Rozdział 27

1 0 0
                                    

Camellia

- I co na pewno nie chcesz nam coś powiedzieć?
- Zapytał się mnie Smith.
- Prędzej tu zdechne niż wam coś powiem
- warknąłam do niego.
Genialnym plan Antonio Rodriguez był taki, aby mnie podtopić. Gdybym byłam słaba psychicznie pewnie już dawno bym się poddała. Lecz na ich nieszczęście miała dobra psychikę i ciężko było mnie złamać. Martin zaczął przeklina pod nosem oraz ponownie włożył moja głowę do wiadra. Nie walczyłam z nim, ponieważ on był dwa razy silniejszy niż ja.
On był silny, ale ja mądrzejsza.
Skoro nie mogłam z nim wygarnąć to niech pomyśli, że ze mną wygrał.
Rękami, którymi się podpierałam opuściłam na dół. Spuściłam głową w głąb wiadra. Leżałam tak czekając aż Martin pomyśli, że wygrał.
- Kurwa - mruknął, gdy ja wciąż się nie ruszałam. Puścił moje ramiona, oddalając się ode mnie. Poczekałam, aż chłopak wyjdzie z pomieszczenia, abym mogła wyciągnąć głową i spróbować im uciec.
Usłyszałam stłumione trzaśnięcie drzwiami. Odeczekalam jeszcze chwilę i wyciagnelam głowę.
- Dobry ruch, Camellia - pochwalił mnie Mateo. Obróciłam się, z jękiem frustracji w jego stronę. Stał tam i uważnie mnie obserwował. Nie podszedł do mnie co sprawiło, że zaczęłam się niepokoić. Zaczęłam strzelać sobie w kościach.
- Zamierzasz ze mną walczyć? - Spytał, gdy postawiłam pierwszy krok.
- Mam inne wyjście? - Odpowiedziałam pytanie na pytanie. Wzięłam gleboki wdech, licząc, że da mi wygrać. Zaczęłam biec w jego stronę. On nic nie robił, jakby czekał aż go zabije. Rzuciłam się na niego, wciąż czekając na jakieś ruch.
Ale… nic.
Mateo chciał poddać się bez walki.
Uderzyłam go z całej siły w twarz. Zrobiłam to ponownie jeszcze mocniej. I jeszcze raz i następny. A on wciąż leżał i nie reagował. Nie chcialam tak wygrać, więc się podniosłam, odsuwając się od niego.
- Nie chcę tak wygrać - powiedziałam, gdy on się podniósł, plując krwią.
- A ja nie chce zostać zabity przez Raise
- powiedział, stojąc na przeciwko mnie. - Więc masz dokończyć to co zaczęłaś - rozkazał. Przypomiało mi się, że w tyle spódniczki wciąż miałam nożyk Martin. Wyciagnelam go, pokazując go Mateo. On posłał mi blady uśmiech, kiwając głową na narzędzie.
Pierwszy raz nie chciałam kogoś zabić. Może Mateo Rodriguez nie był dobrym człowiekiem, ale nie umiałam za to umierać.
- Wiesz, że nie musisz - szepnęłam, licząc, że odpuści. Ale on spojrzał na mnie tak jak Raise.
Tak jak kiedy to ja chciałam, aby Raise mnie zabił.
Straszy z braci Rodriguez chwycił moja dłoń, w której trzymałam nóż. Wyrwałam się z jego uścisku. Wycelowałam nożem w wątrobę, przymykając oczy oraz wybiłam nożyk w wcześniej wskazane miejsce. Przekręciłam narzędzie, a w tym samym czasie ktoś wszedł do pomieszczenia.
Nie podniosłam wzroku nad osobę, która tu weszła. Patrzyłam jak ciało Mateo powoli opada na ziemie. Ukucłam obok niego.
- Dziękuję - wyszeptał za nim z jego ust wypłeneła krew.
Pierwszy raz podczas zabijania kogoś poczułam jak coś ciepłego zbiera mi się pod oczami.
- Camellia co ty zrobiłaś? - Zapytała się łagodniej damski głos. Podniosłam wzrok do góry. Moim ocza ukazała się Ines Rodriguez. Była taka jak z opowieści Raise. Jej karnacja była dużo ciemniejsza niż moją. Miała duże pełne usta oraz piękne czarne włosy. Jej śliczne zielone oczy
piękne blyszcały.
- Zrobiłam to o co mnie prosił - wyszeptałam. Kobieta nic nie mówiąc podeszła do mnie, obejmując mnie. Nie wiedziałam dlaczego to robiła.
- Uciekaj - wyszeptała do mojego ucha.
Nie musiała mi dwa razy tego mówić. Wiedziałam dobrze o co jej chodzi. Wstałam, rozglądając się. Zauważyłam dzwi ewakuacyjne, ruszajac szybko do nich. Otworzyła je, wybiegając przez nie. Popełniłam ten sam błąd co w hotelu, bo znów nie patrzyłam za siebie. Przez co ponownie zostałam uderzona w tył głowy.
Ponownie uderzenie nie było mocne dzięki czemu mogłam obróci się na plecy. Ujrzałam wysoką rudowłosą dziewczynę, która nachylała się nad mną. Mówiła coś do mnie, ale szum w uszach zakluciło jej słowa.

***

Siedziałam ponownie przywiązana do krzesła. W uszach wciąż mi szumiło. Moje powieki stały się strasznie ciężkie, przez co nie mogłam otworzyć oczu. Teraz odczułam skutek potapiania. W całe płuca mnie bolały i ciężko mi się oddychało.
Ponownie spróbowałam otworzyć oczy. Tym razem udało mi się jej otworzyć. Ujrzałam ta sama dziewczynę, która mi przywaliła.
- Kim ty do chuja jesteś?! - Krzyknęła na nią. Rudowłosa odsunęła się ode mnie, będąc przestraszona moim wybuchem.
- Nazywam się Lindsay Rodriguez - powiedziała, uśmiechając do mnie miło.
- Jesteś córką Antonio Rodriguez? - Zapytałam nie pewnie.
- Tak - odpowiedziała niemal, że natychmiast. - A ty jesteś Camellia Wilson, dziewczyna mojego brata Raise Rodriguez.
- Co - Zapytałam zdecydowanie.
Mojego brata Raise Rodriguez, zrobiłam wielke oczy, gdy powtórzyłam to sobie w myślach.
- Raise ci o mnie nie mówił? - Zapytała zaskoczona. W jej oczach mogłam dotrzeć smutek z tego powodu. Gdy ja wciąż milczałam ona zrozumiała, że to prawda. - W sumie to nic dziwnego. Raise mnie nigdy nie lubił.
- Czemu cie nie lubił? - Zapytałam zaciekawiona.
- Bo gdy chciał popełnić samobójstwo pierwszy raz to ja go zatrzymałam. Gniewa się jeszce o to?
- Zapytała się mnie nie pewnie.
Nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Jej brat nawet nigdy nie wspominał o jej istnieniu. Przez to, że nigdy o niej nie słyszałam zaciekawiłam mnie jeszcze bardziej.
- A to nie była Ines? - Zapytałam, podejmując temat tego co Raise chciał zrobić gdy miał dwanaście lat.
- Nie, mama mnie tylko poprosiła, żeby go poszukała. Znalazłam go, stojącego na moście, szykującego się do skoku. Pociągnęłam go za koszulkę, żeby nie skoczył.
W pomieszczeniu nastała grobowa cisza. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Nie wiedziałam co ona może czuć, ponieważ to ja zawsze była, tą która coś robiła sobie. Nigdy nie na odwrót.
- Może już się nie gniewa - rzuciłam, aby rozchmurzyć dziewczynę. - Bo teraz wie jakie to uczucie kogoś uratować.
- Skąd wie? - Zapytała się nie śmiało.
- Bo ma mnie, a ja lubię się targać na swoje życie
- zaśmiałam się.
Rozmawialiśmy tak przez większość czas. Dowiedziała się, że nie udało mi się zabić Mateo, bo zdarzyli go uratować.
Też dowiedział się czemu istnenie Lindsay Rodriguez jest taka tajemnicą. Ojcec planował zrobić z niej żołnierza taki jak ja jestem. Dlatego jakiekolwiek informacje o niej są tak tajne. Tylko, że rudowłosa była zbyt dobra, aby krzywdzić innych z taką łatwością jak ja. Więc postanowił ukryć ja w najciemniejszych zakamarkach domu. Tak, by nikt nigdy nie usłyszał o Lindsay Rodriguez.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że skurwysynowi się to udało.

***

Krzyknęłam na cały głos.
Nie wiem na co liczyłam darciem się. Ale za każdym razem, gdy tak robiłam oni wszyscy zasłaniali uszy. Wiedziałam, że gdy tak robię działam mi na nerwy.
- Co robiłaś tu z Lucas?
Zapytał się mnie po raz setny Antonio. Nie odpowiedziałam mu na żadno pytanie pomimo tego co mi robił. Ja się nie dałam. Ma moich obu rękach było pełno przecięć od noża. Piekł mnie niesamowicie, ale nie zamierzałam dać po sobie poznać, że mnie boli.
Ale nie bolało to mnie tak mocno jak moje serce.
Wiedziałam, że Raise działał na pełnych obrotach, żeby mnie stąd zabrać. Aczkolwiek bolało, że jeszcze nie przyszedł.
Czasmi moje życie było by sto raz łatwiejsze, gdyby go w nim nie było.
- Jesteś taki glupi… - zaciskam zęby, aby nie krzyknąć z bólu. Antonio ponownie przeciął moją skórę. Lecz z każdym kolejnym nacieciwm bolała co raz mniej.
- Wyśpiewasz mi wszystko - zapewnił mnie Antonio.

That's why you loved meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz