Jeff przybliżył twarz do mojej szyi. Czułam jego oddech owiewający moją skórę i sprawiający, że mięśnie mojej cipki zacisnęły się boleśnie z podniecenia.
Podniecenia?!
Nie! Nie mogłam go odczuwać. Nie przez niego. On był niedościgłym celem, zakazanym owocem, Ciastusiem Penny! Do tego był bezczelny. Był dupkiem, paniczykiem przekonanym, że wszystko może zdobyć za kasę.
A jednak choć mentalnie walczyłam sama ze sobą, Mc Millan był tak absorbujący, że nie byłam w stanie mu się przeciwstawić. W żaden sposób. Nie odepchnęłam go więc, tylko trwałam skamieniała, czekając na jego ruch. A gdy ten nastąpił, oszalałam z rozkoszy.
Jego wargi...
Jego diaboliczne wargi, dotknęły mojej szyi. To był delikatny pocałunek, muśnięcie wręcz, a ja miałam wrażenie, że w momencie gdy to się stało, uderzył we mnie piorun. Od miejsca zetknięcia się jego ust z moją skórą po moim ciele rozszedł się prąd. Poczułam go wszędzie, a z mojego gardła dobył się mimowolny jęk.
Co za wstyd...
Zakryłam usta dłonią, ale Jeff kompletnie nie przejmował się moimi reakcjami. Po prostu pocałował mnie znowu...
I znowu...
I jeszcze...
Gdy zrobił to tuż za uchem, byłam mokra i gotowa do współżycia.
Nie...
To nie mogło się tak skończyć! Przecież byliśmy w pracy!
Ale on o tym mnie myślał, tylko pieścił mnie nadal – tym razem językiem bawił się płatkiem mojego ucha, a potem małżowiną.
Jezu...
To była czysta abstrakcja. Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę. Wielki szef, boss bossów, bóg na firmamencie amerykańskich biznesów pieścił mnie na swoim biurku. Mnie. Zwykłą Arię Meyer, z którą nie łączyło go nic prócz mojej umowy o pracę, którą podpisał.
Jak to możliwe?!
– Jeff – jęknęłam przejęta. – Zaraz ktoś nas zobaczy... Błagam... Nie rób tego...
To znaczy chciałam, by dalej robił to co robił, ale bez udziału obcych. Nie powinnam tak myśleć, nie powinnam tego chcieć, ale w tej chwili to było silniejsze ode mnie. On był zbyt dobry w te klocki. Wiedział, jak sprawić przyjemność kobiecie. Jak zrealizować jej najskrytsze pragnienia. Był mistrzem erotyzmu. Kilkoma gestami sprawił, że byłam gotowa oddać się mu tu i teraz, jakbym całkiem straciła rozum i przestała dostrzegać niebezpieczeństwo, jakie niosła ze sobą atencja prezesa MMC.
– Jeff... – powtórzyłam, gdy mnie nie słuchał, całując mnie nadal i jednocześnie rozpinając moją bluzkę. – A Kate? Co będzie gdy nas zobaczy?
– Nie zobaczy... – mruknął nie przerywając zajęcia.
– Jeff... – jęknęłam błagalnie, bo dostrzegłam poruszenie na korytarzu. – Ktoś tu idzie...
Mężczyzna nawet mnie nie puścił, tylko pstryknął palcami. Szyby momentalnie zrobiły się ciemne, odcinając nas od przestrzeni wokół.
– Lepiej? – zapytał znad mojej piersi.
O tak...
Taaak!
Chciałam krzyczeć z radości, że oto zostaliśmy sam na sam i będę mogła w pełni oddać się doznaniom, gdy mężczyzna ponownie pchnął mnie na blat biurka. Nie oponowałam. Moje myśli stały się sieczką, bo Geoffrey znów przystąpił do miłosnego ataku, tym razem okrywając pocałunkami mój dekolt, który wcześniej oswobodził rozpinając do końca moją koszulę.
Nie wiem dlaczego na to pozwoliłam, zwłaszcza po tym, co dopiero co przeszłam, a co gorsza nie miałam pojęcia dlaczego tak bardzo mi się to podobało. Zatraciłam się w pieszczocie i czułości, których tak bardzo mi brakowało.
Jeff rozsunął poły mojej koszuli, po czym okrążył pocałunkami moje piersi tuż na granicy koronkowego stanika. Gdy go odsunął, odsłaniając mój biust, rzuciłam się nerwowo po blacie, ale on mnie nie puszczał, przygniatając do niego ciężarem swojego ciała. A potem poczułam jego dłoń tam, gdzie ostatnio i znów nie byłam w stanie przeciwstawić się temu co nią wyczyniał. Jeff bezczelnie wsunął rękę pod moją spódnicę, a potem zerwał ze mnie majtki. Gdy jego palce trąciły moją kobiecość, a wargi złączyły się z jednym z moich sutków, myślałam, że zwariuję. Musiałam jakoś wyrazić rozsadzające mnie pożądanie, dlatego jęknęłam donośnie.
Rany, przecież ktoś mógł mnie usłyszeć. Nie powinnam wydawać żadnych dźwięków, ale to nie było takie proste, bo mężczyzna rozchylił płatki mojej cipki, by następnie wsunąć w nią palec!
Jak to możliwe?
Jak do tego doszło?
Dlaczego się zgodziłam...
Chciałam coś powiedzieć, wreszcie jakoś wyartykułować niestosowność tego, co działo się w gabinecie prezesa, ale słowa zmieniły mi się w bełkot, gdyż mężczyzna zaczął poruszać we mnie palcem.
Boże...
W sumie Mc Millan był bogiem MMC, nie wiedziałam więc już, którego przyzywam. Tego w niebiosach, czy tego, który tak odważnie sobie ze mną poczynał.
Mężczyzna po chwili dołożył drugi palec, kciukiem stymulując moją łechtaczkę. Nie odrywał przy tym ust od mojego sutka, liżąc go i ssąc zapamiętale.
To było ponad moje siły. Uczucia przejęły kontrolę nad moim ciałem. Moja cipka bolała od seksualnego napięcia, a spragnione rozkoszy ciało całkiem uległo Geoffreyowi. W tej chwili byłam jego, na przekór logice.
Przy trzecim palcu poddałam się ostatecznie. Nie byłam w stanie dłużej wytrzymać. Jego dłoń we mnie, usta na piersi, palec trącający łechtaczkę...
Za dużo.
Za gorąco...
Dość...
Orgazm był niczym potężne tsunami. Dosłownie zmiótł mnie na chwilę z ziemi. Przestałam istnieć. Rozpadałam się na molekuły i scaliłam dopiero, gdy mężczyzna połączył nasze usta w pocałunku, by uciszyć dobywający się z nich krzyk.
Ja krzyczałam?
Ale jak to...?
Ta niewygodna świadomość sprawiła, że otworzyłam oczy, które przymknęłam niesiona falą przyjemności. Popatrzyłam na mężczyznę, który odsunął się ode mnie. Jego oczy śmiały się do mnie, a ja byłam totalnie skołowana. Jak mogłam tak łatwo mu ulec?!
– Twierdziłaś, że nic nas nie łączy... – Wyciągnął dłoń spod mojej spódnicy. Ociekała wilgocią z mojej cipki. – Podtrzymujesz to? – zapytał oblizując jeden z palców, który wcześniej trzymał we mnie.
CZYTASZ
Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025
RomanceAria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijanych dyrektorów, który zaczyna nachalnie się do niej przystawiać. Z opresji ratuje ją przystojny szef...