Rozdział 29.

5.6K 397 52
                                    

Tony

Jennie Hayward była osobą, która chciała mi zaszkodzić. Nie wiedziałem tylko, dlaczego tak uparcie chciała mnie zniszczyć. Kradzież projektu, skargi na moją pracę i byłem przekonany, że zdjęcia i artykuły, to była również jej sprawka. Nie mogłem pozwolić staruszce na więcej.

Wracaliśmy już z kliniki. Ellie traktowała naszą wizytę już inaczej niż za pierwszym razem. Zachowywała się bardziej profesjonalnie i jedynym tematem, jaki poruszaliśmy w jej gabinecie, to Chris. Nadal nie było z nim kontaktu. Ponoć na sesjach z Ellie odpowiedział na kilka pytań, więc to nie było tak, że nie mógł mówić przez leki. Daisy martwiła się jego stanem, a ja ją podziwiałem za to, że tak świetnie dawała sobie radę. Czasami widziałem łzy w jej oczach, co sprawiało, że ściskało mnie w klatce piersiowej.

Odwoziłem Daisy do domu. Na samą myśl, że spędzę najbliższych kilka dni na projektowaniu galerii, dla Drissa, ściągałem nogę z gazu, żeby odwlekać to w czasie.

- Kiedy cię odwiozę, będę musiał wrócić do siebie - powiedziałem z grymasem na twarzy. - Mam trzy dni, na stworzenie nowego projektu.

- Trzy dni? - Dopiero wtedy na mnie popatrzyła.

- Muszę udowodnić inwestorowi, że nasza firma jest najlepsza - mruknąłem.

Nienawidziłem robić czegoś, na co już dawno sobie zasłużyliśmy, ale Hayward, kimkolwiek była, musi również zobaczyć, że zaczęła wojnę z nieodpowiednimi ludźmi i nie odbierze nam klientów.

- I naprawdę uda ci się tak szybko zrobić nowy projekt? - dopytywała.

- Chodzi tylko o nowy plan. Wszystkie wyliczenia już mam.

- Tylko nowy plan - powtórzyła. - A śmiejesz się z Harrego, że jest robotem.

- Sugerujesz, że też nim jestem? - Uniosłem brwi.

- Tak. - Rozweseliła się.

Kusiło mnie, żeby jednak wejść do domu dziewczyny na godzinę, albo dwie. Musiałem jednak jeszcze wstąpić do firmy. Zatrzymałem auto na jej podjeździe i zapytałem:

- Na którą jutro chcesz być w kwiaciarni?

- Ustaliłyśmy z Ayse, że ja będę przyjeżdżać na ósmą, a ona na trzynastą.

- Harry jutro cię zawiezie - poinformowałem ją.

- Tony...

Wiedziałem, że będzie się wykłócać, więc wymyśliłem coś na szybko.

- Miał ci pomóc z umowami dla firm, którym roześlesz nowe oferty kwiaciarni.

- I akurat musi mnie zawieźć do kwiaciarni? - Prychnęła.

- Akurat wtedy ma czas - wyjaśniłem.

Daisy wywróciła oczami.

- Znam cię już na tyle, żeby zauważyć, kiedy wychodzi z ciebie kontrolowanie wszystkich i wszystkiego - mruknęła.

- Nie podoba mi się, że sama jeździsz autobusami.

- Nie ma w tym nic strasznego, Tony.

- Nie, dopóki nie trafisz na jakiegoś pijanego typa, złodzieja albo nieumiejętnego kierowcę - wymieniałem.

- Przesadzasz - wytknęła mi.

- Powinnaś zrobić prawo jazdy.

Dziewczyna się zaśmiała.

- Po co? Żeby później i tak jeździć autobusami?

- Żeby kupić auto. Zaoszczędzić czas i móc iść na inną uczelnię - odparłem. - Teraz, bez chodzenia na uczelnię masz dużo czasu - namawiałem ją.

MUTUAL BENEFIT | zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz