Rozdział 23

1 0 0
                                    

Camellia

Nienawidziłam dwóch pierwszych dni naszej wycieczki. Było to spowodwoanie tym, że musieliśmy znaleść jakiekolwiek informacje na temat Martin Smith.
W internecie było łatwo coś znaleść na jego temat. Chłopka miał rocznikowo dwadzieścia dwa lata. Był właścicielami trzech klubów w LA oraz posiadał firmę, która zajmowała się giełda na Los Angeles rynku. Jego matka zmarła, gdy chłopka miał trzynaście lat i został z ojczymem. Jeden z jego starszych braci zginął podczas nielegalnego wyścig. A jego przyrodni brat został uznany za zaginonego. Miał jeszcze trzy siostry. Jedna dobrze znałam, bo była to jego siostra bliźniaczka, czyli dziewczyna Parker. Dwie po pozostały robiły karierę jako modelki. To znaleźliśmy w internecie, ale nie tylko tu szukaliśmy.
Oboje poszliśmy do moich dziadków. Martin z Jason pracowali dla kogoś postawionego wyżej w hirarchi. Obaj mieli zajmować się kartelami, burdlami oraz klubami. Lecz ich najważniejszym zadnie było pozbyć się Rosanna Wilson.
Moja matka w tym świecie była kimś. Wysoko postawinona w hierarchii. A to już bardzo dużo. Miała też dużo ludzi na całym świecie jak i w kraju. Moja matka również srała pieniędzmi. Była kimś kogo nie chciało spotkać się na swojej drodze.
Posiadaliśmy wystarczająco ilość informacje.
Teraz musieliśmy opracować dobry plan.

***

- To kiedy wracacie do Filadelfii? - Zapytał się mnie Grayson.
Rozmawialiśmy codziennie od mojego wyjazdu. Zawsze szłam wtedy na krótki spacer. Nie ze nie chciała, aby Raise słyszał o czy rozmawiam z Gray. Było mi to nawet obojętne. Ale Rodriguez był trochę jak nad opiekuńczy starszy brat. Musiałam od niego odpocząć. A spacer był idealna opcją.
- liczymy, że w przyszlem tygodniu będziemy w dom - powiedziałam, posyłając mu uroczy uśmiech. Wyszłam z parku, kierując na ulice prowadząca do hotelu. - A co robią dziewczynki?
- Yyy… Daisy co robicie…? Coś na dla ciebie
- odpowiedział, przenosząc wzrok na telefon.
- Ciekawe, czy mi coś zrobią jak wyjdę z więzienia…
- Jest aż tak źle? - Przerwałam mu.
- Twój tata mówił, że to jego najcięższa sprawą i nazwał Harper ,,jebana suką".
- Czyli do połowy klasyk - zaśmiałam się, stojąc nie daleko hotelu.
- Przyjdziesz tatusiu? - Zawołała radośnie Aurora.
- Dobrze, tylko skończę rozmawiać - odpowiedział jej.
- Jak się dowiem od Aurora, że byłeś dla nich nie miły, obiecuję ci nie chce być tobą   - zagroziłam brunetowi, po czym miło się uśmiechałam, machając rękę do kamery. - Kocham cię, pa.
- Ja ciebie też. - Odmachał i się rozłączył. Schowałam telefon do kieszeni spodenek dresowych, ruszajac w stronę budynku. Weszłam do środka, a na wejściu powitała mnie Anna. Anna była młoda kobieta, która pracowała jako recepcjonistka w hotelu. Pomachała do mnie za lady i uśmiechnęła się promienie. Odmachałam czarnowłosej, witając się z nią.
Skierowałam się w stronę windy. Weszłam do mniej, wyciągając telefon w celu przejzenia instagram. Na ekranie smartwona wyświetliły mi się, że mam jedną nie odczytana wiadomość.

Od Mały Książę: Ty poszłaś się przejść czy na zakupy?

Nie odpisałam mu na to nic. Wróciłam do przeglądania social mediów.
Gdy dzwi windy się otworzył oznaczało, że jestem na właściwym piętrze. Odbiłam się od ściany, o którą się opierałam, kierując się ku wyjścia. Wyszłam, idąc w stronę odpowiednich dzwi. Kiedy znalazłam się na przeciwko nich, wyciągnęłam kartę i przeciągnąłem nią. Weszłam do pokoju, zostawiając na stoliku kartę oraz telefon.
- Camellia?! - Krzyknął do mnie czarnowłosy.
- Tak?! - Zaczęłam kierować się w stronę jego głosu. Wyszłam z salonu, idąc w stronę sypialni. Ustałam w dziwiach, ale go też tam nie było. Obróciłam się, aby iść sprawdzić do łazienki, lecz spotkał mnie zderzenie z jego torsem. Raise od raz położył mi dłonie na ramionach. Obejrzał mnie dokładnie, aby puści moje ramiona, odsuwając się o krok. Teraz miałam dobry widok na jego ciało. Dyskretnie zjechałam go od góry do dołu. Był na mnie na tyle wkurwiony, że zapomiał się ubrać.
- Ubierz się - rozkazałam.
- W chuj to ma…
- Widzę, że go masz - przerwałam mu. Czułam jak powoli zbliża się moje złość.
Wdech i wydech, Camellia.
- Zajebiscie to znaczy, że masz dobry wzrok
- odpyskował mi. - Czemu musisz zachowywać jak rozpieszcona dziewucha?
- A czasmi taka wersja mnie nie podoba ci się najbardziej? - Zapytałam się z złośliwym uśmiechem. Raise podszedł bliże mnie, aby ująć moją twarz w swoich dłoniach. Po czym zbliżył moją wargia do swoich. Zaczął całować mnie mocno oraz insesywinie. Nie zorętowałam się, kiedy położył nas na łóżku. Po krótkiej chwili chłopka się odsunął. Wyprostował się jak struna.
- Masz rację muszę się ubrać - powiedział, wychodząc z pomieszczenia. Jego zachowanie wprowadziło mnie w osłupienie. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Zamrugałam kilka razy, wciąż nie dowierzając w to co się stało.
Wstałam, podchodząc do fotela. Ściągnęłam koszulkę oraz spodenki, odkładając je na mebel. Skierowałam się do łóżka. Okryłam się szczelnie kołdrą, przymykając oczy.

That's why you loved meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz