XXXVI

532 32 5
                                    


- Szykujcie się! - krzyknęła Brenda, starając się przekrzyczeć ryk silników. 

Złapałam się mocniej siedzenia, gdy samolot podszedł do lądowania. Poczułam silny wstrząs, który świadczył o tym, że wylądowaliśmy. Przymknęłam oczy, starając się odrobinę uspokoić. Im bliżej byliśmy realizacji naszego planu, tym większe zaczęłam mieć obawy. Wiedziałam że, teraz nie mamy już odwrotu. Nie, zaraz... mogliśmy zrezygnować, ale tylko teoretycznie. Praktycznie żadne z nas nie chciało tego zrobić. Stawką było życie Newta. To jasne, że będziemy walczyć o wspomnienia, zaryzykujemy wszystko, aby go ocalić. Jestem skłonna zrobić wszystko, byleby tylko Newt był bezpieczny. 

Wzięłam głęboki oddech, wiedziałam że muszę otworzyć oczy, ale się bałam. Czułam na sobie wzrok Newta. Bałam się spojrzeć w jego oczy. Zapewniałam go, że wszystko się uda, że wrócę cała i zdrowa. Tak naprawdę nie miałam takiej pewności. Ten plan... tutaj wszystko mogło pójść nie tak. A ja? Nie obawiałam się tego, że coś może mi się stać, bałam się że go zawiodę. Jeśli coś się nie powiedzie...jeśli nie odzyskam wspomnień. Dałam mu nadzieję, siłę do walki. Co jeśli zrobiłam to za szybko? Co jeśli lek na Pożogę naprawdę nie istnieje? Co jeśli to wszystko było jednym wielkim kłamstwem?

Poczułam lekkie ukłucie w sercu, jednak mimo to otworzyłam oczy. Tak jak się spodziewałam od razu napotkałam wzrok blondyna. Uśmiechnęłam się delikatnie w jego kierunku. Chciałam coś powiedzieć, ale w tym samym momencie odezwała się Brenda, która wraz z Charlie'm zaczęli udzielać nam ostatnich wskazówek. 

- Macie nie rzucać się w oczy - zaczęła Brenda, ale Minho wszedł jej w słowo.

- Malię i Thomasa szukają wszyscy pracownicy DRESZCZ-u, ciekawe jak mają nie rzucać się w oczy - prychnął.

- Zanim ich sprawdzą, mamy godzinę - odparła Brenda - Chodziło mi bardziej o kwestię organizacyjną - Nie zbaczamy ze ścieżki, nie wdajemy się w niepotrzebne dyskusje i bójki.

- Mamy być, jak cienie - poparł ją Charlie. - Podzielimy się na dwie grupki. Malia pójdzie ze mną, Thomas z Brendą.

- Newt zostanie tutaj z Minho - powiedziała Brenda.

Minho chciał zaprotestować, ale po chwili zastanowienia pokiwał głową.

- Razem z Newtem będziemy obserwować terenem, damy wam znać przez komorkę, gdy coś zacznie się dziać - odparł Minho.

Uśmiechnęłam się delikatnie patrząc na przyjaciela. Wiedziałam, że wolałby iść z nami, a mimo to poświęcił się, aby Newt nie był teraz sam. Strasznie się o niego martwiłam, dlatego chciałam żeby i on przez ten czas miał jakieś zajęcie. Zajęcie, które sprawi że nie będzie, aż tak intensywnie myślał o tym co dzieje się za bramami miasta.

- Poradzę sobie sam - mruknął nieco rozdrażniony Newt.

- W to nie wątpię - stwierdził Minho - Ale wolę spędzić tą godzinę z Tobą,  niż z nią - dodał, wskazując głową na Brendę.

- W rzeczy samej, także nie marudź Newt - dodała Brenda, a kąciki jej ust zadrgały.

- Dobra zbieramy się, miejmy to już za sobą - powiedział Thomas, zakładając kurtkę.

Dziesięć minut później wszyscy staliśmy na płycie lotniska. Podeszłam do Newta i mocno go przytuliłam. Chłopak przyciągnął mnie mocniej do siebie i cicho westchnął.

- Uważaj na siebie - wyszeptał tuż przy moim uchu.

Pokiwałam głową i spojrzałam mu prosto w oczy.

- Kocham cię i to nigdy się nie zmieni - szepnęłam, po czym musnęłam delikatnie jego wargi.

- Uważaj na siebie Mals - powiedział cicho i jeszcze raz mocno mnie do siebie przytulił.

******

Mała zajawka kolejnego rozdziału. Myślę, że w środę pojawi się już pełny rozdział.

Znowu musieliście długo czekać, ale tym krótkim wstępem chce Wam pokazać, że żyje, mam się dobrze i pamiętam o Was. <3



I always remember you || The Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz