Rozdział XV

1.2K 75 4
                                    

Siedziałem na krześle przy niewielkim stoliku, obracając w dłoni srebrną kartę. Druga dłoń, służyła mi jako podparcie dla podbródka. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, z jaką łatwością zdobyliśmy klucz. Strażnicy powinni pilnować kart, jak oka w głowie. Mała, sprowokowana sprzeczka, wystarczyła by Thomas, wyciągnął cenny przedmiot z kieszeni Szczurowatego. Mężczyzna niczego nie podejrzewał, musiał też nie zauważyć braku karty, gdyż do tej pory, nikt nie pojawił się w naszym pokoju. Gdyby Janson powiązał fakty, bez wątpienia, domyśliłby się kto jest w jej posiadaniu. Na szczęście nie był, aż tak inteligentny jak mi się wydawało. Wpatrywałem się w kartę, jakbym nagle miał znaleźć, wygrawerowane na niej, odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Im dłużej tutaj byliśmy, tym gorzej się czułem. Niewiedza zaczęła ciążyć mi jeszcze bardziej, niż wcześniej. Wciąż, nie wiedziałem co z nami dalej będzie. Czy DRESZCZ naprawdę przygotował kolejną próbę? Co, jeśli labirynt był najmilszym co nas spotkało? I sprawa Malii, która tak naprawdę nie była Malią, tylko Rachel. A może sprawa Rachel, która stała się Malią, wcześniej nią nie będąc? Przygryzłem policzek od środka, przymykając powieki. Ta sprawa był dziwna. Dziwniejsza od wszystkiego, co mnie spotkało. Jakim cudem moja Malia, mogła być w dwóch miejscach jednocześnie? Prawie, jednocześnie. Była Streferką w Grupie B, a potem trafiła do naszej grupy? W jakim celu? I dlaczego dziewczyny z poprzedniej grupy, znały Malię, pod pseudonimem Rachel? Przecież to w żadnym stopniu, nie trzymało się kupy. DRESZCZ stworzył próby, szukając schematów. Jak umieszczenie bezbronnej dziewczyny w dwóch labiryntach, miało im w tym pomóc? Z tego co wiem... Malia, a raczej Rachel, zginęła podczas ucieczki. Gdyby Malia rzeczywiście, była tą dziewczyną, nie mogłoby jej tu być. To byłoby nielogiczne, nawet dla DRESZCZ-u. Chyba, że Stwórcy mieli jakiś plan. Może Malia wcale nie miała zginąć? Może uratowali ją przed śmiercią, umieszczając w naszej grupie? Jeśli nawet, to dlaczego pozbawili ją wspomnień ze wcześniejszej próby? Malia nigdy nie wspominała o grupie B, ani żadnej z tamtejszych Streferek.

Westchnąłem cicho. Wróciłem wspomnieniami do wydarzeń z przed kilku dni. Próbowałem przeanalizować zachowanie Malii. Gdy pudło przywiozło ją do Strefy, niczym się nie wyróżniała. Pamiętała mnie, ale poza tym, nic nie odróżniało jej od reszty. Była odrobinę narwana, co na swój sposób było urocze. Newt - skarciłem się w myślach. Chciałem się skupić, jednak coś wciąż rozpraszało moje myśli. Mals dość szybko zaaklimatyzowała się w Strefie, zadawała mało pytań. Była przerażona, jednak wyglądała tak jakby to wszystko rozumiała. Wiedziała o wiele więcej.

Zagryzłem wargę. Im dłużej nad tym myślałem, tym większe wydawało mi się prawdopodobieństwo, że to kolejne zagranie DRESZCZ-u. Jeśli Malia naprawdę była wcześniej w grupie B, nie trafiła do nas przypadkiem. Coś musiało się stać. Nie wiedziałem jak mam to interpretować. Być może z czasem, coś się wyjaśni. Jednego byłem pewien. Nie powiem o swoich przepuszczeniach Malii. Nie chciałem, żeby się zadręczała, chociaż byłem pewien, że już to robi. Tak bardzo chciałbym móc jej pomóc. Po prostu przy niej być, tak po prostu. Czy będzie nam dane, spędzić trochę czasu ze sobą, w innych okolicznościach, niż uciekanie? Na razie, niestety się na to nie zanosiło. Często miałem wrażenie, że to po części moja wina. Nie potrafię okazywać uczuć, bywa, że chciałbym coś zrobić, ale coś mnie hamuje. Boje się, że popełnię jakiś błąd. To z kolei jest strasznie dobijające. Z jednej strony chciałbym powiedzieć Malii wprost o moich uczuciach, a z drugiej, po prostu nie potrafię. Nawet nie wie jak namieszała w moim życiu. W labiryncie, uświadomiłem sobie, jak strasznie jest mi bliska. A potem wspomnienia, a raczej urywki, które zaczęły wracać, gdy byłem blisko niej. Nie miałem wątpliwości, że już wcześniej się znaliśmy. Przy Malii, stałem się innym człowiekiem. Wiem, że przez nią trafiłem do Strefy. Ta informacja powinna, przełożyć się na naszą relację, ale nie potrafiłem przestać jej ufać. To była moja Malia. Malia jaką znam, nie jest w stanie nikogo skrzywdzić, a wręcz przeciwnie. Naraża własne życie dla dobra innych. Nadal nie wiem dlaczego, zależało jej na tym, żebym wziął udział w Próbie. Może w ten sposób uratowała mi życie? Nie wiem co się stało z moimi bliskimi, co by się stało ze mną, gdybym nie trafił do Strefy. Może, własnie tak miało być? Ponoć, nic nie dzieje się bez przyczyny.

I always remember you || The Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz