Rozdział trzydziesty

969 46 3
                                    

Sofia

Stojąc w drzwiach prowadzących do naszej domowej siłowni, zastanawiałam się czy człowiek może być bardziej szczęśliwy niż ja w tej chwili. Głupkowaty uśmiech zatańczył mi na ustach, gdy podziwiałam mojego męża przemierzającego kolejną mile na bieżni. Zdawał się tak pochłonięty wiadomościami wyświetlanymi na telewizorze w rogu pomieszczenia, że nawet mnie nie zauważył. Dzięki czemu mogłam bez skrępowania obserwować jego zwinne ruchy od kilku minut. Biegł jakby nie sprawiało mu to najmniejszego wysiłku. Jego ruchy było pewne. Zupełnie jak u dobrze naoliwionej maszyny. Upił łyk wody, a ja podziwiałam jego niesforne czarne loki, podskakujące przy każdym ruchu.

Dziwne uczucie ścisnęło moją klatką piersiową. I właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie, że jestem w nim szaleńczo i bez pamięci zakochana. Ta świadomość, była jednocześnie przytłaczająca i uwalniająca. Zassałam oddech i przytrzymałam się dłonią futryny, bo zakręciło mi się w głowie. Zawsze wydawało mi się, że miłość i porywy serca, przychodzą do nas nagle, że są niczym strzała amora wystrzelona w daną osobę. Widzisz kogoś i już wiesz, że to ten jedyny. Jednak moje uczycie do Victora zdawało się być powolnym podbojem. Niczym fale oceanu zalewające piaszczysty brzeg plaży. Zdobywał moje serce stopniowo, nie spiesząc się, a gdy już się to dokonało, zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Nie miałam pojęcia jak, nie miałam pojęcia, kiedy, ale stało się. Było to niczym objawienie.

Jednak czy potrafiłam określić co tak naprawdę sprawiało, że go kochałam? Czy była to jedna cecha, a może chodziło o całokształt? A może chodziło, że kocham go pomimo tego, że był potworem?

Nie znałam odpowiedzi na żadne z tych pytań. Przełknęłam ślinę i mrugając szybko, by wrócić do rzeczywistości. Do diabła, nie mogłam od razu zdradzić się ze swoimi uczuciami. Choć słowa niemal paliły mnie w krtań, chcąc się wydostać na powierzchnie, zagryzłam dolną wargę zastanawiając się czy Victor odwzajemnia moje uczycie.

Mąż odwrócił głowę, nie przerywając ćwiczeń, zupełnie jakby czytał mi w myślach. Gdy tylko mnie dostrzegł, jego chłodna maska opadła, zastąpiona ciepłym spojrzeniem. Posłał mi uśmiech, wyciągając z uszu bezprzewodowe słuchawki. Zamarłam w bezruchu, niczym sarna w światłach auta.

- Dzień dobry, Aniołku – powiedział głębokim, chrapliwym tonem, który poczułam w każdej komórce ciała.

Zadrżałam. Moje serce właśnie przyspieszyło do niepokojącego rytmu, próbując wyskoczyć z klatki piersiowej. Otworzyłam usta, chcąc coś odpowiedzieć, jednak słowa ugrzęzły mi w gardle. Po prostu stałam i wpatrywałam się w niego oniemiała.

- Coś nie tak? – zapytał marszcząc brwi i zmniejszając prędkość na urządzeniu.

- Tak! – odparłam szybko, piskliwym tonem niemal dławiąc się tymi słowami. Miałam ochotę uderzyć czołem we framugę. – To znaczy nie! Wszystko w porządku. Po prostu... po prostu się zamyśliłam – niemal błagałam by podłoga się rozstąpiła i mnie pochłonęła, ratując przed całkowitą kompromitacją.

Absolutna żenada. Oblałam się rumieńcem, pewna, że przenikliwym spojrzeniem Victor potrafi wyczytać wszystko co właśnie sobie uświadomiłam.

- Wpadłaś dotrzymać mi towarzystwa? – wskazał brodą na matę do jogi, którą trzymałam pod pachą.

- W sumie to nie. Już poćwiczyłam w salonie, żeby Cię nie rozpraszać podczas treningu – odparłam już spokojniejszym tonem, odkładając matę na panele przy drzwiach z wyraźnym ociąganiem.

- Nie mam nic przeciwko takiemu rozpraszaniu – wymamrotał z cwaniackim uśmiechem, przesuwając spojrzeniem po mojej sylwetce.

- Mhmm okey, zapamiętam. To ja teraz – skazałam palcem za siebie – skoczę zrobić śniadanie – wymamrotałam, jednak nie ruszyłam się z miejsca, mrugając z prędkością światła.

Zniszczenie - Seria Sergata / 18+ age gapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz