Rozdział 16.

5.8K 363 55
                                    

Daisy

Otworzyłam oczy rano i zastanawiałam się, patrząc w sufit, czy to, co działo się wczoraj, było prawdziwe. Tony był dla mnie ogromnym wsparciem, a będąc w jego ramionach czułam, jakby był moją tarczą. Podejmował za mnie decyzje i choć nie byłam do tego przyzwyczajona, chyba potrzebowałam w swoim życiu chwili, w której zostawiłam wszystko i nie musiałam się niczym przejmować.

Parker mi pomagał, bo tak jak powiedział, byłam mu potrzebna. Dzięki temu mogłam poczuć kolejny raz jego dłonie na swoim ciele i ten dreszczyk emocji. Stwierdziłam, że skoro musimy udawać parę jeszcze jakiś czas, pozwolę sobie na takie przyjemne chwile, na jego dotyk… Przecież on nigdy się nie dowie, jak bardzo mi się to podoba i jak tracę przy nim głowę.

Zerwałam się, słysząc jakieś odgłosy z kuchni.

– Och, auć… – Złapałam się za udo.

Odsunęłam pościel i zerknęłam na stopę. Ból był większy niż wczoraj. Rana, którą miałam pod kostką, po wewnętrznej stronie stopy musiała zacząć się goić…

Dałam sobie chwilę, na przyzwyczajenie się do chodzenia. Kiedy opierałam się tylko na palcach, było o wiele lepiej.

W kuchni zastałam ojca. Włączył czajnik.

– Co narobiłaś? – zapytał z chrypką w głosie i popatrzył na opatrunek. – Chcesz kawę?

– Wytrzeźwiałeś już?

Nie odpowiedział.

– Zapytałam, czy już wytrzeźwiałeś?!

– Nie podnoś na mnie głosu! – Wrzasnął i odwrócił się tyłem.

Patrzył przez okno.

– Inaczej nie da się do ciebie dotrzeć, tato! Załatwiłeś wszystko? Czekają na ciebie w klinice.

– Potrzebuję jeszcze czasu – mruknął.

– Oczywiście, że potrzebujesz – prychnęłam. – Na wizyty w barze?!

– Zamknij się już, Daisy – warknął i poszedł po czajnik, aby zalać kawę.

– Nie będę siedzieć cicho. Wiesz dlaczego? Do cholery, nawet nie opłaciłeś mi ubezpieczenia! Byłam wczoraj w szpitalu i wiesz, ile będziemy musieli zapłacić? Mówili, że tysiąc dolarów!

– Zwariowałaś? – Rzucił łyżeczkę na blat kuchenny i odwrócił się w końcu, w moją stronę. – Za co, aż tysiąc dolarów?

– Ja zwariowałam? To ty nie zapłaciłeś za…

– Jesteś już dorosła. Trzeba było myśleć – przerwał mi. – Masz bogatego chłopaka, niech ci zapłaci.

– Jesteś okropny! – oburzyłam się. – Tony nie ma obowiązku za mnie płacić.

– Zrezygnuj ze studiów, idź do roboty, albo zajmij się kwiaciarnią. Będziesz miała pieniądze. Nie będę cię wiecznie utrzymywać.

– Jak możesz… – Byłam w szoku. – Gdybym nie pilnowała spraw kwiaciarni, już dawno byś ją stracił!

– Nie wiesz, o czym mówisz… – Wyśmiał mnie.

– Żałuję, że w ogóle prosiłam Parkera, żeby nie podnosił nam czynszu! Może to w kwiaciarni jest problem? Może to właśnie jej muszę się pozbyć, żebyś przestał pić? Może to ona bierze cię na dno, bo przypomina ci o mamie?!

Ojciec mocno chwycił mój nadgarstek. Wykręcił go tak, że poczułam ból. Łzy pojawiły mi się w oczach. Świadomie robił mi krzywdę. Nie był pijany.

MUTUAL BENEFIT | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz