… Nie mógł już na mnie patrzeć. Miał dosyć tego, że musiał się ze mną użerać już trzeci dzień z rzędu. I ja też powinnam była tak czuć, ale umowa sprawiła, że moje życie stało się ciekawsze, a ja sama zaczęłam… żyć. 

Poczułam się odrzucona, może i trochę zraniona jego zachowaniem. Bawił się mną. Ale czego mogłam się po nim spodziewać? 

W jedną chwilę sprawiał wrażenie opiekuńczego i takiego, z którym mogłabym spędzać więcej czasu. To było tylko wtedy, kiedy czegoś ode mnie chciał, a ja mimo świadomości jego zagrań, pozwalałam mu na wiele, choć warunki umowy były inne. Musiałam się pilnować, żeby nie zdołał mnie skrzywdzić, a mógłby zrobić to z łatwością. 

Wyszłam na taras i nawet nie zdążyłam pozbierać myśli, bo od razu zostałam zawołana przez mamę Parkera i Sky, które żywo o czymś rozmawiały. 

Mia wraz z wujkiem, ciocią, kuzynką i narzeczonym Sky spędzali czas w basenie. Szybko wróciłam wzrokiem do stołu, bo na samą myśl o wcześniejszej kąpieli w nim, poczułam, że dostałam rumieńców. Gorąco w moim ciele przeplatało się ze złością, ponieważ nie powinnam, do cholery, tak reagować. To było kłamstwo i nie mogłam się za żadne skarby podniecać. 

MUTUAL BENEFIT | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz