Rozdział XI

1.7K 94 4
                                    


Od kilku godzin, wraz z pozostałymi Streferami przygotowywaliśmy ognisko. Minho chciał by wszystko było wyjątkowe. Nie powiedział tego wprost, ale czułam, że jest to dla niego, pewnego rodzaju pożegnanie ze Strefą. Mógł nienawidzić tego miejsca, jednak przez długi czas było jego domem. Nie jest łatwo, tak po prostu wymazać z pamięci miejsce, w którym spędziło się długi okres swojego życia. Ku mojemu zdziwieniu wszyscy chłopcy dołączyli się do przygotowań. W obliczu ostatnich wydarzeń, sądziłam, że Streferzy nie będą chcieli z Nami współpracować, a tym bardziej brać udział, w czymś taki nieistotnym dla sprawy, jak ognisko. Miło się zaskoczyłam. Chłopcy przyjęli ten pomysł z entuzjazmem. Wszyscy oprócz Gally'ego i jego osiłków. Tamta grupa trzymała się na uboczu, czasami głośno komentując bezsensowność tego pomysłu. Minho łypał na nich spod łba, jednak nie wdawał się w konwersację. Jak to ujął, nie zamierzał zniżać się do ich poziomu. Minho należał do osób wybuchowych, często najpierw mówił, a potem myślał. Jego zachowanie, utwierdziło mnie w przekonaniu, że chłopak myślami jest już poza Strefą. Oboje niecierpliwe czekaliśmy na powrót Thomasa i Newt'a. Minho wytłumaczył mi, że układ korytarzy uległ zmianie i powrót do Strefy, zajmie chłopakom trochę czasu. Po raz pierwszy byłam dziwnie spokojna. Biorąc pod uwagę, wszystko co się ostatnio stało, była to miła odmiana. Wierzyłam, że Newt i Thomas znajdą wyjście, a wszystko potoczy się według planu. Byliśmy o krok od odnalezienia wyjścia. Być może, tylko dzisiejsza noc, dzieliła nas od wydostania się poza mury.

Wzięłam ze stołówki tacę z kanapkami. Patelniak kwadrans temu, prosił bym ją wzięła i postawiła na stołach, które na potrzeby ogniska, zostały ustawione w centrum Strefy. Wykonałam jego prośbę dopiero teraz, ponieważ wcześniej uniemożliwił mi to Chuck. Chłopak miał problem ze swoją gitarą. Co ważniejsze, stwierdził, że jestem jedną osobą, która może mu pomóc, owy problem rozwiązać. Po dziesięciu minutowym tłumaczeniu, że nie jestem muzykiem i nie mam pojęcia jak naprawić instrument, odszedł wyraźnie rozczarowany. Z tacą w dłoniach, ruszyłam w stronę długich, drewnianych stołów, które uginały się pod ciężarem smakołyków. Nie wiem czy Pateniak wykorzystał cały zapas jedzenia, ale ilość smakołyków robiła wrażenie. Poczynając od owoców, kanapek, batonów, słodyczy, a kończąc na smakowicie wyglądającej pieczeni. Położyłam kanapki na stole i przystanęłam, rozglądając się za przyjaciółmi. Nie dostrzegłam, ani Teresy, ani Minho. Chciałam z nimi porozmawiać, dlatego uznałam, że warto ich poszukać. Nie wiedziałam gdzie jest Tessa, ale miałam pewne przepuszczenia, odnośnie miejsca gdzie znajdę Minho. Zaczęło się ściemniać. Słońce chyliło się ku zachodowi, a niebo pokryły szare, burzowe chmury. Zerwał się wiatr. Wydawało się, że kwestią czasu jest, aż zacznie padać. Nigdy nie widziałam, aby pogoda zmieniła się tak szybko. Nie wiedziałam czy w Strefie może padać deszcz, a tym bardziej czy występuje tu zjawisko pogodowe, zwane burzą. Miałam nadzieję, że chmury, mówiąc potocznie się "rozejdą". Nie chciałam, żeby pogoda zniszczyła nam ognisko. Zbyt dużo pracy włożyliśmy w przygotowania. Zerknęłam na zegarek. Dochodziła dwudziesta. Po przejściu kilkuset metrów, przy wejściu do labiryntu, dostrzegłam Minho. Tak jak się spodziewałam. Thomas i Newt mieli jeszcze ponad kwadrans, jednak wszyscy zdążyliśmy się przekonać, że czas w labiryncie, płynie inaczej.

- Martwisz się? - spytałam podchodząc do przyjaciela i kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Też - odparł chłopak, cicho wzdychając - Powinienem pójść z nimi - dodał po chwili.

- Dadzą sobie radę. Tutaj byłeś bardziej potrzebny - powiedziałam spokojnie, posyłając mu delikatny uśmiech.

Zazwyczaj to Minho pocieszał mnie, nadszedł moment by się zrewanżować. Minho pokręcił głową, jednak nic nie powiedział.

I always remember you || The Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz