Rozdział 10

4 0 0
                                    

Camellia

- Raise?
Mruknęłam, podnosząc powieki, ale szybko je zamknęłam, gdy światło z lamp mnie oślepiło. Poczułam jak ktoś podnosi moją dłoń i delikatnie pociera ją kcukiem. Druga ręką odgarnął mi włosy z czoła, aby chwilę później złożyć pocałunek na moim czole.
- Zgasić światło? - Zapytał się łagodniej, nie podobnym głosem do niego.
- Mhm…
Ponownie mruknęłam do niego. On delikatnie położył moją rękę na łóżko. Usłyszałam jego krótki, a po krótkiej chwili dźwięk gaszonego światła. Gdy ono tylko przestało świecić, otworzyłam oczy. Odwróciłam głowę w stronę chłopaka. Czarnowłosy stał do mnie bokiem, patrząc przed siebie. Wyglądał, jakby wpadł w jakiś trans.
- Rodriguez - powiedziałam. W pierwszej chwili myślałam, że mnie nie usłyszał, ale potem spojrzał na mnie, posyłając mi, przepraszający uśmiech.
Ja pierdole jak ja tego nienawidziłam.
Raise wciąż nic nie mówiąc podszedł do okna, aby je odsłonić. Robił to powoli, jakby obserwował to dzieje się za oknem.
- Dzień dobry - powiedział mój wujek Sonny. Patrzyłam, czy chłopak jakkolwiek zaraguje na Sonny. Ale on nic. Wciąż wpatrywał się w okno.
- Jak się czujesz, Cami? - Zapytał Sonny. Przeniosłam na niego gwałtownie wzrok. Stał obok mnie, analizując mój wygląd.
- Na razie tylko coś mruczy albo kiwa głową
- poinformował go Raise. Przeniosłam wzrok na chłopaka. Tym razem on obserwował naszą dwójkę. Teraz trochę zaczęł się niepokoić. Jego zachowanie było dziwnie.
Albo… to on się zmienił.
Nie widzieliśmy się od maja tego roku. Nie wiem co robił albo w jaki towarzystwie się obracał. Aczkolwiek nie chciało mi się wierzyć, że chłopak prze te pół roku, aż tak by zmienił.
Serce mi się łamał przez to.
Czarnowłosy już nie raz trochę naginał dla mnie zasady. Nawet w pewnym momencie stał się bliski mojemu sercu. A przez to, że zawsze słuchał mnie, gdy tego potrzebowałam.
Jesteś córka mojego pracodawcy, przypominałam sobie jego słowa.
Oczywiście Rodriguez miał całą listę zasadach dotyczących mnie. Ale one wszystkie były nie za bardzo ważne. Ponieważ najważniejszą zasadę było to, że nie mógł choćby pomyśleć o mnie inaczej niż o jako córce Alexander Wilson.
- W takim razie gdyby co będę u Alexander
- skierował swoje słowa do Raise, na co ten tylko skinął głową. Czarnowłosy spojrzał na mnie i posłał mi promieny uśmiech. Skierował się w stronę wyjścia, znikając mi tym z pola widzenia.
Chwila.
Sonny powiedział, że w taki razie idzie do Alexander.
Do mojego taty?
Te pytanie powinnam zadać od razu, gdy tylko usłyszałam to imię. Spojrzałam na chłopka, który teraz wyglądał za dzwi. Patrzył się w tamtą stronę przez dłuższy czas, aby potem cicho zamknąć drzwi.
Spojrzał na mnie.
I teraz przypominał mi chłopaka, z którym jeszcze pół roku temu tak bardzo kochałam.
Usiadł na łóżku, patrząc na mnie ubostwanym przez mnie wzrok.
- Stęskniłem się za tobą. - Mówił, przysuwajac się do mnie, aby następnie mnie mocno przytulić.
- Boże ile mam ci do opowiedzenia - zaczął się odsuwać. Nie zdążyłam jakkolwiek zareagował, a chłopak kontynuował: - Wiesz o co na powitanie oskarżył mnie Vincent? - Pokręciłam natychmiast głową. - O to, że się kurwa zakochałem! - Wyrzucił ręce w powietrze. - I dlatego chciał się ze mnie widzieć. Stwierdził, że przez to moje zauroczenie nie wykonuje swoje pracy jak powinienem. Dwa! Dwa dni! Zapierdalałem jak głupi, aby mu udowadnia, że się myli. Ale gdzie tam kurwa! Zaprosił mnie na obiad do swojej rodziny
- zmarszczyłam brwi. Nigdy nikt mi nie powiedział, że Vincent Smirnow ma rodzinę. - Też byłe w szoku - kontynuował. - No i piredu, pierdu i on nagle się mnie pyta w kim się zakochałem. Ja mu, że w nikim tylko się z kimś zaprzyjaźniłem. Boże kurwa jego miną, gdy powiedziałem mu, że to ty była bezcenna. Zapytał się mnie, czy już mnie nie wkurwiasz…
- Ja cie kiedykolwiek wkurwiłam? - Zapytałam się zaskoczona.
- Ooo… i to jak bardzo - zaśmiał się. - Kiedyś tak mnie wkurwiłaś, że poszłem do jego gabinetu i nazwałem cię cytuję ,,irytująca suka".
Otworzyłam w szoku usta i oczy.
- To jeszcze pół bedy. No on się mnie pyta ,,kto", a ja mu, że ty - przełknęłam głośno ślinę. - Kurwa cytuję ,,Może jak ją zerżnę to spokornieje"
Wybuchłam śmiechem. Jednak moją radość nie trwała za długo. Syknąłam z bólu. Zapomiałam o mojej ranie na brzuchu. Uśmiech z twarzy mu zniknął, a zastąpił go powaga.
- Co się stało - Zapytał mnie, szukając mojego źródła bólu.
- Wbiłam sobie nóż w wątr…
- Dlaczego to zrobiłaś? - Przerwał mi. Chciałam podnieść na niego wzrok, ale coś mnie blokowało. On to załuważyłam. Położył mi palce na podbródku, podnosząc moją twarz do góry, aby nasze spojrzenia się spotkały. - Dlaczego Cami?
- Daisy - mruknęłam cicho, a on już wiedział o co chodzi. - Et les parents - mruknęłam tym razem po francusku, bo wiedziałam, że chłopak umie ten język. Raise przysunął się jeszcze bliżej i mocno mnie objął. Gdy poczułam znajomy zapach perfumy truskawkowego niemal, że natychmiast się od niego odsunęłam.
Złodziej.
- Nie mogłem do ciebie dzwonić, pisać ani nic tym podobnie. Więc pożyczyłem sobie twój perfum.
- Wiedziałeś, że to mój ulubiony - mówiłam cicho, ale wystarczająco głośno, aby Raise mnie usłyszał.
- Pójdę po twoja ciocie, aby zobaczyła co z tą ranę.
Pokiwałam głową, nie chciało mi się tłumaczyć mu, że to nic wielkiego. Wstał z łóżka, kierując do wyjścia. Położyłam się na bok, przysyłając oczy. Nie wiem ile tak leżałam. Jednak, gdy otworzyłam powieki zobaczyłam, że do sali wchodzi moją ciocia i pracownik mojego ojca.
- Dobrze, że się wybudziłaś - powiedziała Nora, podchodząc bliżej mnie. - Raise mógłbyś wyjść na chwile?
- Nie - odpowiedział jej krótko, na co ta westchnęła.
- Proszę? - Spróbowała.
- Dostałem jasny rozkaz, że mam stąd nie wychodzić - powiedział, odchodząc od nas kawałek. Usiadł nie daleko, obserwując co zamierza zrobić moją ciocia. Kobieta westchnęła cicho, posyłając mi spojrzenie, które mówiło ,,Ach ci faceci". Parsknęłam na co cichym śmiechem. Nora pomogła mi ściągnąć koszulkę, a następnie ułożyła mi rękę, aby ta nie była blisko mojej rany. Spojrzałam kątem oka na Rodriguez. Pod koszulka nie miałam nic. Rodriguez jak tylko zobaczył, że mu się przyglądałam odwrócił ode mnie.
Chciało mi się śmiać.
Popatrzyłam na ciocie, która wydawała się podobnie rozbawiona co ja.
- Mam pytanie - powiedziałam nagle, patrząc na Nora. Ta delikatnie skinęła głową w moją stronę.
- Tata się wybudzil?
Boże jak bardzo chciałam usłyszeć, że to prawda. Chyba nigdy w życiu nie czekałam, aby uzyskać satysfakcjonującą mnie odpowiedź.
- Tak - powiedziała spokojnie, a ja chciałam zacząć skakać. - Jeszcze dziś dostanie wypis.
Jak wróci do domu zastanie go nie miłą niespodzianka.
Nasza uwagę przykuj, dzwoniący telefon Raise. Chłopka szybko spojrzał kto do niego dzwoni, po czym szybko wstał i wyszedł z pomieszczenia. Moja ciocia patrzyła się prze dłuższą, na wychodzącego czarnowłosego. Chyba była poirytowana tą sytuacją. W końcu ona go o to prosiła wcześniej, a ten się upierał, by zostać.
A taraz?
Wystarczył jeden telefon, a chłopak się ulotnił.
Zabawne.
- Nie wierze - mówiła, pomagając mi założyć koszulkę. - Po prostu kurwa nie wierzę! - Podniosła głos. W tym samym czasie Raise zdążył wrócić do sali z dość nie ciekawa miną. Poczekał, aż moja ciocia wyjdzie, aby następnie zbliżyć się do mnie.
Usiadł bardzo blisko mnie.
- Jason Smith został złapany - wyszeptał.
Radość jaka poczułam w tamtym monęcie była nie do opisania.

***

W szpitalu leżałam do czwartku. Mój tata nie przyszedł mnie odwiedzić. Co było dziwnie.
Z jednej strony go rozumiałam. Wystarczył mu widok umierającej mojej siostry bliźniaczki.
Moją besti inaczej zwaną Raise Rodriguez nie chciał mnie opuścić. Chłopak wchodził na wyżyny swoich umiejętności, aby spędzić ze mną czas. To było normalne, gdy przegadujesz z kimś całe nocą, aż tu nagle wyjeżdżasz i nie macie ze sobą kontaktu pół roku.
Oto w taki sposób jechałam z Rodriguez do mojego domu. Nikt po za Sonny nie wiedział, że dziś wychodzę. Uznałam, że będę to ciekawa niespodzianka. Większość drogi z szpitala do domu przespałam, ponieważ tego dnia chodziłam już od rana.
Usłyszałam trzask dzwi przez co natychmiast podniosłam głowę. Okazało się, że to Raise wychodził, że swojego dodge challenger. Obszedł całego samochód, aby następnie otworzyć dzwi od mojej strony. Wyciągnął dłoń ku mnie, a ja bez chwili namysłu ją chwyciłam. Pomógł mi wyjść i gdy stałam już na ziemi liczyłam, że ją puści. Ku mojemu zaskoczeniu przeniósł rękę na moja talię. Podeszliśmy razem do dzwi, a następnie chłopak zadzwonił dzwonkiem. Zgodnie z umową miał nam otworzyć Sonny i też się tak stało. Weszliśmy po cichu do środka. W domu było cicho jak nigdy.
Moim oczą ukazał się obraz śpiącego taty i młodszej siostry. Poprosiłam Raise, aby mnie puścił, bym mogła obudzić bruneta i blondynkę.
- Dzień dobry - powiedziałam głośno, górując nad nimi. - Wstajemy!
- Jeszcze pięć minut, Cami - mruknęła moją siostrą, przewracając się na drugi bok. Ona gdy do jej mózgu dotarł fakt kto do niej mówił podniosła się natychmiast. - Cami! - Krzyknęła sześciolatka, podnosząc się, aby następnie mocno mnie objąć. Przytuliła mnie tak mocna, że prawie straciłam równowagę.
- Josie trochę… - zaczął mój tata, ale przerwał, gdy mnie zobaczył. Brunet nic nie mówiąc podniósł się, podchodząc do nas i przytulił mnie mocno jak zrobiła to Josephine. - Jak dobrze mieć was dwie
- szepnął do nas tata.
- Ciebie też dobrze widzieć - odszeptalam mu. Odsunęłam się od nich, aby spojrzeć na czarnowłosego, który rozmawiał żywą z moim wujkiem. - Na górę rycerzu! - Krzyknąłam w stronę Rodriguez. On spojrzał się na mnie z uśmiechem na twarzy. Skinął głową, po czym znów na chwilę odwrócił wzrok ku Sonny. Powiedział coś do niego, na co tamtem skinął głową. Podszedł po moją torbę, a ja szybko ruszyłam w jego kierunku.
- Pomóc ci - Zapytał cicho, gdy stałam tuż przy nim.
- Nie - mówiłam, wchodząc na schody. Zaczęłam już po paru stopniach później żałować, że nie przystałam na jego propozycje. Gdy nie zobaczyłam chłopka obok spojrzała za siebie. On uważnie mnie obserwował, jakby czekał, aż powiem mu, żeby mi pomógł. - Mógłbyś?
- Zapytałam się w końcu, chowając swoją dumie do kieszeni. Raise posłał mi złośliwy uśmiech, aby chwilę później już stać przy mojej osobie. Jedna rękę położył mi na karku a druga na udach, aby mnie podnieść. Wszedł na pewno szybciej niż ja. Błędem było oparcie głowy o jego klatkę piersiową, ponieważ nie kontrolowanie przymknęłam mi się oczy.
- Dzień dobry - powiedział Raise obojętnym dla innych głosem. Nie podniosłam głowy, bo jakoś mi się specjalinie nie chciało.
- Dzień dobry - odpowiedział mu Grayson. Jak tylko usłyszałam głos bruneta chciałam podnieść głowę, ale ręką Raise mi to uniemożliwia. Nie wyrwałam się, bo wiedziałam, że Rodriguez powie to tak, że mój ojcec uzna, że miał rację w tej sprawie.
- To chyba należy do ciebie, bo jeśli nie…
- Dziękuję - przerwał mu Williams, brzmiący na zirytowanego. - Zasnęła? - Zapytał się. Otworzyłam oczy, patrząc na niego. On jednak był skupiony na twarzy Rodriguez. - Hej Camilla - przywitał się ze mną, na co się wyszczerzyłam. Grayson podszedł jeszcze bliżej i wzięł mnie z rąk czarnowłosego.
- Do zobaczenia, Cami - powiedział, miło uśmiechając się w moją stronę. Spojrzał ostatni raz na Williams i wyszedł.
Dam sobie rękę uciąć, że Rodriguez już wszystko powie tacie, ale cóż… takie życie.

That's why you loved meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz