Rozdział trzydziesty ósmy

1.2K 63 18
                                    

Coś ciężkiego opadło na moją talie. Zdezorientowana uchyliłam jedną powiekę, wyrwana ze snu. Byłam w sypialni. Zmarszczyłam brwi, przesuwając spojrzeniem po dobrze mi znanym pomieszczeniu. Dokładnie rzecz ujmując w naszej sypialni. Oddech Victora ogrzewał mi skórę na lewej łopatce. Nie miałam pojęcia jakim cudem się tu znalazłam. Byłam jednak pewna, że nie było możliwości, żebym w nocy lunatykowała. Victor musiał być za to odpowiedzialny. Spłynęły na mnie wspomnienia i rozterki z wczorajszego wieczorku. Mimowolnie się spięłam. Wczoraj rozważałam co powinnam zrobić w sprawie z Dantem i rodzicami. Z całym tym bałaganem, który latami był zamiatany pod dywan. Konfrontacja wydawała się być nieunikniona. W końcu czułam się gotowa, by stawić czoła problemom. Już nie byłam małą dziewczynką, która musi robić wszystko, by zadowolić najbliższych i zasłużyć na ich uwagę.

Delikatnie zdjęłam silne przedramię z mojej talii i zsunęłam się z łóżka, starając się zrobić to bezszelestnie. Victor przekręcił się na plecy, a ja zamarłam w pół kroku, w obawie, że się obudził. Nasłuchiwałam przez chwilę, jego głęboki oddech się wyrównał. Na paluszkach przeszłam do garderoby i założyłam dresy. Przemknęłam przez sypialnie, wstrzymując oddech. Wiedziałam, że nawet najmniejszy szmer był w stanie wybudzić Victora. Zawsze pozostawał czujny, nawet we śnie. Zerknęłam na niego przez szparę w drzwiach, stojąc już na korytarzu. Ciemne loki opadały mu na czoło, co nadawało mu niemal chłopięcego uroku. Mój piękny Złoczyńca. Z głośno bijącym sercem pobiegłam na dół, narzuciłam na siebie kurtkę i adidasy, po czym przeszłam do garażu. Z haczyków umieszczonych na ścianie wzięłam ten ze znaczkiem Bentleya. Gdybym wybrała Mercedesa, którym zazwyczaj jeździliśmy z Andreą, ochrona szybko by się zorientowała, że coś jest nie tak. Chciałam zyskać jak najwięcej czasu.

Wsiadłam do samochodu, przełykając ciężko. Chwilę zajęło mi rozgryzienie, jak w ogóle powinnam odpalić to auto. W końcu znalazłam odpowiedni przycisk na desce rozdzielczej. Samochód ożył z głośnym rykiem. Cholera. Pospiesznie otworzyłam pilotem drzwi garażowe, które zdawały się otwierać jak w zwolnionym tępię. Wcisnęłam gaz i ruszyłam podjazdem, ściskając mocno kierownicę. Nienawidziłam prowadzić, nie byłam dobrym kierowcą i szczerze wątpiłam, że Bentley zachowa swoją nieskazitelną karoserię. Jak na zawołanie, w nadkola zabębnił żwir, gdy zbyt szybko weszłam w zakręt. Przy głównej bramie straż pełnił ochroniarz, którego nie znałam. Rzucił mi spojrzenie z ukosa, jednak nie spróbował mnie zatrzymać, gdy przemknęłam przez uchylającą się bramę tuż obok niego. Chwała Bogu za przyciemniane szyby. Wyjechałam z posesji i dołączyłam do ruchu, obserwując w lusterku wstecznym jak brama automatycznie się za mną zamknęła.

Droga przypominała katorgę. Nienawidziłam ruchu ulicznego w Nowym Jorku. Co prawda było jeszcze wcześnie, więc drogi nie były zatłoczone, jednak i tak najchętniej przesiadłabym się do taksówki. Wyszłam z wprawy, bo od kiedy byłam zmuszona prowadzić sama minęło zdecydowanie za dużo czasu. Z ledwością potrafiłam ogarnąć manualną skrzynie biegów.

Dante był bardzo zdeterminowany, żeby nauczyć mnie prowadzić, a ja od zawsze byłam bardzo oporną uczennicą. Drogę do domu rodzinnego znałam na pamięć, z naszej posiadłości jechało się tam niecały kwadrans. Nim się zorientowałam, wjechałam na podjazd i zaparkowałam przed garażami. Niestety niefortunnie zahaczając prawą stroną błotnika o wielką betonową donicę. Skrzywiłam się, na piskliwy odgłos, który wydał metal.

- Niech to szlak – wymamrotałam, siłując się z kierownicą, żeby wycofać.

Co to za przyjemność prowadzić takie wielkie i toporne aucisko. W końcu udało mi się stanąć prawie prosto, więc wyłączyłam Bentleya i obeszłam maskę, by ocenić szkody. Zadrapania ciągnęły się przez zderzak kończąc się na boku auta.

Zniszczenie - Seria Sergata / 18+ age gapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz