18

15.2K 621 24
                                    

Dywagacje i analizy przyniosły mi jedynie kłopoty. Postawiłam więc na spontan. Jak nie ja, ale najwyraźniej tak było najlepiej, by dostać to, czego się pragnęło.

– Hej, Greg. – Uśmiechnąłem się o blondyna szeroko, wmawiając sobie, że dam radę i tym razem nie popełnię błędu, jak ten ze zdjęciem, które poszło nie do tego adresata co trzeba.

– O, Ario. Miło cię widzieć. Już lepiej się czujesz? – zapytał, czym sprawił, że natychmiast faktycznie zrobiło mi się lepiej.

– Teraz już tak – przyznałam odpowiadając z uśmiechem, choć mężczyzna wyglądał na poważnego.

O tak. On zdecydowanie był lekiem na całe zło.

– To dobrze, bo myślałem o tobie przez weekend – skomentował nieoczekiwanie, a moje serce zabiło tak mocno, że aż się przestraszyłam, że mężczyzna je usłyszy.

On o mnie MYŚLAŁ!

– Nawet myślałem czy nie zadzwonić do ciebie, ale nie byłem pewny czy nie odczytałabyś błędnie moich intencji, gdybym zaprosił cię na randkę. Nie chciałem wyjść na stalkera – dodał, a ja miałam wrażenie, że zaraz zemdleję.

On się krępował tak jak ja! Myślał jak ja! Był cudowny! Był idealny! Był stworzony dla mnie!

– Trzeba było to zrobić – odpowiedziałam pospiesznie. – Przecież nie gryzę. W każdym razie nie przez telefon...

Spurpurowiałam.

Co ja gadałam?

Plotłam co mi ślina na język przyniosła, bo było mi głupio, a jednocześnie miałam ochotę skakać pod sufit ze szczęścia. On był mną zainteresowany! On się o mnie martwił!

To takie słodkie.

Urocze.

Chyba wreszcie wszystko wróci do normy, a może nawet stanie się wreszcie coś dobrego, co naprawi złe wrażenie ostatnich dwóch dni.

Już byłam skłonna w to uwierzyć, gdy mężczyzna odpowiedział z niechęcią:

– Ty pewnie nie, Ario. Ale twój chłopak z pewnością.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.

– Mój... chłopak?!

Miałam ochotę parsknąć śmiechem. Coś mu się pomieszało. Musiałam wyprowadzić go z błędu. Przecież z Arthurem rozstałam się definitywnie ponad rok temu. Od tamtej pory nikogo nie miałam. Dlaczego więc Greg posądzał mnie o bycie w związku?

Ach... Już wiem! Po prostu badał grunt i sprawdzał czy faktycznie kogoś mam. Jakie szczęście, że byłam wolna. Mogliśmy się spotykać. Oczywiście o ile on chciał tego równie mocno, co ja!

– Tak – potwierdził Greg. – Wolę nie robić tobie, ale i sobie kłopotów. Dlatego dobrze, że się powstrzymałem. Zresztą szef dobrze się spisał i nie byłem potrzebny, skoro wrócił ci humor.

Szef?! O czym on mówił?

Nim zdążyłam coś powiedzieć ktoś popukał mnie w ramię.

– Panna Aria Meyer?

Obróciłam się zaskoczona. Przede mną stał pryszczaty chłopak z firmy kurierskiej.

– Koleżanka z recepcji powiedziała, że to pani – dodał, gdy milczałam zbyt długo, wskazując na konsolę, za którą siedziała naburmuszona Penny.

– Tak... to ja – bąknęłam.

– To świetnie. Proszę pokwitować. – Podsunął mi pod nos kartkę na podkładce i długopis.

Podpisałam dokumenty odruchowo, nawet nie zapoznając się z ich treścią. W końcu przyjmowanie i kwitowanie dostaw do biura należało do moich obowiązków. Do Penny również, ale ta, zapewne złośliwie, postanowiła zakłócić moją rozmowę z Gregiem i przysłała do mnie kuriera, by nam przerwał.

Ech, dlaczego ona nic nie rozumiała?

Już miałam wrócić do przerwanej rozmowy z szefem działu finansów, gdy kurier zwrócił się do kogoś przez krótkofalówkę:

– Możecie wnosić, chłopaki!

– Wnosić? – bąknęłam, bo dotarło do mnie, że nie wiem co miano dostraczyć.

Do mojego biura, ale już - PREMIERA 29.01.2025Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz