Dodatek drugi

3 0 0
                                    

Raise

Cztery lata później.
Stałem w kuchni, obracając kubek w ręce. Wpatrywałam się w pogodę za oknem. Dziś wiał silny wiatr i do tego padło. Dzisiejsza pogoda odwzorowywała to jak wyglądała i czuła się obecnie Cami.
A czuła się tak od ponad miesiąc.
Marzeniem Cami odkąd pamiętam było mieć trójkę dzieci. Teraz do pełni szczęścia potrzebowała jeszcze jednego dziecka. Lecz los bardzo nie lubił mojej żony.
Camellia ponad miesiąc temu stwierdziła, że to idealny czas by mieć trzecie dziecko. Na początku byłem stepytcznie nastawiony do jej pomysłu. Ale ja nie umiałem tej małej cholerze powiedzieć nie. Dlatego jeszcze w ten sam dzień przyznałem jej rację. Choć gdybym wiedział wtedy jak to się skończy bym się nie zgodził. Ponieważ obecnie Cami nie mogła zajść w ciążę. Ubolewała nad tym strasznie. Płakała prawie codziennie, a nawet czasami kzyczla. Zawsze wtedy, kiedy na nią patrzyłem łamało mi się serce.
Choć też czułem jakąś dziwna dumę, że kobieta nic w sobie nie tłumiła.
Odstawiłem kubek na szafkę kuchenną. Odbiłem się od mebla, wychodząc z kuchni.
Skierowałem się w stronę schodów, wchodząc szybko. Będąc na górze skierowałem się do sypialni. Uchyliłem dzwi, by spojrzeć co robi żona. Owa kobieta spała spokojnie na łóżku. Weszłem w głąb pomieszczenia. Ustałem przed blondynką, wzdychając ciężko. Camellia miała na sobie płaszcz wraz z butami. Schylilem się, by ściągnąć jej obuwie.
- Raise? - Mruknęła cicho.
Spojrzałem na nią. Jej blond włosy zasłaniały blada twarz kobiety. Wzięłem pasno, wkładając za ucho. Posłała mi blady, choć ciepły uśmiech.
- Tak słonko? - Zapytał, siadając obok niej.
- Co być powiedział na wspólny kąpiel? - Zapytała, robiąc slotkie oczka, którym nie mogłem się oprzeć. Skinęłem głową, pomagając jej wstać. Ściągnąłem jej płaszcz, a potem sukienke. Zaprowadziłem ją do łazienki. Blondynka opadła na milusi dywan, a ja w tym czasie na puściłem wody do wanny. Obróciłem się w stronę Camellia, by sprawdzić jak sobie radzi. Kobieta miała problem z odpięciem biustonosza. Nic nie mówiąc obieszłem ją i ukląkłem za nią.
- Dziękuję - powiedziała cicho. Objąłem ja pod biustem, pomagając wstać. Włożyłem ją do gorącej wody. Szybkim ściągnąłem ubrania, by dołączyć do żony. Camellia jak tylko znalazłem się na wyciągnięciu jej rąk objęła mnie.
- Miałyśmy się myć -  zaśmiałem się. W odpowiedzi dostałem chichot Cami. Poczułem jak kobieta zmieniła swoją pozycję. Położyła palec na jednej z blizn, z których zrobił mi jej ojciec. Zaczęła wodzić po niej palcem.
Długo zajęło za nim moje słonko zrozumiało, że te blizny nie są jej winna. Musiała pierw mnie zwyzywać, bić, krzyczeć i czasmi płakać z bezsilności. Ale gdy w końcu dotarło do niej, że ona nie jest winna. I od jakiegoś czas nazywa jej dowodem mojej miłości do niej.
- Pamiętasz jak mu wszystko wygarnęłam?
- Zapytała się mnie ochryple. Spojrzałem na Camellia. Ona uśmiechała się pod nosem. Pamiętam jak dziś jak Cami zwyzywała swojego ojca za to co mi zrobił.
- Oczywiście, że pamiętam - odpowiedziałem jej pospiesznie. - A najlepiej jak powiedziałaś mu, że powinien się cieszyć, że robiliśmy to kiedy byliśmy we dwoje.
Zaśmiała się głośniej.
- A tak nie jest? - Zapytała się żartobliwie. Oboje się zaśmiałyśmy, po czym kobieta spoważniała.
- Miałam ci powiedzieć, że na razie damy sobie spokój z tym dzieckiem.
- Jesteś pewna?
Blondynka skinęła tylko głową.
Nasza uwagę przykuł mój dzwoniący telefon. Wyciągnełem rękę, by sprawdzić kto dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się imię przyjaciółki mojej żony. Blondynka zmarszczyła brwi, wiedząc kto dzwoni. Poprosiła mnie, aby włączył na głośno mówiący.
- Hej Raise - powiedziała Naya. - Jak tam z Cami? Lepiej?
Zilustrowałem blondynkę.
- Cześć… - przyjrzałem się jej jeszcze raz. - Jest lepiej.
- Przywieźć wam dziewczynki? - Zapytała, na co ja posłałem pytające spojrzenie Camellia. Owa kobieta kiwnąła delikatnie głową.
- Przywieź.
- Dobra to nie przeszkadzam.
Nie zdążyłem zareagować, ponieważ Naya się rozłączyła. Odłożyłem urządzenie na szafkę. Spojrzałem na Camellia. Ona przepała w swoich myślach.
- Co tak myślisz? - Zapytałem się jej, wyrywając ją z zamysłu. Spojrzała na mnie, uśmiechając się nie winnie.
O nie.
- Co wymyśliłaś - powiedziałem, wiedząc, że coś wykombinowała. Blondynka obieła mnie mocniej, robiąc slotkie oczka.
- Co ty na to by iść z dziewczynkami na kręgle?
- Zapytała się.
Obawiałem się, że wymyśliła coś gorszego. Ale na kręgle to nawet bym poszedł. W sumie też dawno nie byłem na nich. Dlatego przytaknąłem od razu. Wyszliśmy z wody. Przebrałem się w czysty dres. Camellia założyła swoją piżamę w jednorożca. Powiedziała, że położyła się na trochę, a jeśli nie wstanie do kolacji to mam ją obudzić.
Wyszłem z sypialni, zamykając dzwi. Zbiegłem szybko po schodach, wpadając do kuchni. Weszłem do pomieszczenia, zastanawiając się to mogę zrobić córka na obiad.
Do rąk wpadły mi frytki. Gdy ja gotowałem obiady było to częste danie. Nie dlatego, że nie umiałem gotować tylko dlatego, że byłem leniwy. Moje słońce już nie raz chciało mnie za to powiesić. Ale ja olewałem jej groźby i robiłem je dalej. Znałem patelnie oraz olej.
- Jesteśmy tatusiu! - Krzyknąła Rosalie.
Weszły idealnie, bo ja właśnie zacząłem nakładać im porcję.
- Ciszej Rosalie mama za pewne śpi - powiedziała Lily. Od ponad miesiąc bardzo często znajdowałem owa dziewczynkę po drzwiami naszej sypialni. Była ciekawa dlaczego jej mama płacz. Nie lubiłem okłamywać córek, ale tak było dla nich lepiej.
Obie dziewczynki ustały w progu kuchni. Podbiegły się przytulić do moich kolan. Schyliłem się, aby lepiej je objąć.
- Mamusia śpi? - Zapytała się moją kopia. Skinąłem głowę, pokazując mi, żeby usidły do wyspy kuchennej. Poprosiłem córki, żeby opowiedziały mi jak spędziły dzień. Gdy Rosalie kończyła Lilianna podeszła do mnie z taterzem.
- Dziękuję i w razie co jestem u siebie w pokoju
- powiedziała, zabierając plecak.
- Zaczekaj Lily - powiedziałem, gdy dziewczynka była już przy schodach. - Jutro jedziemy na kręgle. Mówię wam to teraz, bo później zapomnę.
- Dobrze - odpowiedziały jednocześnie.

