Dywagacje i analizy przyniosły mi jedynie kłopoty. Postawiłam więc na spontan. Jak nie ja, ale najwyraźniej tak było najlepiej, by dostać to, czego się pragnęło.
– Hej, Greg. – Uśmiechnąłem się o blondyna szeroko, wmawiając sobie, że dam radę i tym razem nie popełnię błędu, jak ten ze zdjęciem, które poszło nie do tego adresata co trzeba.
– O, Ario. Miło cię widzieć. Już lepiej się czujesz? – zapytał, czym sprawił, że natychmiast faktycznie zrobiło mi się lepiej.
– Teraz już tak – przyznałam odpowiadając z uśmiechem, choć mężczyzna wyglądał na poważnego.
O tak. On zdecydowanie był lekiem na całe zło.
– To dobrze, bo myślałem o tobie przez weekend – skomentował nieoczekiwanie, a moje serce zabiło tak mocno, że aż się przestraszyłam, że mężczyzna je usłyszy.
On o mnie MYŚLAŁ!
– Nawet myślałem czy nie zadzwonić do ciebie, ale nie byłem pewny czy nie odczytałabyś błędnie moich intencji, gdybym zaprosił cię na randkę. Nie chciałem wyjść na stalkera – dodał, a ja miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.
On się krępował tak jak ja! Myślał jak ja! Był cudowny! Był idealny! Był stworzony dla mnie!
– Trzeba było to zrobić – odpowiedziałam pospiesznie. – Przecież nie gryzę. W każdym razie nie przez telefon...
Spurpurowiałam.
Co ja gadałam?
Plotłam co mi ślina na język przyniosła, bo było mi głupio, a jednocześnie miałam ochotę skakać pod sufit ze szczęścia. On był mną zainteresowany! On się o mnie martwił!
To takie słodkie.
Urocze.
Chyba wreszcie wszystko wróci do normy, a może nawet stanie się wreszcie coś dobrego, co naprawi złe wrażenie ostatnich dwóch dni.
Już byłam skłonna w to uwierzyć, gdy mężczyzna odpowiedział z niechęcią:
– Ty pewnie nie, Ario. Ale twój chłopak z pewnością.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.
– Mój... chłopak?!
Miałam ochotę parsknąć śmiechem. Coś mu się pomieszało. Musiałam wyprowadzić go z błędu. Przecież z Arthurem rozstałam się definitywnie ponad rok temu. Od tamtej pory nikogo nie miałam. Dlaczego więc Greg posądzał mnie o bycie w związku?
Ach... Już wiem! Po prostu badał grunt i sprawdzał czy faktycznie kogoś mam. Jakie szczęście, że byłam wolna. Mogliśmy się spotykać. Oczywiście o ile on chciał tego równie mocno, co ja!
– Tak – potwierdził Greg. – Wolę nie robić tobie, ale i sobie kłopotów. Dlatego dobrze, że się powstrzymałem. Zresztą szef dobrze się spisał i nie byłem potrzebny, skoro wrócił ci humor.
Szef?! O czym on mówił?
Nim zdążyłam coś powiedzieć ktoś popukał mnie w ramię.
– Panna Aria Meyer?
Obróciłam się zaskoczona. Przede mną stał pryszczaty chłopak z firmy kurierskiej.
– Koleżanka z recepcji powiedziała, że to pani – dodał, gdy milczałam zbyt długo, wskazując na konsolę, za którą siedziała naburmuszona Penny.
– Tak... to ja – bąknęłam.
– To świetnie. Proszę pokwitować. – Podsunął mi pod nos kartkę na podkładce i długopis.
Podpisałam dokumenty odruchowo, nawet nie zapoznając się z ich treścią. W końcu przyjmowanie i kwitowanie dostaw do biura należało do moich obowiązków. Do Penny również, ale ta, zapewne złośliwie, postanowiła zakłócić moją rozmowę z Gregiem i przysłała do mnie kuriera, by nam przerwał.
Ech, dlaczego ona nic nie rozumiała?
Już miałam wrócić do przerwanej rozmowy z szefem działu finansów, gdy kurier zwrócił się do kogoś przez krótkofalówkę:
– Możecie wnosić, chłopaki!
– Wnosić? – bąknęłam, bo dotarło do mnie, że nie wiem co miano dostraczyć.
CZYTASZ
Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025
RomanceAria jest recepcjonistką w ogromnym koncernie. Nic nieznaczącym trybikiem w korporacyjnej machinie. Na firmowej imprezie wpada w oko jednemu z pijanych dyrektorów, który zaczyna nachalnie się do niej przystawiać. Z opresji ratuje ją przystojny szef...