Rozdział trzydziesty pierwszy

870 56 3
                                    

Sofia

Weszłam do domu obładowana podręcznikami. Prosto z zajęć Andrea podrzucił mnie do biblioteki po niezbędną literaturę. Potknęłam się, gdy niezdarnie skopałam buty z nóg. Zdjęcie puchowej kurtki z jedną wolną ręką okazało się większym wyzwaniem. Odetchnęłam, odgarniając wierzchem dłoni niesforne kosmyki, które przykleiły mi się do spoconego czoła. Ruszyłam w głąb domu, zdziwiona głosami, które niosły się po holu. W kuchni zastałam Gabi razem z Victorem. Zdezorientowana rozejrzałam się po pobojowisku, jakie zdobiło blaty. Wszędzie walały się porozrzucane rzeczy, brudne miski, nadkrojone warzywa, kuchnia wyglądała jak po wybuchu bomby. Niemal wypuściłam wszystkie książki z rąk.

- Co tu się stało? – zapytałam zmartwiona, obserwując jak oboje poderwali głowy znad garnka na kuchence i zerknęli na mnie ze zdziwieniem.

- Ojej już tak późno – wykrzyknęła Gabi, zerkając na zegarek i posyłając mi przepraszającym uśmiech – Pomogłam Panu przygotować kolację.

Zmarszczyłam brwi, przenosząc spojrzenie na Victora, który wymamrotał pod nosem coś co brzmiało jak:

- Niedobrze cholera.

-Wy? Co? Że jak? – przeskoczyłam wzrokiem z męża na Gabi, która energicznie przytakiwała głową, jak próbowała rozwiać moje wątpliwości – Więc... Gotowaliście razem? Tak?

- Dokładnie – odparła gosposia poklepując Victora po ramieniu niczym dumna mama – Straciliśmy trochę poczucie czasu. Były małe problemy. Potrzebujemy jeszcze – zerknęła na piekarnik – dwadzieścia minut.

- Może w tym czasie się przebierzesz? – zaproponował mężczyzna, posyłając mi nieodgadnione spojrzenie.

- Tak, okey. Więc, już Wam nie przeszkadzam – próbowałam ukryć uśmiech, który rozkwitł mi na ustach i ruszyłam do sypialni.

Victor nie tylko wrócił wcześniej do domu, ale również przygotował kolację. Nie mogłam wyjść z szoku, że zrobił coś takiego, by spędzić ze mną czas. Mógł zabrać mnie do drogiej restauracji, ba nawet zamówić gotową kolację, po prostu wyręczyć się ludźmi, którzy dla niego pracowali. Jednak z jakiegoś powodu postanowił zorganizować to wszystko sam. No może z małą pomocą Gabi, jednak i tak byłam pod wrażeniem. Co to wszystko mogło znaczyć?

Wykorzystałam czas, który został do kolacji, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w wygodne luźne spodnie i bawełniany top. Przez chwilę wahałam się czy nie założyć czegoś bardziej eleganckiego, jednak ostatecznie postawiłam na wygodę. Zebrałam włosy w kok na czubku głowy i byłam gotowa.

W kuchni nie zastałam nikogo. Blaty zostały uprzątnięte, niemal raziły sterylnością. Przeszłam do salonu, akurat w momencie, gdy Victor stawiał na stole talerze z parującym makaronem. Zerknął przez ramię i posłał mi krzywy uśmiech. Podeszłam, a on odsunął mi krzesło, niczym prawdziwy gentleman. Talerz wypełniony był ogromną porcją pasta a'la carbonara.

- Pięknie pachnie – pochwaliłam go skwapliwie, bo naprawdę makaron wyglądał i pachniał smakowicie.

- Mam nadzieję, że się nie zatrujemy – mruknął zrzędliwie, rozsiadając się obok i łapiąc za butelkę przygotowanego wina - Napijesz się?

- Chętnie – podsunęłam mu kieliszek, obserwując jak go napełnia – Dzięki.

Upiłam łyk i złapałam za widelec, bo brzuch zaburczał mi wściekle. Przez natłok obowiązków, nie miałam czasu wyskoczyć na lunch w przerwie między zajęciami. Nawinęłam makaron na widelec i skosztowałam pierwszy kęs, czując na sobie ciężkie spojrzenie męża.

- Mmmmm... - mruknęłam z pełnymi ustami, przeżuwając dokładnie. Kremowy smak parmezanu i chrupkość panchetty sprawiła, że moje kubki smakowe były w niebie. Przełknęłam, po czym oblizałam usta, zerkając na niego – Smakuje wybornie.

Zniszczenie - Seria Sergata / 18+ age gapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz