Rozdział 28

3 0 0
                                    

Raise

Dziś mijał cztery dni od zaginięcia mojego słońca. Cztery dni odkąd moje życie straciło sens. Cami już dawno przestała byś córka mojego pracodawcy. Była moja mała kobietą, za którą oddałbym życie.
Teraz musiałem znaleść to co moje.
Mój plan był banalny.
Ojciec na moje nieszczęście pozbył się numeru. Moim planem b była moja młodsza siostra Lindsay. Radość siostry, gdy usłyszała mój głos była nie do opisania. Lindsay wraz z mamą miały pójść do ojca, aby sprawdzić jak trzyma się moją mała przesłodka Cami. Z dziewczyną nie było źle. Oczywiście według mamy i siostry. A ja wiedziałem, że ona z każdym dniem się rozpada.
Dzięki nim wiedziałem gdzie trzymają Cami.
Teraz czekałem w kancelarii Alexander, aby z nim porozmawiać. W tej chwili potrzebowałem tylko jego zgody, aby zacząć działać. Wiedziałem z jednej strony, że mi pozwoli, bo w końcu chodziło tu o jego córeczkę.
Alexander od zawsze najbardziej kochał Camellia. Nie ważne co ta by zrobiła, on ja tak kochał po nad to. Była jego oczkiem w głowe.
- Może pan wejść - powiedziała do mnie dziunia, która pracowała dla Wilson. Kiwnąłem głową oraz wstałem z miejsca. Otworzyłem dzwi, wchodząc do środka.
- Dzień dobry - przywitałem się. On jedynie skinął głową. Nie zacząłem z nim rozmawiać, a już wiedziałem, że nie miał humoru.
No zajebiście.
Zająłem miejsce naprzeciwko niego.
- Przyszłem o zgodę co do mojego planu
- mówiłem, mając nadzieję, że się zgodzi.
- Znalazłeś moja córkę? - Zapytał, na co ja przytaknęłam ruchem głowy. - Dobrze w takim razie kiedy możesz zacząć?
Wielki kamień spadł mi z serca.
- Od ręki - powiedziałem niemal, że od razu.
- W takim razie dostaniesz moich ludzi i Cameron
- odpowiedział mi, na co ja uśmiechnąłem się w duch. Tym bardziej się ucieszyłem, ponieważ uwielbiałem towarzystwo Cam. Sam on wiedział co łączyło mnie i córkę Wilson.
Skinąłem głowę na pożegnanie. Wyszłem z gabinetu, wyciągając telefon.

Do Cameron: Mamy misję

Nie musiałem długo czekać za odpowiedzią.

Od Cameron: Wiedziałem, że pójdziemy tam razem
Do Cameron: Nie odowaja sobie Idziesz tam tylko po to, aby mnie pilnować Bo inaczej Wilson znów mnie wypierdoli na drugi koniec świata

Schowałem telefon do kieszenie.
Choć czy bez Cam czy z nim zabawie się z Camellia w nie przyzwoity sposób.

***

Siedziałem właśnie w kuchni u Wilson czekając, aż Cameron przyjedzie. Również pożegnałem się z rodzeństwem Cami. Szczerze lubiłem te dzieciaki. Dzwinie mi było z myślą, że nie będę ich widzieć przez najbliższe dwa tygodnie.
Obiecałem Daisy, że podczas jej nieobecności przyprowadzę jej siostrę do domu.
- No kogo moje oczy widza! - Zawołał radośnie Cameron.
- A kogo moje! - Od krzyknąłem równie radośnie co on. Podeszłem do niego, mocno go przytulając. Nie wiedzieliśmy się tyle czasu. A on wciąż zachowywał się jak nie do rozwinięte dziecko.
- Nie możesz pewnie się doczekać spotkania z ojcem, co? - Zapytał, szturchając mnie w ramię. Posłałem mu spojrzenie, mówiące, że bardzo, a on się roześmiał. Nasze śmiechy przerwała Aurora, wchodząca do kuchni. Ustała przed mną. Nachyliłem się nad nią, a ta przytuliła się mocno do mnie.
- Będę tęsknić - mówiła, wtulona w moje ciało.
Nigdy nie myślałem, że jakiekolwiek dziecko będzie umiało wywołać tyle uczuć co mała Aurora.
Przytuliem ją mocno, słysząc jak dziewczynka płaczę. Zrobiło mi się jej żal.
- Rora - powiedziałem, a ta spojrzała się na mnie.
- To tylko dwa tygodnie.
- A będziesz za mną tęsknić?
- Będę.
Posłała mi ostatni uśmiech, ruszajac w stronę wyjścia z kuchni. Wstając zobaczyłem jak Alexander wchodzi do kuchni.
- Jadę zawieść Grayson i dziewczynki do jego matki, poradzicie sobie? - Zapytał Alexander.
Obaj przytakneliśmy.
Usłyszeliśmy otwieranie, a potem zamykanie dzwi. Odczekaliśmy trochę, po czym wróciliśmy do rozmowy.
- Jak tam pobyt w LA? - Zapytał się mnie Cameron. Dobrze wiedziałem o co mu chodzi.
- Spałem z nią tylko w jednym łóżku
- odpowiedziałem mu. - Prawie byśmy...
- Czemu? - Przerwał mi. - Przecież nikogo tam nie było kto mógłby powiedzieć nam?
- Nie zapominaj, że to córka mojego praco...
- Ta kurwa! - Krzyknął, na co ja zmarszczyłem brwi. - W styczniu ubiegłego roku rżnąłęś ją jak popadnie, a teraz co córka mojego pracodawcy. Ja nie mówiąc ci tego złośliwe, ale Camellia ma swojego żołnierzyka, więc radzę ci się zdeklarować.
W jego słowach coś było. Miałem już co raz mniej czasu na powiedzenie jej tego co chciałem jak tylko tu wróciłem. Jednak zrobię to wtedy, kiedy sprzątnę mojego ojca i starszego brata.
Ponieważ wtedy Alexander Wilson będzie miał podstawę, aby pozwolić ożenić mi się z jego największym skarbe, Camellia.

That's why you loved meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz