Rozdział 25

2 0 0
                                    

Camellia

Kiedy otworzyłam oczy, byłam przywionzana do krzesła. Spróbowałam się wyrwać, lecz wiązania były zbyt mocne. Podniosłam wzrok ku górze. Nie daleko mnie stał Antonio z jakimś mężczyzna. Poczułam mdłości na widok Antonio Rodriguez.
Rasie dwa lata temu opowiedzial mi od deski do deski swoją historię. Ojciec czarnowłosego był znanym mafioza w wschodniej europie. Gdy straszy Rodriguez miał dwadzieścia pięć lat ubzdurał sobie, że musi ożenić się z Ines Lopez. Ines była wtedy o rok młodsza ode mnie.
Ojciec dziewczyny zgodził się bez zawahania. Rodzina dziewczyny była bardzo zamożna, z opowieci Raise pamiętam, że nigdy jego madce niczego nie brakowało.
Lecz jej ojcec zgodził się z jednej prostej przyczyny. Jego najstarszą córka planowała wyjechać na studia do Nowej Zelandii. Mężczyzna musiał jakoś zatrzymać córkę w kraju, a małżeństwo z przymusu było dla niego najleprza opcją. Zarówno też jedyną.
Antonio zapewnił ojca Ines, że jego corka będzie miała godne życie.
Lecz czy ono naprawdę było?
Ines w moim wieku urodziła pierwszego syna. Mateo był jak ojcec. Byli podobnie wysocy, sylwetki też mieli podobne. Mateo miał wrecz czarne oczy. Skłamałabym gdybym powiedziała, że szatyn nie był przystojny.
Trzy lat później urodził się Rasie. Ten brat wyglądał jak męska wersja swojej mamy. Oboje mieli jasnozielone oczy, taki sam uśmiech, te same czarne włosy.
Ale to było nic.
Ich troska o tego kogo kochali była niesamowita.
Chłopak bardzo kochał swoją mamę. Często się zastanowiłam, czy będzie umiał kogoś pokochać tak jak swoją mamę. Jednak też obwiniał siebie, że zniszczył jej życie. Często powtarzał, że gdyby się nie urodził jego mama spełniła, by swoje marzenie.
Było mi go okropnie żal. Bo to wszystko co spotkało Ines nie było jego winą.
Dwa lata temu urodziła im się córeczka. Lea była małą uroczą ciemnowłosa blondynką. Pomiom tego jak została poczęta Ines bardzo jak kochała. Jednak musiała oddać ją Raise, aby dziewczynka była bezpieczna.
Antonio bardzo się wkurwił, gdy dowiedziałem się, że nie urodził mu się syn tylko córka.
Raise mówił, że Antonio chciał ją zabić, gdy się urodziła. Ale Ines mu na to nie pozwoliła.
Raise nikomu nie powiedział gdzie wyjeżdża. Oczywiście po za swoją mama. Ona gdy tylko się dowiedziała co planuje jej mąż od razu zadzwoniła do syna. Udało się im ochronić Lea. Kobieta powiedziała swojemu mężowi, że pozbyła się problemu.
- To co Wilson dzwonimy do Lucas?
Zapytał się mnie Antonio. Facet nienawidził imienia, które wybrała jego żona dla ich dziecka. Więc on nazywał go Lucas.
Krzyknęłam, próbując się uwolnić, lecz mój wysiłek był na marne.
- Potraktujmy to jak tak - powiedział, wyciągając telefon z tylniej kieszeni spodni.
Przez chwilę szukał odpowiedniego numer.
W końcu znalazł, pokazując mi. - Witaj Lucas
- odezwał się pierwszy.
- Pomyliłeś numery - powiedział Raise. Dla wielu mógł brzmieć na wkurwoinego, ale to była bańka. Wiedziałam, że w środku się rospada.
Mój Raise był sam.
Przez tą myśl krzyknęłam, jednocześnie płacząc. Może było to stłumiony, ale wiedziałam, że usłyszał.
- Jeśli to…
- Oczywiście - przerwał mu. - W końcu to twój czuły punkt - oznajmił, po czym zaśmiał się bez radości.
- A teraz odpowiec mi na jedno pytanie - przerwał na dłuższą chwilę. - Ile jesteś w stanie dla niej zrobić?
- Zajebie cie - Obiecał.
Raise Rodriguez dotrzywyla każdego słowa. Liczyłam, że tym razem będzie tak samo.

Przez następne parę godzin siedziałam z Antonio, czekając na kogoś. Wpatrywał się we mnie, nie wiadomo na co licząc.
Chciałam wygarnąć mu wszystko co zrobił swojemu synowi. Miałam ochotę go rozszarpać. Raise niczym sobie nie zasłużył na życie jakie otrzymał.
Zasłużył na całem dobro tego świata.
Gdy toczyliśmy już chujwie, która rundę na spojrzenia ktoś wszedł do pomieszczenia. Oboje przenieśliśmy w tamtym kierunku wzrok. Do pomieszczenia wszedł Mateo wraz z Martin. Szatyn gdy tylko mnie ujrzała zrobił wielkei oczy, nie mogąc ode mnie oderwać wzroku. Podchodził do mnie, podnosząc palec.
Mateo był dość blisko z Raise. Jednak kiedy młodszy Rodriguez miał jedenaście lat ojciec postanowił zacząć się nad nim znęcać. Ale tego nie robił on sam, robił to za niego starszy syn. Powodem dla którego posunął się do takich czynności było to, że Raise był synkiem mamusi.
- Nie wierzę! - Krzyknął, będąc na przeciwko mnie. - On cie zajebie!
- Na to liczę - powiedział, podchodząc do nas.
- Co robimy z tą kurwa? - Zapytał się Smith.
Kurwa?
Ponownie spróbowałam się wyrwać, krzycząc w stronę Smith. Chłopak, gdy zobaczył moją reakcję odskoczył do tyłu. Szatyn wybuchł śmiechem, gdy tylko to zobaczył.
- Kurwa stary ona ma jakieś piętnaście lat - mówił, po miedzy atakami śmiechu. Martin pokazał mu środkowy palec, na co ten drugi zaśmiał się jeszcze głośniej. Antonio jedynie wywrócił oczami.
- Dorośli kurwa - mruknął najstarszej z rodu Rodriguez. - W pizdzie dorośli!
- Dobra - przerwał, aby odchrząknąć. - Chce porozmawiać z Camellia sam na sam.
- Uważasz, że powie ci coś czego by nam nie powiedziała? - Zapytał się jego ojcec.
- Camellia, czy Raise opowiadał ci co się wydarzyło gdy miał jedenaście lat? - Zapytał się mnie. Nie mogłam mu odpowiedzieć, ponieważ wciąż miałam zaklione usta. Wpatrywałam się w niego, a on we mnie. - Zapomniałem - powiedział, kiedy zrozumiałam, że dopóki mam taśmę na ustach nic mu nie powiem. Nachylił się nade mną, aby delikatnie ja ściągnąć. Nie zdążył się podnieść, a ja krzyknęłam z całych sił. Cała trójka zasłoniła uszy, patrząc się na mnie z wymalowanym szokiem.
- Odpowiec mi? - Zarządach Mateo.
- Odpowiedział - odpowiedziałam słabym głosem. Spuściłam głową, ziewając. Mateo zaczął im wyjaśniać dlaczego chce zostać ze mną sam na sam. Jego jedynym argumentem było to, że ja wiem.
Chłopka ewidentnie miał pizde z rozprawki.
Antonio nie chciał kłócić się z synem, więc wziął Martin za ramię i oboje opuścili pomieszczenie. Szatyn wyjął sobie z dupy krzesło (naprawdę wyciągnął je z dupy, bo nie wiem gdzie on je znał) stawiać na przeciwko mnie. Założył nogę na nogę, zakładając ramiona na piersi.
- Liczyłem, że nasze pierwsze spotkanie będzie wyglądać inaczej, szwagierko - zaśmiał się do mnie. Nie podzielała ani trochę jego radości.
Mateo Rodriguez był dla mnie skończonym chujem, który dla swego ojca zrobił by wszystko.
- Dobra zdaję sobie sprawę, że mnie nienawidzisz
- zaczął zdejmując nogi i opuszczając ramiona.
- Ale nie chce, aby mój brat…
- Z ciebie taki brat ja ze mnie siostra zakona
- przerwałam mu. Nie mógł mówić o sobie w taki sposób.
Bo jak ktoś kto wyrywał swojemu własnemu bratu paznokcie, może tak mówić?
- Aby Raise mnie zajebał, bo on zrobi dla ciebie wszystko - powiedział z przerażeniem w oczach.
- Niby skąd możesz to wiedzieć? - Prychnęłam, nie dowierzając w jego słowa.
- Jakoś w sierpniu spotkałem go nad mostem, na którym często chodził z naszą matka. Nie wiem dlaczego do niego podeszłem ani dlaczego go zapytałem, czy ma jeszcze jedna fajkę… - przerwał spuszczając głowę. - Nie umiałem zrozumieć dlaczego nie był dla mnie chujem…
- Bo jest dobry - szepnęłam bardziej do siebie niż do niego.
- Co? - Zapytał, przerwyajac tym swoją opowieści.
- Bo jest dobry - powtórzył głośniej. - Ponieważ człowiek dobrym jest się wtedy, gdy dla swojego oprawcy jest zwyczajnie miły. W tym przypadku jak Raise dla ciebie. - Wyjaśniłam z wzrokiem wbitym w chłopak, siedzącego na przeciwko mnie. On patrzył się na mnie jakbym mówiła o fizyce kwantowej.
- Opowiedzał mi o tobie. Nie powiedział mi twojego imienia, ale po opisie twoje osoby wiedziałem, że mówi o tobie. Bo w naszej branży nie ma dużo przepięknych blondynk o zielono niebieskich oczach… - przerwał, biorąc głębokie wdech. - I kurwa wiem, że nie jestem dobrym bratem, ale ja wiem ile dla niego zaczysz.
Nie podniósł na mnie wzrok. Ale nie muszą tego robić. Wiedziałam że mówił prawdę.
- Więc proszę powiec mi co tu robiliście?
- Wolę tu zdechnąć niż coś wam powiedzieć.
Podniósł na mnie wzrok. W jego oczach było coś czego nie umiałam opisać. Gdy w końcu dotarło, że nic mu nie powiem wstał. Podszedł do dzwi, wychodząc z nich.
Zostałam sama w pomieszczeniu.
Teraz mogłam na spokojnie przetrawić to co usłyszałam od Mateo. Szatyn mowi, że spotkał czarnowłosego gdy był nad mostem. Dam sobie rękę uciąć ze siedział nad segovia bridge. To miało duże znaczenie dla Raise. Bo z tego mostu spróbował pierwszy raz popełnić samobójstwo. Nie udało mu się, ponieważ znalazła go Ines.
- Wilson mówisz, że wolisz zdechnąć niż gadać
- powiedział Antonio, stojąc na przeciwko mnie. Wzdrygnełam się, gdy go usłyszałam. Podniosłam na niego wzrok, aby zobaczyć jego złośliwy uśmiech.
- Wiem co ci zrobimy i może zdechnesz.
- Jeśli ja to ty też.

That's why you loved meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz