Sofia
Przez resztę dnia zajmowałam się przenoszeniem moich pozostałych rzeczy z garażu. Straciłam rachubę, ile razy pokonałam schody, żeby zanieść część z nich do sypialni na piętrze. Pot zdążył pokryć moją skórę, jednak chciałam to dziś skończyć. Przywiezioną kolekcję książek ustawiłam na jednej z nielicznych wolnych półek w bibliotece, przeglądając przy okazji zbiory literatury, które zajmowała obszerne regały. Było tu naprawdę wszystko, od książek przyrodniczych, przez klasyki, a nawet romanse i powieści science fiction. Nie potrafiłam sobie wyobrazić Victora siedzącego w jednym z foteli stojących w kącie i czytającego na przykład Harrego Pottera. Niemal roześmiałam się na głos, bo była to tak abstrakcyjna wizja. Zerknęłam na ostatnie opasłe pudło, które zostawiałam w korytarzu. W środku leżały głównie oprawione w ramki fotografię, które wcześniej stały na komodzie w mojej starej sypialni. Zerknęłam na nie, jedno ze zdjęć było wykonane w zeszłe lato, podczas imprezy tematycznej nad basenem. Stałam na nim ubrana w gigantyczny biały kapelusz kowbojski, brązowe skąpe bikini i srebrne kowbojki, unosząc nad głową butelkę piwa. Nie zapomnę jak Aurora za obiektywem, motywowała mnie pokrzykując;
„Wypnij cycki! Jesteś seksowną kowbojką! Texas baby!"
Parsknęłam, przypominając sobie jak beztroskie było do niedawna moje życie. Trochę tęskniłam, za frywolnością tych chwil. Teraz miałam być żoną przyszłego capo i po jakim czasie matką jego dzieci, to były łatki, które miałam nosić do końca moich dni. Odłożyłam ramkę z powrotem do pudła. Rozstawianie swoich zdjęć po domu wydawało mi się w tym momencie zbyt intymne, wręcz obnażające jakąś część mnie, więc nie chciałam tego robić. Tym bardziej, że Victor nie miał wystawionych żadnych osobisty pamiątek. Postanowiłam poczekać, aż fotograf podeślę mi zdjęcia ze ślubu, wtedy będę mogła powiesić je w salonie, tworząc kolarz. W końcu była to część domu, w której mieliśmy przyjmować gości, więc pozory szczęśliwego małżeństwa powinny się tam znaleźć.
Sięgnęłam po obraz, który był efektem jedynych warsztatów na które wybrałam się tego lata. Został namalowany akwarelami, przedstawiał dość koślawą gałąź obsypaną kwitnącym kwiatem wiśni, a w tle majaczył niebieski firmament i chmury, które zdecydowanie nie wyszły dość realistycznie. Niezbyt wyszukany motyw, ale po kilku butelkach wina, które były do dyspozycji kursantów, wydawało mi się, że jestem następcą van Gogha. Pomimo, że obrazek nie miał absolutnie żadnej wartości, byłam zadowolona z jego wykonania, jak na pierwszy raz, na prawdę mogło pójść znacznie gorzej. Przemknęły mi przez myśl słowa męża, gdy ostatnio skomentowałam dzieła wiszące w korytarzu. Czas, aby wprowadzić trochę koloru do domu i życia Manciniego. Na paluszkach podeszłam do obrazu wiszącego naprzeciw drzwi do jego gabinetu i z pełną premedytacją zdjęłam ten mroczny malunek, a zamiast niego powiesiłam ten namalowany przez siebie. Żałowałam, że nie zobaczę miny, jaką zrobi w reakcji na to wątpliwej urody dzieło. Postanowiłam nie wchodzić mu bardziej w drogę. Była to i tak jawna prowokacja z mojej strony. Zadowolona odniosłam karton razem z mrocznym bohomazem do garażu, chowając je za jednym z regałów pod folią przeciw kurzową.
Resztę wieczoru spędziłam nad notatkami z genetyki. Profesor wykładający ten przedmiot był wyjątkowo wymagający i potrafił dawać na egzaminach zagadnienia wykraczające poza materiał przedstawiany przez niego na zajęciach. Nauka skutecznie odciągnęła moje myśli od męża i naszej wcześniejszej rozmowy.
Właśnie kończyłam spisywać jedną z definicji z podręcznika, gdy Victor pojawił się w drzwiach sypialni. Zerknęłam na niego, po czym wróciłam do przerwanego zajęcia. Jednak moje skupienie wyparowało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pomimo usilnego wgapiania się w zapisaną stronę notatniku, nie byłam w stanie przestać nasłuchiwać co robi Victor. Zniknął w łazience, a mnie wypełniło jakieś dziwne uczucie wyczekiwania. Tylko pytanie brzmiało, na co? Odłożyłam laptopa i książki na stolik nocny, starając się zapamiętać nowo zapisane zagadnienia. Byłam przy ćwiczeniu z identyfikacji mutacji i polimorfizmów, gdy Victor podobnie jak poprzedniego dnia wyszedł z łazienki w samym ręczniku, a ja doznałam jakiego zwarcia neuronów.
![](https://img.wattpad.com/cover/135561268-288-k320787.jpg)
CZYTASZ
Zniszczenie - Seria Sergata / 18+ age gap
RomanceByłam wychowywana wśród potworów, którzy nazywali się ludźmi. Od najmłodszych lat karmiono mnie kłamstwami. Każdy mój krok, każda decyzja, były częścią misternej układanki, której nigdy nie miałam zrozumieć. Moje życie nie należało do mnie - została...