Rozdział trzydziesty piąty

1.3K 75 21
                                    

Victor

Przez następne dni oboje z Sofią przyzwyczajaliśmy się do tej nowej dynamiki w naszym małżeństwie. Ona zdawała się przeszczęśliwa, że w końcu niemal co wieczór udawało mi się wracać do domu na kolację. Testowaliśmy ten nowy rytm codzienności i o dziwo działało. Nigdy dotąd nie stawałem na głowie, by spędzić każdą wolną chwile z kobietą. Bycie w pełni zaangażowanym w relację było dla mnie czymś nowym i momentami nawet ekscytującym. Z Sofią wszystko zdawało się przychodzić mi naturalnie. 

Wdrożenie jednej randki tygodniowo miało być przyjemną odskocznią od codzienności i przełamaniem rutyny. Jednak w czwartek, czyli dokładnie w dzień, gdy umówiliśmy się z Sofią na wyprawę do Metropolitan Muzeum of Art, jak na złość wszystko postanowiło spierdolić te plany. Najpierw przesłuchanie kolejnego podejrzanego podszefa przeciągnęło się, a i tak nie wniosło nic do całej akcji. Następnie senator Smith zadzwonił prosząc o pilne spotkanie po drugiej stronie Manhattanu. Gdy w końcu wyszedłem z restauracji, byłem już spóźniony o prawie dwie godziny. Zakląłem głośno wskakując do Bentleya i załączając zestaw głośnomówiący. Sofia nie odpowiedziała na żadną z moich wiadomości, które brzmiały kolejno;

V: Wypadło mi spotkanie na mieście, postaram się nie spóźnić.

V: Cholernie mi przykro, ale musimy przesunąć to wyjście.

V: Wynagrodzę Ci to!

V: Wiem, że jesteś zła.

Miałem przejebane. Spierdoliłem to koncertowo. Wybrałem numer żony, ruszając z piskiem opon. Zerknąłem na nawigację, powinienem być w domu za niecały kwadrans, ale dochodziła już dwudziesta pierwsza, więc jakiekolwiek wyjście odpadało, bo Sofia jutro o dziewiątej zaczynała zajęcia. Sygnał się urwał i rozbrzmiał charakterystyczny dźwięk poczty głosowej. Kurwa. Zirytowany zakończyłem połączenie i wykręciłem numer do Andrei. Przynajmniej on odebrał po pierwszym sygnale.

- Halo? – mruknął nie kryjąc zdziwienia.

- Andrea, czy moja żona jest w domu? – wymamrotałem z roztargnieniem, zatrzymując się na czerwonym świetle.

- Tak, oczywiście, że tak.

Więc czemu do diabła nie odbierała tego pieprzonego telefonu i nie odpowiadała na wiadomości?! Odetchnałem przez nos, zaciskając dłonie na kierownicy. 

- Przywiozłem ją dziś wcześniej z zajęć – wtrącił Andrea, przerywając tyradę w moich myślach.

- Dlaczego?

- Nie wiem. Zadzwoniła po mnie o trzynastej, żebym ją odebrał.

Zmarszczyłem brwi. Był czwartek, powinna być na uczelni do piątej po południu. Sofia w życiu nie opuściłaby zajęć z własnej woli. Chyba, że coś się stało i nie powiedziała o niczym Andrei. Niepokój ścisnął mnie w mostku.

- Dlaczego nie powiadomiłeś mnie o takiej sytuacji? – warknąłem rozeźlony.

- Ja... ja nie wiedziałem... - zająkał się z przestrachem. – Bardzo przepraszam. Mogę sprawdzić...

- Po ośmiu godzinach wpadłeś na pomysł, żeby sprawdzić czy wszystko z nią w porządku? Kurwa Andrea, powinienem wyjebać Cię na zbity pysk.

Rozłączyłem się bez słowa i docisnąłem gazu. W głowie przerabiając niezliczone scenariusze co mogło się stać. Gdy wjechałem na podjazd, Andrea wypadł zdyszany z domu.

- Nie ma jej na dole, a nie mogę wejść na piętro – wysapał, a przerażenie ściągnęło jego twarz.

- Policzę się z Tobą później – odparłem pozbawionym emocji głosem.

Zniszczenie - Seria Sergata / 18+ age gapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz