- Okay, czyli oficjalną wersję już mamy? - spojrzałem na Minho, a potem na Alby'ego.
Gdy obaj pokiwali głowami, usiadłem na małym drewnianym stołku przez chwilę nic nie mówiąc.
- Wczoraj znaleźliśmy nowe przejście, które prowadzi do wyjścia. Musimy się tam pojawić pojutrze, a uda nam się opuścić Strefę. Tak? - spytałem, aby się upewnić czy dobrze zapamiętałem tekst, który mam przekazać reszcie Streferów na dzisiejszej naradzie.
- Szkoda, że prawdziwa wersja nie brzmi tak optymistycznie - stwierdził posępnie Alby podnosząc się z miejsca.
Doskonale rozumiałem, że chłopak się martwi. Z jego podejściem do życia nie spodziewałem się, że będzie inaczej. Nie chciał oszukiwać chłopaków, a jednocześnie chciał dla nich jak najlepiej. W tej sytuacji nie mówienia prawdy było najlepszym wyjściem, co jeszcze bardziej przybiło i tak będącego już w nie najlepszym nastroju Alby'ego. Nie mogliśmy czekać. Stwórcy dawali nam wskazówki, a my nie mogliśmy...nie powinniśmy z nich zrezygnować.
- Jutro z samego rana pójdę z Thomasem to sprawdzić. Może uda nam się dowiedzieć czegoś więcej o tym nowym miejscu - powiedziałem spoglądając na przyjaciół.
Wstałem i zacząłem nerwowo chodzić w te i z powrotem. Gdy się denerwowałem, nie potrafiłem usiedzieć w miejscu. Jakikolwiek ruch dawał mi względne poczucie panowania nad sytuacją. Jak beznadziejna by nie była.
- Co ty? Z moją nogą już wszystko w porządku. Ja pójdę. Ktoś musi zostać w Strefie i trzymać chłopaków w ryzach. Ty najlepiej się do tego nadajesz - mruknął Minho opierając się o jedną z kolumn podtrzymujących dach.
Łypnąłem na przyjaciele spod łba. Doskonale wiedziałem dlaczego Minho nie chce, żebym wchodził do labiryntu. Po pierwsze moja noga, zaczynało mnie już denerwować to, że wszyscy traktowali mnie jak kogoś gorszego. Przecież ja tylko nieznacznie kuleję, do cholery. Nie jestem niedorozwojem! A przez ich zachowanie czasami tak właśnie się czuje. Wiedziałem gdzie znajduje się tajemnicze miejsce, które udało się nam odkryć. Wiedziałem, że uda mi się wrócić na czas. Przecież nie podjąłbym się zadania, któremu nie sprostam. Czy im naprawdę tak ciężko to zrozumieć?
- Ja pójdę - powiedziałem stanowczym głosem, dając tym samym do zrozumienia, że nie przyjmuje odmowy.
- Obgadamy to jeszcze - powiedział Minho nadal bacznie mnie obserwując.
Po chwili spoważniał, a jego twarz przybrała poważny wyraz.
- Co jest? - spytał Alby przenosząc wzrok na chłopaka.
- Myślę o naradzie. Nadal nie wiem jak to rozegrać - westchnął Minho - Spodziewam się najgorszego - dodał z impetem kopiąc stojące przed nim wiadro, które służyło za śmietnik.
Pojemnik przeleciał parę metrów, aż ostatecznie uderzył z hukiem w ścianę, a jego zawartość wylądowała na podłodze. Na Minho nie zrobiło to nawet najmniejszego wrażenia. Usiadł na podłodze pod kolumną i zaczął bawić się małym scyzorykiem, który zawsze nosił przy sobie.
- Jedyne co musimy to przekonać resztę, że wszystko zaczyna się układać - mruknąłem nerwowo przeczesując włosy.
- Tak bo inni na to pójdą, a już szczególnie Gally i jego ekipa - powiedział kpiącym głosem Minho - Będą chcieli pozbyć się problemu, a wiesz kogo uważają za największy problem. Nasze kochane rodzeństwo i Tereske - mruknął chłopak.
- To i tak bez znaczenia. Za trzy dni już nas tu nie będzie. Gally może mówić i robić co chce. My potrzebujemy argumentów. Nie oszukujmy się. W obecnej sytuacji Streferzy wybiorą tych, którzy mogą zaoferować więcej. My możemy doprowadzić ich do wyjścia, a Gally? Jedynie wskazać domniemanych winnych... właściwie to czego? Przecież na razie nikt z mieszkańców Strefy nie odczuł w żaden sposób ich obecności. Jedyne do czego mogą się przyczepić do złamanie regulaminu - powiedziałem i przeniosłem wzrok na Alby'ego, szukając potwierdzenia moich słów.
- Niekoniecznie Newt - westchnął chłopak - Wiadomość, że Malia jest siostrą Thomasa rozniosła się po Strefie w błyskawicznym tempie. Oboje przeżyli noc w labiryncie, pamiętają siebie, podczas gdy część chłopaków nadal nie zna swojego imienia. Teresa ma przy sobie lekarstwo, które ratuje mnie przed śmiercią, chociaż każdy ugryziony przez Buldożercę ginął. Thomas stale gada przez sen, a każde z ich trójki przynajmniej raz wspomniało o DRESZCZ-u. Uważają ich za szpiegów. Sądzą, że pracują dla Stwórców. Sami przyznacie, że ich relacja jest dziwna. Trafiają tutaj w bliskim odstępie czasu i każde z nich pamięta coś z dawnego życia. Sam mam co do nich mieszane uczucia, a co dopiero inni - powiedział Alby i spuścił wzrok.
Zerknąłem na Minho, który również obdarzył mnie spojrzeniem. Z opowieści Alby'ego wynikało, że nasza dwójka wie o wiele więcej. Przecież to jasne, że Thomas, Malia i Teresa pracowali dla DRESZCZ-u. Co więcej brali udział w tworzeniu Strefy. Pamiętali więcej, więcej rozumieli. Ale Streferzy nie wiedzieli o jeszcze innej rzeczy. Teraz graliśmy w tej samej drużynie. Nie mniej, jednak uznałem, że lepiej będzie, jeśli chłopaki nie poznają całej prawdy. Im mniej wiedzą, tym lepiej. Szczególnie w tej sytuacji. I tak nie darzyli ich nawet cieniem zaufania, a ta wiadomość mogła okazać się dla nich szokiem, którego nie potrafiliby zaakceptować. Nieznacznie kiwnąłem głową w stronę Minho, a ten odpowiedział mi niemal niewidocznym skinieniem. Reszta nie mogła się dowiedzieć prawdy. Jeszcze nie teraz.
- Nie róbmy z tego wielkiej hecy. Im bardziej napompujemy balonik z tym głośniejszym hukiem później pęknie - powiedział po chwili Minho - Uznajmy, że to zwykła narada. Dajmy im wybór, ale dyskretnie zasugerujmy drogę, którą powinni pójść - dodał.
- Mam złe przeczucia - westchnął Alby zerkając w stronę okna.
W oddali bez problemu dostrzegłem Thomasa i Malie. Dokładnie w tym samym miejscu w którym ich zostawiłem jakieś pół godziny temu.
- Ufacie im, a ja ufam wam - powiedział Alby zerkając na Minho, a potem dłużej zatrzymując wzrok na mnie - Obyśmy tylko się na tym nie przejechali - dodał wstając z miejsca i kierując się w stronę drzwi.
Spojrzałem na Minho i zakląłem. Dotychczas myślałem, że Alby jest po naszej stronie. Może i mieliśmy jakiś posłuch wśród Streferów, ale to zdanie Alby'ego mogło zmienić wszystko.
- Wiedziałeś, że to tak wygląda? - spytałem nie spuszczając wzroku z przyjaciela.
Minho podniósł się z podłogi przez chwilę się nie odzywając. Co w jego przypadku było jednoznaczne z odpowiedzią.
- Wspaniale - rzuciłem nie kryjąc złości - Lepiej, żeby Thomas miał jakiś plan.
CZYTASZ
I always remember you || The Maze Runner
FanfictionNic w życiu nie dzieje się przypadkiem. Każde istnienie jest częścią planu, którego nie potrafimy zrozumieć. Rodzimy się wolni. Nasze decyzje, pokazują kim naprawdę jesteśmy. Możemy stanąć po stronie dobra, bądź świadomie wybrać zło. Nie ma czegoś p...