Coś ciężkiego opadło na moją talie. Zdezorientowana uchyliłam jedną powiekę, wyrwana ze snu. Byłam w sypialni. Zmarszczyłam brwi, przesuwając spojrzeniem po dobrze mi znanym pomieszczeniu. Dokładnie rzecz ujmując w naszej sypialni. Oddech Victora ogrzewał mi skórę na lewej łopatce. Nie miałam pojęcia jakim cudem się tu znalazłam. Byłam jednak pewna, że nie było możliwości, żebym w nocy lunatykowała. Victor musiał być za to odpowiedzialny. Spłynęły na mnie wspomnienia i rozterki z wczorajszego wieczorku. Mimowolnie się spięłam. Wczoraj rozważałam co powinnam zrobić w sprawie z Dantem i rodzicami. Z całym tym bałaganem, który latami był zamiatany pod dywan. Konfrontacja wydawała się być nieunikniona. W końcu czułam się gotowa, by stawić czoła problemom. Już nie byłam małą dziewczynką, która musi robić wszystko, by zadowolić najbliższych i zasłużyć na ich uwagę.
Delikatnie zdjęłam silne przedramię z mojej talii i zsunęłam się z łóżka, starając się zrobić to bezszelestnie. Victor przekręcił się na plecy, a ja zamarłam w pół kroku, w obawie, że się obudził. Nasłuchiwałam przez chwilę, jego głęboki oddech się wyrównał. Na paluszkach przeszłam do garderoby i założyłam dresy. Przemknęłam przez sypialnie, wstrzymując oddech. Wiedziałam, że nawet najmniejszy szmer był w stanie wybudzić Victora. Zawsze pozostawał czujny, nawet we śnie. Zerknęłam na niego przez szparę w drzwiach, stojąc już na korytarzu. Ciemne loki opadały mu na czoło, co nadawało mu niemal chłopięcego uroku. Mój piękny Złoczyńca. Z głośno bijącym sercem pobiegłam na dół, narzuciłam na siebie kurtkę i adidasy, po czym przeszłam do garażu. Z haczyków umieszczonych na ścianie wzięłam ten ze znaczkiem Bentleya. Gdybym wybrała Mercedesa, którym zazwyczaj jeździliśmy z Andreą, ochrona szybko by się zorientowała, że coś jest nie tak. Chciałam zyskać jak najwięcej czasu.
Wsiadłam do samochodu, przełykając ciężko. Chwilę zajęło mi rozgryzienie, jak w ogóle powinnam odpalić to auto. W końcu znalazłam odpowiedni przycisk na desce rozdzielczej. Samochód ożył z głośnym rykiem. Cholera. Pospiesznie otworzyłam pilotem drzwi garażowe, które zdawały się otwierać jak w zwolnionym tępię. Wcisnęłam gaz i ruszyłam podjazdem, ściskając mocno kierownicę. Nienawidziłam prowadzić, nie byłam dobrym kierowcą i szczerze wątpiłam, że Bentley zachowa swoją nieskazitelną karoserię. Jak na zawołanie, w nadkola zabębnił żwir, gdy zbyt szybko weszłam w zakręt. Przy głównej bramie straż pełnił ochroniarz, którego nie znałam. Rzucił mi spojrzenie z ukosa, jednak nie spróbował mnie zatrzymać, gdy przemknęłam przez uchylającą się bramę tuż obok niego. Chwała Bogu za przyciemniane szyby. Wyjechałam z posesji i dołączyłam do ruchu, obserwując w lusterku wstecznym jak brama automatycznie się za mną zamknęła.
Droga przypominała katorgę. Nienawidziłam ruchu ulicznego w Nowym Jorku. Co prawda było jeszcze wcześnie, więc drogi nie były zatłoczone, jednak i tak najchętniej przesiadłabym się do taksówki. Wyszłam z wprawy, bo od kiedy byłam zmuszona prowadzić sama minęło zdecydowanie za dużo czasu. Z ledwością potrafiłam ogarnąć manualną skrzynie biegów.
Dante był bardzo zdeterminowany, żeby nauczyć mnie prowadzić, a ja od zawsze byłam bardzo oporną uczennicą. Drogę do domu rodzinnego znałam na pamięć, z naszej posiadłości jechało się tam niecały kwadrans. Nim się zorientowałam, wjechałam na podjazd i zaparkowałam przed garażami. Niestety niefortunnie zahaczając prawą stroną błotnika o wielką betonową donicę. Skrzywiłam się, na piskliwy odgłos, który wydał metal.
- Niech to szlak – wymamrotałam, siłując się z kierownicą, żeby wycofać.
Co to za przyjemność prowadzić takie wielkie i toporne aucisko. W końcu udało mi się stanąć prawie prosto, więc wyłączyłam Bentleya i obeszłam maskę, by ocenić szkody. Zadrapania ciągnęły się przez zderzak kończąc się na boku auta.
CZYTASZ
Zniszczenie - Seria Sergata / 18+ age gap
RomanceByłam wychowywana wśród potworów, którzy nazywali się ludźmi. Od najmłodszych lat karmiono mnie kłamstwami. Każdy mój krok, każda decyzja, były częścią misternej układanki, której nigdy nie miałam zrozumieć. Moje życie nie należało do mnie - została...