Miesiąc później.
- Nie wiem czy dobrze robię wychodząc za Elliot
- powiedziała Olivia.
Staliśmy w kuchni, rozmawiając o jej ślubie z Elliot. Kobieta nie samowicie się stresowała. Rozumiem ja w stu procentach. Sam pamiętam jak stresowałem się w dzień własnego ślubu.
- Też tak miałem - powiedziałem, na co ta zrobiła w szoku wielke oczy. - Tak to może wyrwać się dziwne. Tylko, że ja przez jakiś czas uważałem że spierdoliłem jej życie. Nie wiem, czy wiesz, że Lilianna to moja biologiczna córka. I dlaczego tak uważałem. - Przerwałem, by napić się kawy. - Chce ci powiedzieć, że odpowiedzi nie poznasza od raz ani też nikt ci nie powie, czy dobrze robisz.
- A ty? - Zapytała się, kiedy odkładałem kubek na blat. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc jej pytania. - Czy uważasz, że dobrze zrobiłeś?
- Tak - podpowiedziałem. Widziałem jak na usta pcha się jakiś pytanie. - Dawaj.
- Gdybyś miał mieć teraz dziecko to chciałbyś syna czy córkę?
- Otaczają mnie same baby - zaśmiałem się, a ona wraz ze mną. - Potrzebuję takiego synka, by móc ponarzekać z nim na nasze kobiety. By móc z nim siedzieć jak Cami i dziewczynki pójdą na zakupy. By móc pobawić się z nim jak mój brat ze mną.
Uśmiechnąłem się smuto. Olivia wiedziała, że mój brat już nie żyje. Dlatego podeszła do mnie bliżej i przytuliła.
Mateo nie od zawsze był potworem. Gdy byłem mały lubił się ze mną bawić, pomagać, stać w mojej obranie, gdy ja nie dałam sobie rady. To wszystko skończyło się w momecie jak szatyn zaczął przebywać więcej czasu z Antonio. Wtedy stał się takim samym potworem jak on.
Ktoś z hukiem otworzył dzwi. Odsunęłem się od Olivia, by spojrzeć kto przyszedł. I dlaczego do chuje chce mi dzwi rozjebać. Była to Camellia.
Wróciłem do jasnowłosej, szepcząc, że to Cami, a ona zmarszczyła brwi. Posłała mi, pytające spojrzenie, na które wzruszyłem ramionami. Oboje poczekaliśmy aż blondynka wjedzie do kuchni. Nie zorientowałem się, kiedy owa kobieta przytuliła się do mojego boku. Obróciłem się do kobiety, by objąć ja całą. Ale zamarłem w pół kroku, gdy zobaczyłem twarzy żony. Miała rozmazamy tusz pod oczami i mokra twarz od łez. Blondynka zaśmiała się, gdy zobaczyła mój wyraz twarzy. Objęła mnie mocno.
- Jestem w ciąży - wyszeptała, na co ja znieruchomiałem. - I będą to bliźniaki.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 15 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

That's why you loved meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz