Moją pierwszą myślą było zdumienie. Ależ on był wysoki i szeroki w barkach. W aucie, gdy siedział i wkurzał mnie swoim zachowaniem, kompletnie nie zwróciłam na to uwagi. Teraz mnie zatkało. Był niczym ochroniarz. Gdybym miała takiego gościa u boku, nikt nie ośmieliłby się podnieść na mnie ręki. Żaden Bill, by mnie nie tyknął. Geoffrey był nie tylko niezwykle urodziwy, choć w mroczny, demoniczny sposób, ale też ogromny. Przy nim wydawałam się kruszynką, a przecież nigdy tak się nie czułam. Zawsze uważałam się za dużą, w dodatku niekoniecznie tam gdzie trzeba ze względu na zamiłowanie do słodyczy, z którym jednak nic nie robiłam, bo za bardzo kochałam cukier, by z niego całkiem zrezygnować. Teraz jednak czułam się maleńka i sama nie wiem dlaczego, ale podobało mi się to!
Zaraz jednak otrzeźwiałam, bo tłum wokół nas zgęstniał, a dziennikarze zaczęli przekrzykiwać się w rozkazywaniu nam:
– Prezesie, niech pan spojrzy tutaj.
– Pana towarzyszka niech się do nas obróci.
– Popatrzcie na nas, a teraz popatrzcie na siebie. Piękne, głębokie spojrzenie prosto w oczęta!
– Stańcie oddzielnie.
– Stańcie bliżej siebie!
Zawirowało mi znów w głowie. Nie wiedziałam co mam robić i jak się zachować. Byłam introwertyczką, nienawidziłam tłumów, a paparazzi mnie przerażali. Nie byłam stworzona do bycia gwiazdą, nienawidziłam być w centrum uwagi, a nagle zmieniłam się z celebrytkę. To okropne! Pojęłam też skąd Penny miała aż tak wiele zdjęć prezesa MMC i to częstokroć w prywatnym wydaniu. Brukarska prasa, której nie czytałam w przeciwieństwie do przyjaciółki, bo zawsze przedkładałam nad nią książki, traktowała go jak swojego ulubieńca. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Aż do teraz, gdy na własne oczy przekonałam się jak popularną osobą musiał być mój towarzysz.
– Kim jest twoja towarzyszka, Jeff? – zawołał poufale jeden z dziennikarzy.
– Długo się znacie?
– A co z Amandą? Dawno nie widzieliśmy was razem! Rozstaliście się?
Flesze błyskały, krzyki zmieniły się w bełkot.
Stres, który czułam w tej chwili, sprawił, że mimowolnie przytuliłam się do Mc Millana, jakby on tym swoim wielkim ciałem, mógł obronić mnie przed naporem wścibskich fotoreporterów.
– Zabierz mnie stąd – wyszeptałam do niego błagalnie, czując, że zaraz się popłaczę.
Nie chciałam popularności, a spokoju. Anonimowość była dla mnie czymś kluczowym, po tym czego doświadczyłam. Bałam się ludzi i ich wścibstwa. Bałam się, że prawda o mojej przeszłości wyjdzie na jaw. Zbliżał się atak paniki. Nie mogłam go dostać na oczach kamer i wymierzonych we mnie teleobiektywów. W dodatku w towarzystwie mojego szefa.
Geoffrey nie odpowiedział, tylko skinął głową ku swoim ludziom, którzy wysiedli z drugiego auta, które musiało cały czas jechać za naszą limuzyną. Otoczyli nas jego goryle, który zaczęli torować nam drogę w stronę budynku przed nami. Mc Millan wciąż mnie obejmował. Pozwoliłam mu na to, bo ciepło jego ciała i bliskość zapewniały mi poczucie względnego bezpieczeństwa i utrzymywały w ryzach.
To od samego początku był błąd...
Po co wysłałam to przeklęte zdjęcie?!
Przez rozwrzeszczany tłum, stres i zażenowanie, dopiero po przekroczeniu szklanych drzwi budynku, dotarło do mnie co to za miejsce.
– Muzeum Guggenheima? – zapytałam słabo. – Zabrałeś mnie... na wystawę?
CZYTASZ
Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025
RomanceAria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijanych dyrektorów, który zaczyna nachalnie się do niej przystawiać. Z opresji ratuje ją przystojny szef...