Rozdział 32.

5.3K 447 108
                                    

Daisy

Od razu poznałam mężczyznę ze zdjęć. W pierwszych sekundach przypomniałam sobie sytuację z bukietem stokrotek i buziakiem w policzek. Usłyszałam słowa Tonyego i skręciło mnie w żołądku na myśl, że wypowiedział je do mnie. Popatrzyłam na Parkera i pokręciłam głową, ale on prychnął, a następnie wyrzucił z siebie kolejne słowa, przepełnione jakby jadem. Chciał mi nimi zrobić krzywdę, sprawić przykrość i udało mu się to bez problemu.

– Ile ci zapłacił? – wykrzyczał. – Ja miałem opłacać klinikę, a on co ci zaoferował? Co dostałaś, do kurwy, za skradziony projekt? – Chwycił mocniej moje ramię.

Byłam w tak ogromnym szoku, że nie potrafiłam wykrzyczeć mu w twarz, że nie wiem, o co chodzi, a zdjęcia nie są tym, o czym myślał…

Skradziony projekt? Pieniądze?

Popatrzyłam na fotografię jeszcze raz i zrozumiałam, że Tom Davis odwiedził mnie tamtego dnia, że pocałował mnie, żeby zniszczyć to, co zbudowaliśmy z Tonym.

Mogłabym się bronić i próbować mu wyjaśnić. Moglibyśmy przecież razem znaleźć dowody, ale… Tak bardzo zabolały mnie jego oskarżenia i tak bardzo mnie zranił, nazywając mnie szmatą i to bez możliwości wytłumaczenia, że moje serce rozpadło się na malutkie kawałeczki.

Skreślił mnie.

Tak szybko ocenił i chciał wyrzucić ze swojego życia.

Odwróciłam się na pięcie i tak jak stałam, ubrana tylko w jego czarną, dużą koszulkę, włożyłam buty, chwyciłam torebkę i ruszyłam w stronę drzwi.

Przy wyjściu spotkałam Gabriellę. Mia kręciła się gdzieś w salonie. Spotkałam się z nią wzrokiem. Stanęła jak słup soli, widząc moje zaczerwienione oczy. Wyglądała, jakby miała się rozpłakać.

– Dlaczego, Daisy? – zapytała cicho mama Tonyego. – To okropne, co zrobiłaś.

Ona również nie postanowiła się dowiedzieć, czy w ogóle coś zrobiłam. Nie zamierzałam marnować sił na rozmowę z kimkolwiek z tej rodziny. Nikt nie dopuszczał do siebie, że zostałam kolejną ofiarą Davisa, a przecież, do cholery, wiedzieli, jak złym człowiekiem potrafił być.

Na podjeździe czekał Harry. Nawet na niego byłam zła. To on mnie znalazł. To przez niego poznałam Parkera i kolejny raz musiałam cierpieć.

– Odwiozę cię do domu – rzucił bez emocji.

– Poradzę sobie – powiedziałam i poszłam w stronę bramy.

– Proszę, Daisy – zawołał i do mnie podbiegł.

Kiedy chwycił mnie za rękę, nie wytrzymałam i się rozpłakałam.

– Chodź, proszę – pociągnął mnie w stronę swojego auta.

Cieszyłam się, że jednak mogłam się szybko znaleźć w swoim domu. Łzy zamazywały drogę, a on pewnie właśnie po to został tutaj ściągnięty w niedzielę. Po to, żeby się mnie pozbyć z domu szefa.

Kiedy Harry odpalił auto i wyjechał z posesji Parkerów, postanowiłam zadzwonić do Graya.

– Halo, malutka? – przywitał się wesoło. – Jak impreza?

– Potrzebuję pomocy, Gray – zaczęłam. – Nie miałam do kogo zadzwonić.

Widziałam, jak Harry na mnie spogląda.

– Gdzie jesteś? – Usłyszałam w słuchawce.

– Jadę do domu – szlochałam co chwilę.

– Parker? To przez niego płaczesz? – Miał zdecydowanie chłodniejszy ton głosu.

MUTUAL BENEFIT | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz