Byłam w takim szoku, że nie mogłam wydusić z siebie słowa. Jak to możliwe, że ja i Thomas byliśmy lekiem? Przecież to nie możliwe, nic nie trzymało się kupy. Po co te wszystkie próby? Skoro DRESZCZ od początku wiedział, że lekarstwo na Pożoge, ma na wyciągnięcie ręki. Pozwolili, żeby tyle osób zginęło, żeby stworzyć labirynt, chociaż od początku wiedzieli, że to wszystko na nic? Przymknęłam oczy, a dłonie zacisnęłam w pięści. Dopiero teraz cos zaczęło do mnie docierać. Kanclerz Paige uratowała mi życie w drugim labiryncie, ale pozwoliłaby posłali mnie do drugiego. Z kolei Szczurowaty chciał zabić mnie i Thomasa przy pierwszej nadażającej się okazji, a Teresa zdradziła chcąc pomagać dalej w wynalezieniu leku. To znaczy, ze DRESZCZ nie wie. Nie zdają sobie sprawy, że to my jesteśmy lekiem.
— Czy oni wiedza? — spytał Thomas, gwałtownie podnosząc się z miejsca.
Brenda i Charlie wyglądali na równie zaskoczonych tą informacją.
— Nie, nawet się nie domyślają – odpowiedział cichym głosem mężczyzna.
— W takim razie skąd Pan to wie? Może się pań myli — powiedziałam szybko, zbliżając się do łóżka mężczyzny.
— Ona dzięki Tobie żyje — wychrypiał mężczyzna wskazując na Brendę — Dzięki Twojej krwi — dodał łapiąc mnie za dłoń i mocno ją ściskając.
Przeniosłam wzrok na Brendę posyłając jej pytające spojrzenie.
Dziewczyna zagryzła wargę i delikatnie uniosła bluzke, a naszym oczom ukazała się długa blizna na brzuchu.
— Ugruzł mnie poparzeniec, jeszcze zanim trafiliscie do labiryntu. Dostałam serum od profesora — wskazała głową na mężczyznę.
— Serum z krwią Malii — odparł mężczyzna.
— Ale jak to? Skąd ten pomysł? — wydusił zszokowany Thomas.
— Kto wymyśla mieszanie serum z krwią? — dodałam.
— Prowadziłem swoje badania. Miałem próbki krwi każdego ze Streferów. Nie wymysliłem tego, to akurat był zupełny przypadek. Byłas u mnie w gabinecie, jeszcze w Nervis. Dostałaś krwotoku z nosa. Zostawiłas chusteczkę, potem pojawiła się Brenda z otwarta raną. Niefortunnie wylałem serum na Twoja chusteczkę i to co zaczęło się dziać, mnie zszokowało. Drobinki Twojej krwi zaczęły, łączyć się z serum, wchłaniać je. Dużo ryzykowałem ale wycisnalem parę kropel do fiolki i wstrzyknąlem Brendzie. Następnego dnia była zdrowa. I jest do dziś — mówiąc to zerknął na dziewczynę.
— Może to tylko przypadek — powiedziała cicho.
— To może i był przypadek, ale prowadziłem dalsze badania. Wasza krew w połączeniu z serum zabija komórki wirusowe. Nie chamuje ich, nie spowalnia ich, ale je niszczy! To jest cos niesamowitego — dodał.
— Czyli możemy pomoc wszystkim chorym? — spytałam cicho.
— Jakiemuś procentowi na pewno, ale nie możecie się zdradzić. Gdy dowiedzą się, że lek cały czas mieli pod nosem, a zrobili tyle złego, zabiją was, aby to wszystko zatuszować.
— I tak chcą nas zabić — warknął Thomas.
— Potrzebują waszej krwi, a nie was. Nawet jeśli o tym nie wiedza — dodał mężczyzna — Nie dajcie się zabić.
Po jego słowach, rozległ się ogromny huk, a z sufitu zaczął sypać się tynk.
— Musimy uciekać — krzyknął Charlie, zrywając się z miejsca.
— Juz wiedza, że tu jesteście — wyszeptał mężczyzna — Uciekajcie!
Spojrzałam na Thomasa i zerwalismy się z miejsc.
— A pan?
— Ja tu zostane, nie zostało mi dużo czasu.
— Ale...
— Zjeżdzajcie stąd!
— No ruszcie się — wrzasnęła Brenda, wyglądając przez okno — Juz są patrole.
Po jej słowach, do naszych uszu dotarł dźwięk wycia syren.
— Dziękujemy — powiedziałam cicho i wybiegłam z pokoju za przyjaciółmi.
Zaczęliśmy zbiegać po schodach, gdy tylko wydostaliśmy się z budynku, rzuciliśmy się biegiem w stronę bramy, która tu dotarliśmy. Niestety, wszędzie roiło się od patroli. Biegliśmy, co jakiś czas, nurkując pomiędzy zaparkowanymi samochodami. Staraliśmy wmieszać się w tłum, ale paru strażników zwróciło na nas uwagę. Mimo wszystko nie zwalnialiśmy i dopóki nie dotarliśmy pod bramę.
— Szybko! — krzyknął Charlie chcąc wybiec za bramy miasta.
— Stój — pociągnęłam go za rękę.
— O co chodzi? — spytał Thomas, który dopiero nas dogonił.
— Coś tu jest nie tak — powiedziałam cicho.
— Nie marnujmy czasu — weszła mi w słowo Brenda — Zamykają bramę.
CZYTASZ
I always remember you || The Maze Runner
FanfictionNic w życiu nie dzieje się przypadkiem. Każde istnienie jest częścią planu, którego nie potrafimy zrozumieć. Rodzimy się wolni. Nasze decyzje, pokazują kim naprawdę jesteśmy. Możemy stanąć po stronie dobra, bądź świadomie wybrać zło. Nie ma czegoś p...