Rozdział dwudziesty pierwszy

1.8K 75 9
                                    

Victor

Obserwowałem Sofię. Po raz kolejny. Stało się to już stałym elementem moich poranków. I w końcu przestałem nawet próbować ukryć to jak wodziłem za nią wzrokiem w każdej możliwej sekundzie. Nieważne czy była pogrążona we śnie czy nie. Fascynowała mnie na każdym kroku, co było dziwne. I powinno mnie to zaniepokoić. 

Zazwyczaj kobiety, z którymi miałem okazję się spotykać rzadko zajmowały moje myśli. Cóż, szczerze mówiąc nigdy nie poświęcałem im uwagi poza sypialnią. Z Sofią było inaczej. Pod każdym względem. Począwszy od strony fizycznej, gdzie każda nasza interakcja była oszałamiająca. Momentami czułem się jak napalony nastolatek, bo potrafiłem mieć wzwód sekundę po tym jak tylko obdarzyła mnie swoim niewinnym spojrzeniem. A co do zaangażowania w relacje. To już w ogóle mnie dziwiło. Nigdy nie angażowałem się w związki emocjonalnie, nie spędzałem wolnego czasu z kobietami. Zawsze traktowałem to jak zło konieczne i wystrzegałem się tego jak ognia. A z Sofią przychodziło mi to naturalnie. Powinno mnie to niepokoić, a jednak jedyne co czułem to błogi spokój. 

Przy niej milkły wszystkie moje myśli, które na co dzień mnie dręczyły. Momentami miałem wrażenie, że patrząc na mnie tymi przenikliwymi niebieskimi oczami doskonale widzi wszystko to co tak skrzętnie ukrywałem przed całym światem. Jakby potrafiła się przedrzeć przed cały syf, który mnie otaczał.

Poruszyła się we śnie, przysuwając się nieświadomie bliżej mnie. Westchnęła cicho, zarzucając nogę przez moje nogi splątane pod pościelą. Uśmiechnąłem się pod nosem, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie. Najwidoczniej nawet nieświadomie szukała bliskości, co zadziwiające w cale mi to nie przeszkadzało. W przeszłości nie zdarzyło mi się nawet sypiać z partnerkami w jednym łóżku. Zawsze wydawało mi się to zbyt intymne. Poza tym nie potrafiłem zasypiać czując jakikolwiek dotyk. Przymknąłem powieki, zanurzając nos we włosach żony i napawając się jej zapachem.

Coraz trudniej było mi trzymać się od niej z daleka. Byłem pewien, że ojciec tylko czekał aż okażę jakiekolwiek emocję w reakcji na jego częste wzmianki o Sofii. Właśnie dlatego coraz częściej widywałem jego ludzi kręcących się wokół mnie. Stary na pewno nie mógł znieść myśli, że coś może mu umykać. Dla jej dobra powinienem trzymać się na dystans. Traktować ją ozięble i nie angażować się w jakikolwiek sposób. Co najważniejsze nie wchodzić w żadną interakcję fizyczną. Nie przywiązywać się do niej, skupić się na zapewnieniu jej bezpieczeństwa i doprowadzenia do śmierci ojca. A jednak nie mogłem tego zrobić. Możliwe, że byłem w tym momencie samolubny. Jednak nie mogłem oprzeć się nieodpartemu urokowi Sofii. Była dosłownie Aniołem, podarowanym diabłu, światłem który rozpraszał mój mrok. A ja jak chciwy grzesznik pragnąłem więcej i więcej. Nie mogąc się nią nasycić. Skoro tak bardzo chciałem uchronić ją przed niebezpieczeństwem, powinienem przede wszystkim chronić ją przed samym sobą. A jedyne o czym mogłem myśleć to jak wspaniale jest ją trzymać w ramionach. Byłem jebanym samolubnym potworem.

Wysunąłem się z jej objęć, gdy zaczęło świtać. Obowiązki czekały. Sięgnąłem po komórkę, by sprawdzić wiadomości.

Flavio: Mamy lokalizacje.

Dobre wieści zawsze przychodzą niespodziewanie. Najwyraźniej mojemu zastępcy pod moją nieobecność udało się zdobyć namiar na miejsce, w którym ukrywał się Aleksiej Petrov. Osoba, która jako jedyna mogła pomóc mi rozwikłać zagadkę domniemanej współpracy Sergaty z Bracią. Wyszedłem z łóżka, by wyszykować się do wyjścia.

Victor: Będę za pół godziny.

*

- Jesteś pewien, że to tutaj? – zerknąłem przez szybę wozu operacyjnego na mały dom jednorodzinny otoczony żywopłotem.

Zniszczenie - Seria Sergata / 18+ age gapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz